30 listopada 2014

Wygraj wałki termiczne Remington. Karnawałowy makijaż.






Dzisiaj pierwszym konkursem rozpoczynamy mini serię grudniowych rozdań;). Jeśli marzyłyście o wałkach termicznych, możecie spróbować swoich sił. Może akurat uda się wygrać je dla siebie lub przyjaciółki, siostry czy mamy?:). Dzisiaj więc makijaż i konkurs!

Wczoraj wiele z Was bawiło się pewnie na imprezach andrzejkowych. Ponieważ początek karnawału coraz bliżej, na pewno czeka Was jeszcze wiele niezapomnianych spotkań ze znajomymi. Dzisiejszym zadaniem konkursowym jest właśnie opisanie idealnej imprezy, ale o tym jeszcze zaraz. 







Mam dla Was 3 zestawy wałków termicznych od firmy Remington. Z okazji ich akcji Wygraj Rio, konkurs odbywa się też tutaj:). 
Niżej możecie zobaczyć propozycję imprezowego makijażu. Tym razem to ciekawe połączenie, jakie wcześniej się tutaj nie pojawiało. Mamy więc 3 główne kolory; kobalt, khaki i morski akcent na linii wodnej.
Jeśli chodzi o samo wykonanie, makijaż nie jest skomplikowany, ale może być dość efektowny. Szczególnie jeśli lubimy intensywne kolory, a imprezy to jedna z lepszych okazji aby takie odcienie 
wypróbować. 





Kobalt od zawsze jest jednym z moich ulubionych kolorów, tym razem połączyłam go z innym ulubieńcem: eyelinerem khaki z drobinkami.  Jeśli będziecie chciały, makijaż pojawi się jeszcze w formie wideo tutorialu:).

Wiele z Was pyta mnie ostatnio o to jak układam włosy. Niżej jedno z narzędzi do stylizacji po które często sięgam i którego użyłam również w tym przypadku. To Keratin Therapy Pro Volume, czyli coś co pomaga nam wygładzić włosy bez utraty objętości co czasem dzieje się kiedy stosujemy prostownicę. 

Nie jest to bowiem suszarko lokówka, choć wygląda tak w pierwszym momencie. To szczotka termiczna o całkiem sporej średnicy (45mm). Z jej pomocą możemy przeprostować lub zakręcić włosy, ale uzyskamy większe loki niż w przypadku lokówek o małej średnicy. Właśnie dzięki temu, uda nam się unieść włosy u  nasady i stworzyć fryzurę o większej objętości. 
Oczywiście tutaj układamy włosy już suche, jest więc dobra do poprawek:).






Wałki termiczne które możecie wygrać widzicie niżej. To zestaw 20 welurowych wałków, które już po 5 minutach są gotowe do użycia. Mamy tutaj 8 średnich ( 25mm) i 12 dużych ( 32mm).
Dokładnie takie (klik).




Jeśli macie ochotę na taki zestaw wystarczy że:

  • opiszecie swoją wymarzoną imprezę. Gdzie by się odbyła, jak wyglądałybyście, kto by Wam towarzyszył, co by się działo? Puścicie wodze fantazji:).

  • zostawicie mi swojego maila


na zgłoszenia czekam do 10 grudnia, około 12 pojawią się wyniki.


Jeśli macie ochotę, możecie wziąć udział w drugim konkursie na stronie www.wygrajRIO.pl.

Tam, spośród wszystkich zgłoszeń jury wybiera zwyciężczynie, która wraz z osobą towarzyszącą wybierze się na karnawał do Rio de Janeiro.

20 osób z największą liczą głosów wygrywa ekspres ciśnieniowy marki Russell Hobbs wraz z zapasem brazylijskiej kawy.

Żeby wziąć udział w zabawie trzeba kupić wybrany produkt marki Remington z kategorii lokówki, lokówko-suszarki, prostownice, falownice, suszarki, szczotki, wałki, depilatory oraz urządzenia IPL, golarki damskie i trymery damskie. Następnie zarejestrować się na stronie www.wygrajRIO.pl i wgrać zdjęcie ze swoją karnawałową stylizacją. (Regulamin).

Konkurs trwa od 3.11.2014 r. do 31.12.2014 r. 
Głosowanie trwa od 3.12.2014 r. do dnia 4.01.2015 r. 
Wyniki poznamy 8.01.2015 r.



Powodzenia i buziaki!

