30 października 2012

Sprawozdanie z akcji Philipsa, Pokochaj Swoje Włosy:)






Wczoraj parę z Was prosiło o tutorial do purpurowego smoky więc dziś udało mi się go nagrać:) Postaram sie poskładać go jutro więc w czwartek powinien ujrzeć światło dzienne. Przez pół dnia byłam odcięta od internetu, ale kiedy zajrzałam na skrzynkę czekała na mnie miła niespodzianka... Zdjęcia z Philipsowej akcji o której wcześniej Wam pisałam.

Obiecam pokazać parę fotek więc opowiem Wam na czym cała przygoda polegała:) Za organizację całego spotkania odpowiadały dziewczyny z Heureki, które poznałam już wcześniej przy akcji z Eucerinem. Na samym początku chciałam przesłać wielkie buziaki Magdzie (zapraszam do Krakowa:*) i Pawłowi (robisz najlepsze zdjęcia świata:))! Gorąco pozdrawiam również  Basię i Mariannę, super było Was poznać!








Wszystko odbyło się w budynku który mieści między innymi salon Jagu Hupało na Burakowskiej.
Spotkanie zaczęło się od rozmowy z dermatolog Małgorzatą Maj. Oglądałyśmy włosy pod dermoskopem, dzieliłyśmy się sposobami pielęgnacji,  poznałyśmy wszystkie powody wypadania włosów, fazy wzrostu i sposoby przeciwdziałania nadmiernej ich utracie.  Każda z nas mogła skorzystać z indywidualnych porad i zapytać o interesujące nas kwestie.
  






Później miałyśmy okazję posłuchać Jagi, która mówiła o swojej współpracy z Philipsem i nowej książce.
Każda z nas otrzymała egzemplarz i był to jeden z najmilszych prezentów:) Uwielbiam książki o pielęgnacji, nie tylko skóry ale również włosów, więc byłam zachwycona.
Dużo rozmawiałyśmy o włosach i swoich ulubionych sposobach na to aby wyglądały lepiej. Wypytałyśmy Jagę na lewo i prawo, poleciła nam parę świetnych kosmetyków, których działanie miałyśmy okazję sprawdzić na własnych włosach.




 




Dzień zakończyłyśmy wybierając zestawy na sesje z Jagą i na omawianiu z nią szczegółów stylizacji włosów. Przekopywałyśmy się przez przywiezione rzeczy przymierzając i próbując coś wybrać. U mnie skończyło sie na czymś zupełnie innym niż wybrałam, Anwen dorwała piękną sukienkę z River Island, Daisy założyła sukienkę którą miała nosić Anwen:) Generalnie było śmiesznie:)





 




Wieczorem połaziłyśmy trochę po mieście. To co zawsze jest najfajniejsze w tego typu spotkaniach to możliwość poznania na żywo blogerek które sie czyta lub czasem ogląda:) Tym razem miałam okazję poznać Daisy (DaisyLine) którą uwielbiam od dawna i Maddy na która trafiłam dopiero jakiś czas temu. Dawno tak dobrze sie nie bawiłam, tym bardziej w towarzystwie osób poznanych tego samego dnia! Dziewczyny jesteście cudowne, mam nadzieję że spotkamy sie szybko niedługo:*









Drugi dzień był o wiele bardziej męczący:) Może dlatego że mało spałyśmy i jak widać trzeba było troszkę nadrabiać na kanapie w holu;)



 





Z kanapy trafiłyśmy do salonu Jagi gdzie zajęto się naszymi włosami. To była zdecydowanie jedna z najmilszych części tego dnia. Dla mnie Jaga okazała się ogromnym zaskoczeniem... Wcześniej nie wiedziałam czego się spodziewać, okazało się jednak że to niezwykle fascynująca, ciepła, ujmująca kobieta. Pokazywała nam swoje projekty, każdą z nas zajęła się bardzo indywidualnie wprowadzając potrzebne poprawki a włosy w jej rękach zmieniały się nie do poznania.