Ala



29 listopada 2014

Zestaw mini lakierów H&M.








Dzisiaj przychodzę do Was tylko z informacją o ładnym zestawie mini lakierów które znalazłam w H&M. Być może któraś z Was akurat szukała czegoś podobnego.
Akurat jeśli chodzi o lakiery, to do nich zaglądam dość regularnie, bo zdarzało mi się już parę razy trafić na świetny kolor czy fajny top coat.

Tym razem bardzo spodobało mi się połączenie kolorystyczne. Oczywiście, jest dość świąteczne ale zdecydowałam się na nie głównie ze względu na obecność złota oraz ciekawego brązu, którego sama za nic bym nie wypatrzyła. Jest tam też nudziak, podobny do tego który długo był moim ulubionym i znalazłam go właśnie w H&M (tutaj cała kolekcja- KLIK)

Czerwień obecna w zestawie jest bardzo klasyczna, mamy też granat i oryginalny, srebrny, opalizujący lakier z niebieskimi drobinkami.  

Lubie male opakowania lakierów, bo zwykle wtedy pojawia się choć cień szansy, że dany kolor zostanie zużyty do końca. Ostatnio dokończyłam wiele lakierów dzięki rozcieńczaczom i czas na nowości:).





Zestaw kosztuje 29zł. Opakowanie i same buteleczki są dość ładne, więc może być fajnym pomysłem na prezent:).


Ostatnie dni miałam wypełnione praktycznie od rana do wieczora a dziś podobnie zapowiada się kolejny... Z małą różnicą:). Niedługo wybieram się do kina by zobaczyć Wielką Szóstkę:). To film który podbił moje serce już trailerami.

Jutro lub po jutrze czeka nas konkurs z czymś do stylizacji włosów dla Was i imprezowy makijaż.

Jeśli macie pytania piszcie i wklejajcie te pominięte tutaj. Późnym wieczorem zabiorę się za odpisywanie, również na te z poprzedniego posta.

Dajcie znać czy to Wasze lakierowe kolory:)


Buziaki i miłej soboty!

Ala

27 listopada 2014

Jak poprawić makijaż.








Wczoraj jedna z Was napisała:

A może jakiś pościk jak szybko naprawić błędy w makijażu, zrobione przypadkiem? Na przykład: zaraz trzeba wyjść, nakładam makijaż a tu: osypie się cień, tusz odciśnie się na górnej powiece na makijażu, na policzkach nałożę za dużo różu, a podkład podkreśli zmarszczki mimiczne lub suche skórki... wiem najlepiej zmyć i zrobić jeszcze raz makijaż, ale czasem wypadek jest przed samym wyjściem:) No i jak usunąć osypany cień, żeby się w pandę nie zamienić?;)

Zaczniemy więc od nieudanej kreski:). To co robimy na samym początku to przygotowujemy patyczek higieniczny. Jeśli chcemy być bardziej precyzyjne być może będziemy chciały oderwać trochę włosków z góry. Wtedy koniec będzie trochę ostrzejszy. Jeśli chcemy po prostu zetrzeć nieudany koniec, nie musimy być tak dokładne. Ale często aby podnieść jaskółkę wystarczy umiejętnie zetrzeć kreskę by potem mieć o wiele łatwiejsze zadanie.






To patent który wykorzystywałam zawsze kiedy uczyłam się malować kreski.
Nasz patyczek moczymy w podkładzie i zmazujemy nim koniec kreski, przejeżdżając od kącika w kierunku brwi, najlepiej pod takim kątem pod jakim ma padać nowa końcówka.

Dzięki podkładowi nie musimy już nic nakładać, ułatwia on też zmazanie kreski. Jeśli podkładu nie nosimy możemy użyć micela, ale tutaj ostrożnie z ilością aby za bardzo nie rozpuścił reszty naszej kreski.




W taki sam sposób możemy wykorzystać patyczek kiedy w trakcie malowania ust popełnimy mały błąd. Wtedy na sam koniec, ostry kontur możemy jeszcze poprawić ostrym pędzelkiem zamoczonym w podkładzie.

Patyczki higieniczne to na pewno coś, co zawsze warto mieć przy sobie. Może nam pomóc pozbyć się tego, co odbiło się ponad załamaniem,  wystarczy że nałożymy na niego odrobinę użytego w tych okolicach cienia czy puder.





Jednak zdecydowanie najtrudniejszym przypadkiem jest odbity na powiece tusz. Skończyłyśmy makijaż a tu klops. Pół biedy jeśli ograniczał się do kreski, ale jeśli poświęciłyśmy dużo czasu na misterne cieniowanie, jesteśmy załatwione;). Choć może nie do końca.
Na pewno musimy poczekać aż tusz całkowicie zaschnie. Wtedy o wiele łatwiej będzie 'oderwać go' od skóry i mamy gwarancję że nie rozetrzemy go bardziej.


Mi zawsze w takich sytuacjach pomagał niewielki, ale sztywny pędzelek. Może być taki jak ten do brwi. Sama mam takich więcej i zauważyłam, że właśnie z ich pomocą najlepiej jest ściągnąć zaschnięty tusz z powieki. Końcówką staramy się zaczepić czarne plamki i delikatnie szczotkujemy. Oczywiście musimy być ostrożne i bardzo bardzo delikatne, a późnej lekko poprawić cień.
Na szczęście jednak takie wpadki zdarzają się rzadko.

Czasem działa pokrycie plamek cieniem, tutaj wiele zależy od tego jakiego koloru użyłyśmy. Możemy też sorbować zakryć cieniem jeszcze świeży tusz- jeśli plamka jest pojedyncza to bardziej opłacalny sposób;).








Obsypanych pod oczami cieni pozbędziemy się ścierając je wacikiem z odrobiną użytego w tych miejscach korektora czy podkładu. To najlepszy sposób na to by całkowicie je zetrzeć, jeśli nie nakładałyśmy pudru pod oczami. Później musimy dołożyć jeszcze odrobinę produktu ale o cieniach możemy zapomnieć.






Ten sam patent sprawdza się kiedy nałożymy za dużo różu. Czasem sprawa jest do uratowania samym wacikiem, czasem pomoże dodanie pudru, czasem podkładu. To zależy od makijażu i rodzaju skóry oraz stopnia naszego przewinienia:).
Często pomaga też użycie czystego pędzelka flat top i delikatne ścieranie z jego pomocą nadmiaru kosmetyku.

A jak wyglądają Wasze sposoby na poprawki makijażu? Możecie coś jeszcze podpowiedzieć?
Co same stosujecie i jakie wpadki najczęściej Wam się zdarzają? Dajcie znać!
Niżej jeszcze zdjęcie makijażu jaki robiłam ostatnio. Niedługo, bo dokładnie w niedzielę czeka nas bardzo fajny konkurs :)

Buziaki

Ala




26 listopada 2014

Czy czerwona szminka pomniejsza usta? Stylizacja dla Pandory.







W dzisiejszym poście będzie coś jeszcze oprócz makijażu i bardziej teoretycznych zagadnień:). Przy okazji chciałam pokazać Wam zdjęcia, które wykonywałam dla PANDORA z okazji debiutu ich nowej, świątecznej kolekcji. Będzie też o czerwonych ustach i o tym, jak dany kolor wpływa na ich wielkość.
Najpierw zajmiemy się makijażem, a potem stylizacją i zdjęciami:). Oczywiście, zapraszam Was też do zobaczenia wczorajszego postu z filmikiem (klik). 






Jak to właściwie jest z tymi czerwonymi szminkami? Wiele z nas słyszało, że czerwone odcienie potrafią pomniejszyć usta, myślę też że wiele z Was po wstępnych próbach mogło potwierdzić tą teorię. Jednak od czego tak naprawdę to wszystko zależy?



  • rozmiar ust- dokładnie to, czy są wąskie czy nie. Pewnie na wielu zdjęciach zauważyłyście, że duże usta ciężko pomniejszyć nawet bardzo ciemnym czy intensywnym odcieniem czerwieni. Za to wąskim zrobić to jest o wiele łatwiej i musimy być bardziej ostrożne.



  • 'jasność' naszej szminki. Jasne, czerwone szminki wcale nie muszą pomniejszać ust. Ale ciemniejsze odcienie niestety mają taką moc, szczególnie jeśli spełniamy wymagania punktu wyżej.



Mamy więc dwa czynniki: kształt naszych ust i odcień szminki. Jeśli właściwie je ocenimy, najprawdopodobniej będziemy mogły uniknąć optycznego zmniejszenia, jeśli właśnie tego się obawiamy. To może mieć znaczenie i wpływ na ogólny wyraz twarzy. Jeśli nasze usta z natury są wąskie, podkreślenie ich ciemną czerwienią stworzy wrażenie linii, jakby zaciśniętych ust, w niektórych przypadkach może sprawiać, że nasza twarz będzie mniej 'pogodna'.