Chyba nikt jeszcze nie podszedł z taką sympatią do moich loczków i skończyło się właśnie burzą loków na mojej głowie. Widać że Jaga naprawdę kocha to co robi i wychodzi jej to niesamowicie.









Rzadko zdarza się że ktoś mnie maluje, w sumie mogłabym policzyć takie przypadki na palcach jednej ręki. Tym razem trafiłam w ręce Pawła Bika, makijażysty YSL, który jak widać postawił na czerwone usta. I to był pierwszy raz kiedy malował mnie facet:)
Musze powiedzieć że miło było odejść od roli makijażysty i być malowaną, choć troszkę mnie kusiło aby porwać ekwipunek Pawła i co nieco przetestować:)









Uczesane i umalowane trafiłyśmy przed obiektyw. Okazało się że pozowanie jest super stresujące nawet dla kogoś kto codziennie robi sobie zdjęcia:) Nie sądziłam że to będzie takie trudne, okazało się że stoję jak kołek i zupełnie nie wiem co mam ze sobą począć ale z czasem było coraz śmieszniej i razem z Anią jakoś dałyśmy radę:)








 Jaga cały czas czuwała nad naszymi fryzurami, poprawiała, oceniała zdjęcia:)



 



Na koniec z Anią zrobiłyśmy sobie jeszcze fotkę razem na pamiątkę. No i oczywiście zdjęcie z Jagą:) Razem z Anią mają takie same czarne lejące się włosy a ja mega puch... no i fioletowy pyłek na odrostach haha:)



 






Dziewczyny wyglądały bosko, żałuję że nie mogłam zobaczyć ich sesji!

Nie załapałyśmy sie na fotkę grupową bo musiałyśmy uciekać na pociąg ale niżej możecie zobaczyć cały team odpowiedzialny za spotkanie i sesje. Wszystkim niesamowicie dziękuję za wspaniałą zabawę! Cudownie było by spotkać się jeszcze w takim składzie!
Jeszcze raz wielkie dzięki i buziaki dla Wszystkich!












Już wiecie jak było. Takie spotkania nie zdarzają się często ale zawsze są niezapomniane. Świetnie było poznać dziewczyny, utwierdziły mnie w przekonaniu że ludzie zajmujący się blogowaniem niesamowicie zyskują przy bliższym poznaniu:)

Zabieram się za makijaż dla Was, czeka nas tez parę postów o naturalnej pielęgnacji skóry, bo wybieram się do domu i jak zawsze przechodzę na makijażowy minimalizm:))

Buziaki

Alina




29 października 2012

Smoky eyes dla zielonych oczu... Purpura, fiolet i złoto.







Dzisiaj zmalowałam smoky dla dziewczyn o zielonych oczach:) Jeśli chcecie podbić zieleń swoich tęczówek wszelkie odcienie purpury i fioletu świetnie się sprawdzą. Tym razem wybrałam ciepłą purpurę i delikatnie ochłodziłam ją czarnym cieniem tuż przy linii rzęs.

Do mojego smoky dodałam trochę złota aby uczynić makijaż bardziej wieczorowym, ale równie dobrze nadaje się na makijaż dzienny:) Jeśli macie zielone oczy naprawdę polecam spróbować....








Czy mam w swojej kolekcji cienie które sprawdzają się na zielonookich?

Bardzo polecam cień Miyo w kolorze Temper. Jest bardzo tani, ma piękny intensywny kolor i pięknie podkreśla zieleń oczu. Bardzo ładnie wygląda też na brązowych i piwnych oczach więc warto mieć go w swoich zbiorach:)


Użyte kosmetyki:

Miyo w kolorze Temper
Cień spypki APC nr 47
Inglot sypki nr 22
Flormar Teracota  Trio Eyeshadow 07

Róż The Body Shop
Essence Eyeliner brokatowy
Tusz Benefif They're Real
Podkład Bobbi Brown Stick Foundation 

Na ustach transparentny błyszczyk+ True Color Lipstick 12 Flormar.