Kiedy wiemy już, że powinnyśmy szukać raczej jaśniejszych czerwieni, warto zwrócić uwagę na intensywność koloru. Im większa, a kolor bardziej czysty, tym bardziej powiększy usta.

Ale oczywiście, intensywność zależy też od tego, w jakich okolicznościach chcemy nosić czerwone usta i w jakiej wersji lepiej się czujemy. Możemy wybrać tint i nosić go w bardziej lub mniej transparentnej wersji dozując ilość, możemy wybrać błyszczyk lub delikatniejszą szminkę.






Bywa, że duże znaczenie ma też wykończenie użytego kosmetyku. Błyszczyki mogą bardziej powiększyć usta, czasem sprawdzają się też lśniące szminki. Jeśli jednak potrzebujemy wyraźniejszego podkreślenia konturów ust, lepsze będą matowe szminki bo właśnie w ich wypadku kontur nie ginie tak, jak może przy błyszczykach.

Wyżej parę przykładów kolorystycznych:). Pewnie bez problemu wskażecie ciemniejsze odcienie, które potencjalnie mogą działać na niekorzyść przy wąskich ustach.

Jestem ciekawa jak działa na Waszych ustach czerwień i z jakich powodów zdarza Wam się z niej rezygnować czy po nią nie sięgać.






Choć jeśli chodzi o temperatury, robi się bardziej zimowo, znów muszę stwierdzić, że jesienne klimaty to zdecydowanie moja bajka:). Żałuję że minął już najpiękniejszy moment w którym większość drzew zrzucała liście. Oczywiście, nie mogę doczekać się świąt i pomysł wybierania prezentów już trochę za mną chodzi...

Niżej możecie zobaczyć efekty pracy nad sesją dla PANDORA. Tym razem miałam okazję fotografować i przymierzać piękną kolekcję w granatach, opierającą się na motywie gwiazd. Choć bransoletki z 'gwieździstymi' elementami bardzo mi się podobały, zdecydowanie najbardziej urzekły mnie... kolczyki oraz pierścionek, czyli najbardziej lśniące elementy kolekcji. Wiecej znajdziecie tutaj (klik).


Jeśli macie jakieś pytania piszcie koniecznie:)


Buziaki

Ala




25 listopada 2014

Olejek Marula. Jak rezultaty u mnie?








Dzisiaj trochę o oleju, którego działanie sprawdzam na sobie od jakiegoś czasu. Nie jest to wielka nowość, bo wiele z Was pewnie już czytało lub słyszało o olejku Marula.  Oprócz własnych testów, dokopałam się jednak do badań i dowiedziałam trochę więcej o tym jak jest wykorzystywany w swoim 'rodzimym kraju';). Do tego filmik:). Wreszcie znów udało mi się coś nagrać. Tym razem lepiej było mi opodiwadać o swoich wrażeniach niż je opisywać...  Jeśli jesteście ciekawe jak marula działał na moją skórę i czy jestem tak zachwycona jak inne dziewczyny, zobaczcie film:






Mój olej to nierafinowany, tłoczony na zimno olejek z pestek drzewa Marula. Drzewo to rośnie głównie w południowej Afryce i właśnie tam jest wykorzystywane przez jej rdzennych mieszkańców w różnych celach.

Kora drzewa służy do leczenia chorób natury bakteryjnej, olej wykorzystywany jest do leczenia ran, oparzeń, ale co ciekawe, pełni też funkcję konserwantu przy suszeniu mięsa.


Posiada więcej kwasu oleinowego (70-78%) niż olej arganowy i jest trochę lżejszy. Zawiera wit. E, katechiny, flawonoidy, charakteryzuje się dużą stabilnością. Gdyby tylko cena była przystępniejsza, mógł by być idealnym olejkiem sałatkowym;).

Pachnie łagodniej niż arganowy, ale przypomina go 'strukturą' i kolorem. W moim przypadku jednak trochę mocniej nawilża.





Oceniam olejek firmy Your Natural Side. O jej wyborze przesądziła możliwość zakupu olejku stacjonarnie w Krakowie, bo akurat zakupów internetowych nie planowałam.
Nie będę się więc wypowiadać o olejku generalnie, bo jak wiemy, bywają lepsze i gorsze;). Na razie nie mam porównania z innymi markami, ale pewnie z czasem dam im szansę.
Olejek możecie kupić tutaj (klik) (klik) (klik). Ceny zależnie od ilości są oczywiście różne.








Przejdźmy jednak do najbardziej interesujących szczegółów. Jak sprawdził się u mnie ten olej?


Nie ukrywam że trochę liczyłam na te antybakteryjne właściwości. Może nawet na szybciej gojące się niedoskonałości czy ranki. Niestety, już na samym początku muszę stwierdzić, że w tej kwestii cudów nie doświadczyłam. Olejek owszem łagodził zmiany, koił i troszkę 'leczył' ale mogę wymienić inne produkty które w moim przypadku pod tym względem działały lepiej.


O tym właśnie mówię w filmiku. Jestem ciekawa jak sprawdzał się u Was, czy jesteście zadowolone?
Ile z Was już go testowało?

Buziaki

Ala




23 listopada 2014

Trudne kolory. Jak do nich podejść: fiolety, śliwki.





Dzisiaj trochę o kolorach. Istnieją bowiem takie, które sprawiają, że niektóre z as będą wyglądały genialne a innym zupełnie się nie przysłużą. Są jednak też takie, które bywają problematyczne dla większości osób i jeśli tylko mamy problem z cieniami, mogą nam zaszkodzić.
Na pomysł napisania takiego posta wpadłam obserwując kolory z paletki Sleek Vintage Romance. To bardzo fajna paletka, ale możemy tam znaleźć niekoniecznie trafione kolory, oraz takie które sprawiają że całe połączenie wydaje nam się takie udane.


Wiele z Was pisze mi często; fiolety nie są dla mnie, podbijają moje cienie pod oczami. Same najlepiej wiecie i widzicie co służy Wam a co nie i tutaj wiele z Was ma racje. Właśnie tymi kolorami dzisiaj się zajmiemy. Powiemy sobie więc parę słów o tym jak to jest z fioletami i podobnymi odcieniami, kiedy pasują nam i pomagają a kiedy nie, oraz jak je łączyć.


Oczywiście, dobieranie koloru cieni do tęczówki to podstawa, ale musimy zwrócić też uwagę na odcień skóry oraz to, co dzieje się pod naszymi oczami.

Jeśli widzimy fioletowe czy niebieskawe naczynka, cienie w podobnym odcieniu nałożone na powieki będą 'korespondować' z naczynkami.

Niestety, nie ma jednej zasady która umożliwi nam wybór właściwego odcienia, bo każda z nas jest inna. Na pewno wiele z Was stwierdzi, że dzisiejszy post nie do końca zgadza się z tym co same obserwujecie. Niemniej jednak są reguły, które działają u bardzo wielu osób. 

Jeśli odcień naszej skóry jest chłodny a naczynka mają bardziej fioletowy czy niebieski odcień, możemy unikać zgaszonych chłodnych fioletów czy zgaszonych, wpadających w szarość śliwek.

Jeśli nasza skóra jest bardziej żółta niekoniecznie muszą nam zaszkodzić. Tutaj czasem o wiele gorzej mogą działać brązy czy purpury a nawet odcienie khaki. Nie zawsze jednak musi tak być.

Podstawa to właśnie sprawdzenie czy gorzej w naszym wypadku działają cienie chłodne czy nie ma to aż tak dużego znaczenia.

Fiolety i śliwki mogą pięknie podkreślić tęczówkę. Jeśli mamy zielone, zielono niebieskie oczy, śliwkowe smoky (w cieplejszej lub chłodniejszej wersji- ładny odcień znajdziecie w Au Naturel) może działać genialnie.
Ale ważne są też połączenia. Jeśli czujemy że fiolety mogą podbić naszą tęczówkę ale ze względu na cienie pod oczami musimy uważać, trzeba działać z głową. Świetnym przykładem jest właśnie to, jak łączymy ze sobą cienie i jak je wybieramy.


Kiedy mamy obawy, warto zaczynać od takich małych akcentów. 