Kolejnym must have dla zielonookich jest sypki Inglot nr 22. Jest pięknym rozświetlającym cieniem idealnym dla oczu zielonych! Ten cień jest jednym z moich ulubieńców, świetnie rozświetla ciemne smoky i wewnętrzne kąciki.






  



Jasny cień z trójki Flormaru pięknie opalizuje i bardzo ładnie komponuje się z purpurą i fioletami. Dorzuciłam również odrobinę złota z eyelinera Essence.
Sama bardzo lubię nosić takie kolory na oczach i w takim delikatniejszym smoky dobrze się czuje. To również typ makijażu który sprawdza się na bardzo wielu dziewczynach.









Mam nadzieję że makijaż i proponowane kosmetyki przydadzą się zielonookim dziewczynom:)

Jeśli same jesteście posiadaczkami takich oczu i macie swoje ulubione sprawdzone cienie piszcie jakie kolory  i marki polecacie innym:) 


Buziaki

Alina



28 października 2012

Biostymina na trądzik, wypadanie włosów i przyśpieszenie wzrostu.








Ostatnio przy okazji postu o przyśpieszaniu wzrostu włosów wspominałam Wam o Biostyminie.
Poleciła mi ją koleżanka, której bardzo pomogła na wypadanie włosów i oczywiście postanowiłam sama ją przetestować.

Biostymina zawiera wyciąg ze świeżych liści aloesu: aloe arborescens extractum, oraz wodę.Stosujemy ją doustnie w celu poprawienia odporności organizmu, ale bywa również zapisywana przez dermatologów jako wcierka lub składnik wcierek do włosów. Tak właśnie było u mojej koleżanki, której biostyminę zalecił dermatolog. Była bardzo zadowolona efektami, z tego co pamiętam zależało jej na zagęszczeniu włosów w konkretnym miejscu na głowie gdzie zostały przerzedzone.

Spotkałam się również z przypadkami kiedy dermatolodzy zapisywali Biostyminę dziewczynom borykającym się z trądzikiem i uzyskiwali bardzo fajne rezultaty!

 






Biostyminę możemy kupić w aptekach. Kosztuje rożnie- od  12 do 17zł. Ponieważ ampułek jest niewiele najlepiej będzie jeśli wymieszamy naszą Biostyminę z hydrolatem lub wcierką. Oczywiście osoby które źle znoszą aloes we wszelkiej formie powinny najpierw zrobić próbę uczuleniową bo aplikacja może zakończyć się pieczeniem czy swędzeniem.



Z tego co wiem dziewczyny mieszają Biostyminę z wcierkami- np z Jantarem, ja zamierzam zmieszać ją wodą z winogron, ale myślę również nad następującym przepisem:


5 ampułek Biostyminy mieszamy z 6 łyżeczkami nalewki z miłorzębu japońskiego, dodajemy szklankę soku z pokrzywy. Następnie dolewamy 10 łyżej nalewki z szałwii lekarskiej i 6 łyżek nalewki z żeń-szenia. Wszystko wlewamy do buteleczki z ciemnego szkła i po 3 dniach możemy zacząć wcierać w skórę głowy.








Naszą Biostyminę możemy również wcierać w skórę twarzy, lecz tu również należy być ostrożnym:) Z tego co czytałam, wielu dziewczynom pomogła na trądzik, ale zawsze trzeba wykonać próbę uczuleniową. Warto spróbować bo ampułki mogą okazać się bardzo pomocne:)


Piszcie koniecznie jeśli same macie jakieś doświadczenia z Biostyminą. Ja zaczęłam już aplikować ją na skórę włosów i twarzy, myślę że dam jej 3 miesiące.

Mam wielką ochotę nabyć w końcu olej z korzenia łopianu z ziołami, który kusi mnie w moim eko sklepie... Jeśli go używałyście dajcie znać:)




Buziaki

Alina





 

25 października 2012

Ulubiony naturalny i odżywczy róż/ tint:)







Już z daleka widać o czym dzisiaj będzie:>  Pewnie wiele z Was zna sposób o którym piszę, ale myślę że bardzo niewiele osób go stosuje:) Tymczasem nasz róż czy tint, może nie tylko upiększać ale również odżywiać naszą skórę i być w 100% naturalny!