Na dole przykład makijażu z użyciem trudnych fioletów, który może pogłębiać problem cieni pod oczami czy sprawiać, że będziemy wyglądać na zmęczone. Obok makijaż w którym też sięgnęłyśmy po fiolety, użyłyśmy jednak innych odcieni, wykończenia, sam makijaż jest inny. Właśnie takie czynniki są ważne i pomocne kiedy eksperymentujemy z trudnymi dla nas kolorami. Fiolety nie muszą być więc całkowicie zakazane nawet jeśli dotąd ich unikałyście. Spróbujcie 'ugryźć' je trochę inaczej.





Kiedy fiolety są problematyczne nigdy nie powinny stanowić podstawy makijażu (dotyczy to oczywiście odcieni trudnych, być może bardziej zgaszonych, czy też wybitnie nie naszych). Mogą za to zaistnieć jako dodatek, jako element najbardziej nasycony i intensywny.  Mogą pojawiać się w kresce, na dolnej powiece (tutaj bardzo czysty i mocny kolor) czy na odcinku powieki ruchomej.




Musimy jednak uważać aby nie popełnić błędu i nie przygotować połączenia jakie pokazuje zdjęcie niżej. Mamy tutaj same teoretycznie trudne kolory, a ich połączenie może sprawić, że będziemy wyglądały jak zombie. Jeśli pod naszymi oczami widzimy mnóstwo naczynek, warto uważać na te odcienie.
Po prawej przykład o wiele lepszego połączenia. Wybrałyśmy bardziej intensywne i czyste fiolety, dodałyśmy trochę ciepłych, złotych odcieni, zupełnie inaczej wykorzystałyśmy fiolet (kreska, dolna powieka zamiast dużej roztartej plamy jak w smoky).







Widzicie kolory w paletkach na zdjęciach? Często myślimy, że sam fakt zestawienia sprawia, że każdy połączony z każdym zawsze da dobre efekty. Niestety, często tak nie jest. Po prawej mamy obok siebie dwa kolory, które połączone w jednym makijażu bez żadnego dodatku mogą sprawdzić że całość będzie wyglądać średnio. Niżnej kolejny kolor potencjalnie niebezpieczny dla dziewczyn z sinymi cieniami pod oczami.






Niżej po lewej na pierwszym planie kolory, które mogą być 'trudne'. Szczególnie ciekawy jest jasny kolor po prawej- lawenda, czasem bardziej wpadająca w róż, czasem chłodniejsza. Mało komu służy i warto na nią uważać.

Obok bardziej intensywne zestawienie, które sprawdzi się jeśli chcemy działać na zasadzie intensywnych akcentów.








Jeśli chcesz eksperymentować z fioletem lub śliwkami ale obawiasz się że podbiją cienie:


  • Ociepl je stosując połączenie z innym kolorem (np wykorzystaj też złoto). Oczywiście jeśli taki ciepły dodatek Ci pasuje.



  • Wybierz najczystszą i najbardziej intensywną wersję



  • Zobacz czy mieniące się, opalizujące kolory nie będą lepsze. Maty czasem potrafią w takich wypadkach działać na niekorzyść.



  • Daj szansę eyelinerowi lub intensywnej kredce. Fioletowa kreska się nie obsypie i nie będzie migrować. 



  • Jeśli chcesz wypróbować fioletu na dolnej powiece i stosujesz kredkę, po roztarciu lekko rozetrzyj ją jeszcze używając odrobimy bronzera na pędzelku do cieni.



  • Jeśli nasze cienie są widoczne, podstawą przy każdym makijażu z użyciem ciemniejszych kolorów będzie zakrycie cieni. Czasem nie musimy stosować kryjących korektorów, wystarczy taki, który optycznie zneutralizuje cienie.  Ale właśnie czyste konto pod oczami to zupełna podstawa. Inaczej być może, mimo naszych starań nie uzyskamy pożądanego efektu.




Niżej znów przykład problematycznych fioletów w paletce. Możemy chcieć używać ich oszczędnie i łączyć z innymi tak, by ożywić całość.







  • Mały szczegół- jeśli cienie w trakcie nakładania choć minimalnie się obsypały, przy najmniejszym nieświadomym przetarciu palcem, dorobimy się ciemnych linii pod okiem. Dlatego jeśli chcemy być spokojne, aplikacje korektora pod oczy zostawmy na koniec, lub ewentualnie odświeżmy go po skończonym makijażu.


No i na sam koniec jeszcze raz powtórzę: przyglądajcie się uważnie temu co Wam pasuje i wyciągajcie wnioski. Często obserwacje da się rozciągnąć na inne rzeczy i z czasem coraz częściej trafiamy.