Oczywiście mowa o burakach i soku z buraków, wszystkie na pewno nie raz miałyście w rękach naszego dzisiejszego bohatera. Czasem najprostsze czy najśmieszniejsze rzeczy sprawdzają się najlepiej i możecie być miło zaskoczone jeśli zdecydujecie się na taki naturalny róż:) 

To mój absolutnie ukochany sposób, parę z Was pytało mnie o niego wcześniej i  wreszcie zabrałam się za pisanie:)







Zaczęło się od tintów.  Róże w płynie to moje ukochane kosmetyki, jednak często zastanawiałam się czy nie dało by się znaleźć czegoś z bardziej naturalnym składem. Wtedy jakoś na buraczki nie wpadłam, przypomniałam sobie o nich dopiero dzięki mojej mamie, która opowiadała mi że kiedyś wiele kobiet używało buraków jako różu. Niedługo potem zaczęłam moją przygodę z naturalną pielęgnacją i sokami więc w pierwszej kolejności sięgnęłam po buraczki... I zupełnie się zakochałam.

Nie jest to z pewnością najbardziej reprezentatywny róż, nie jest 'glamour', nie będzie zdobił naszej torebki. Ale jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla dziewczyn które potrzebują czegoś naturalnego, chcąc również zafundować swojej skórze 'zastrzyk' witamin.

Od tamtego czasu sok z buraków lub buraki stale goszczą w mojej lodówce i pełnią funkcję naturalnego różu i tintu do ust.






Kolor jest oczywiście cudowny. Do tego pasuje od każdej karnacji, bo przypomina kolor naszych naturalnych rumieńców. U mnie najlepiej trzyma się na gołej skórze lub podkładzie mineralnym. Nałożony w odpowiedniej ilości potrafi wytrzymać cały dzień. Myślę że na bardzo tłustej skórze może trzymać się troszkę gorzej a dziewczyny ze skórą naczynkową mogą obawiać się takiego koloru ale warto spróbować.


Stosowałam również sok z buraków  robiony w domu lub kupowany. Kupowany ma bardziej czerwony odcień, robiony, kiedy jest świeży bardziej wpada w karminowy.


Niżej możecie zobaczyć jakie witaminy zawiera nasz róż:)







Róż stosowałam na różne sposoby. Najbardziej lubię obierać kawałek buraka i stosować go bezpośrednio na skórę jak róż z sztyfcie:> Później rozcieram do opuszkami tak jak sklepowe tinty. Czasem używałam pędzla (ścięty kabuki), czasem soku który trzymałam w lodówce przez dwa dni. 


Każdy sposób był ok i za każdym razem byłam zachwycona naturalnym efektem jaki uzyskałam. To chyba najlepszy naturalny patent z zakresu kolorówki jakim mogę się z Wami podzielić:)

Świetnie sprawdza się również na ustach, choć tutaj szybciej go zjadałam... Ale kolor wygląda bosko i ładnie powiększa optycznie usta bo lekko wypełnia nasz naturalny odcień.





 




Zaraz zabiorę się za Wasze pytania pod postami:)) Ostatnio coś kusi mnie jakaś włosowa zmiana. Myślałam nad grzywką ale zrezygnowałam bo strasznie mnie odmładza i o chyba nie za dobry pomysł:> Grzywkę już kiedyś nosiłam i pamiętam że wtedy stylizacja była moją zmorą:D

Ale pomyślałam że pokaże Wam grzywkowe przymiarki.






Jestem ciekawa czy któraś z Was czasem sięga po buraczkowy róż:) Dajcie znać jeśli znacie jakiś naturalnych zastępców kolorówki. 


Buziaki:)

Alina 

24 października 2012

Makijaż i rady dla zaspanych. Jak sie ekspresowo obudzić, pozbyć opuchlizny, prosty makijaż w ożywiających kolorach.



  


Wreszcie udało mi się podkładać filmik! Właściwie to nagrywałam go wcześniej ale makijażu nie mogłam wykorzystać bo pod koniec padła mi kamera i zabrakło mi czasu:) Kawałki starego filmu wrzuciłam do nowego aby wszystko było lepiej widać. Makijaż dla wiecznie zaspanych połączyłam z moimi sposobami na szybszą pobudkę dla naszej skóry i okolic oczu.

Każda z nas miewa momenty kiedy jest zupełnie niewyspana, musiała przygotowywać się do egzaminów lub pracować nad projektem w pracy. Radzimy sobie z takimi momentami w różny sposób, ja najczęściej wybieram te naturalne...










Kiedy wiem że nie będzie dane mi się wyspać, wieczorem przygotowuję wywar z zielonej herbaty. Zaparzam dokładnie dwie torebki które po odcedzeniu wykładam na noc do lodówki. Zieloną herbatę wlewam do buteleczki z atomizerem i dodaję parę kropli naturalnego oleju miętowego.

Taki orzeźwiający tonik trzymam przy łóżku i kiedy dzwoni budzik rozpylam go na twarz i włosy. Zapach mięty jest niesamowicie pobudzający, kropelki spadające na naszą skórę również ekspresowo ją orzeźwiają.


Torebki z lodówki na chwilę przykładam do oczu. W ten sposób szybko pozbywam się opuchlizny:)  Lubię też wykonywać delikatny masaż okolic oczu z użyciem roll- on Eveline. Sam kosmetyk mieszczący się w środku nie robi niczego specjalnego ale zimna metalowa końcówka bardzo mi pomaga:)








Pewnie wiele z Was ma własne patenty na poranną pobudkę. Będzie świetnie jeśli podzielicie się nimi ze mną i innymi dziewczynami. Jestem bardzo ciekawa czy udało Wam sie odkryć coś ciekawego bo moje sposoby są bardzo klasyczne:)








Jeśli z rana wyglądam trochę blado zawsze zależy mi na tym aby dodać sobie troszkę kolorów z pomocą cieni. W obu przypadkach sięgnęłam po paletki Coastal Scents i jako bazę wybrałam kolory jakie naturalnie pojawiają sie na twarzy, ale w ładniejszej wersji.




  




Odrobina pomarańczu użyta oszczędnie potrafi zdziałać cuda, nawet jeśli nie jesteśmy do niej przekonane na codzień. Ja zaaplikowałam pomarańcz w wewnętrznych kącikach aby ożywić spojrzenie. Możecie wymieszać pomarańczowy cień z innym jaśniejszym i rozświetlić nim same kąciki.Ten trik sprawdza się szczególnie w pochmurne dni.









Niżej możecie zobaczyć efekt przed i po. Od podkreślenia linii rzęs wybrałam ciemną śliwkę, która jest ciepła więc nie sprawi że będziemy wyglądać na zmęczone, ale będzie pasować dziewczynom o każdym kolorze oczu.

Makijaż rano zajmuje mi tylko chwilę i











Kiedy strasznie się śpieszę, zwykle ograniczam się do mineralnego podkładu, korektora, różu i tuszu do rzęs. Chciałam jednak pokazać Wam coś bardziej złożonego ale szybkiego w wykonaniu. 


Ostatnio nadrabiam zaległości w spaniu, chyba najbardziej nie lubię porannych pobudek. Najgorzej oczywiście jest w zimie kiedy wstajemy i jest zupełnie ciemno, zimno i marzniemy na przystankach:) Zmobilizowanie się do wcześniejszego pójścia do łóżka by się wyspać nigdy mi nie wchodziło... Jestem ciekawa jak jest z tym u Was, czy wstajecie do pracy, do szkoły czy na studia i ile zwykle czasu poświęcacie na makijaż i pielęgnacje rano:)

Buziaki

Alina









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.