Nie wszystko to o czym piszę będzie Was dotyczyć. Znam i malowałam dziewczyny którym w wielu wersjach zgaszonych fioletów i śliwek było bardzo do twarzy, wyglądały też wręcz zjawiskowo:)



Dajcie znać jak to jest z Waszymi 'trudnymi' kolorami. Jest ich mnóstwo czy raczej niewiele? Jakie to odcienie?


Buziaki

Ala


21 listopada 2014

Top 10: nowości w kolorówce.








Ostatnio z Was jedna pytała jakich kosmetyków do makijażu ostatnio używam, postanowiłam więc pokazać nowości które najlepiej się sprawdziły. Mamy tutaj parę różnych ciekawostek ale największą ozdobą posta na pewno jest paletka, którą mogłyście widzieć wcześniej w tle przy okazji innych zdjęć.



1. Paletka Sleek Vintage Romance.
Jedna z najpiękniejszych paletek Sleeka genialnie nadaje się dla dziewczyn z piwnymi czy brązowymi oczami.  Pod względem jakości też bardzo przypadła mi do gustu i obecnie już parę razy zdarzyło mi się wykonać całkiem fajny makijaż z jej pomocą. To właśnie paletka ze zdjęć o którą pytałyście.





2. Tusz Bourjois Push Up Volume Glamour.
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, głównie dzięki temu, że w ciągu dnia zauważam, że moje rzęsy wyglądają bardzo dobrze. Tak, tusz je unosi i dodaje objętości. To pierwszy tusz tej firmy który naprawdę się u mnie sprawdził, wcześniej nic mnie nie oczarowało. Choć zdarza mi się rozczesywać rzęsy grzebykiem (robię to w przypadku każdego tuszu, już nie umiem przeoczyć tego kroku:D), uważam że jest bardzo dobry.









3. Kredka/cień Gosh  Forever Eyeshadow.
Cień w postaci grubej kredki od razu rzucił mi się w oczy. Brąz jest naprawdę piękny i sięgam po niego bardzo często. Zawiera maleńkie drobinki, jest perłowy, odcień robi wrażenie wyjątkowo udanego.
Kredka jest super miękka, łatwo się z nią pracuje, rozciera. Inne kolory też mnie trochę kuszą, uwagę zwraca jeszcze granat... piękny odcień wpadający troszkę w fiolet. Kosztuje około 24zł.






4. Róż w kremie Benefit Majorette używany jest oszczędnie bo drogie to małe cholerstwo! 
Gdyby nie cena na pewno został by moim ukochanym różem, ale 149zł to jednak zdecydowanie zbyt wiele. Niemniej jednak kolor jest świetny, a róż sprawdza się genialnie na każdym podkładzie. 
Takiego koloru brakuje mi w różach Inglota a najbardziej podobny wydaje mi się sypki Lioele (klik).





5. Cień Anabelle Nougat.
6. Cień Anabelle Vanilla.
7. Cień Anabelle Chocolate.

Cienie Anabelle w tych kolorach to moi ulubieńcy, ale lubię właściwie wszystkie odcienie nude i brązy. Na pewno dostaną jeszcze osobną notkę na blogu a póki co niżej możecie zobaczyć swatche. 
Jakościowo są naprawdę  fajne, świetne do blendowania, opakowanie sprawia że nic się  nie wysypuje.

Obok jeszcze swatche Sleeka i cienia z Makeup Geek, który nie jest specjalną nowością, ale moim wielkim ulubieńcem...





8. Cień Makeup Geek Sweet Dream to mój najlepszy obecnie rozświetlacz do twarzy:) Kolor idealnie trafia w moje potrzeby a efekt jest piękny. Ja dostałam go w prezencie od Makijażowo, ale generalnie można kupić je tylko w internecie;/. Używam głównie do kości policzkowych.


9. Podkład Anabelle w wersji rozświetlającej. 
Nowe opakowanie i znowu jestem zadowolona. Produkt daje mi dokładnie taki efekt rozświetlenia o jaki mi chodziło, za każdym razem z przyjemnością przyglądam się subtelnie lśniącej skórze policzków.
Zdarza mi się nakładać do nawet na zwykły podkład jeśli zależy mi na jakimś super kryciu i nie daje efektu maski. Ten blask jest subtelny więc spokojnie nakładam go na całą twarz ale jestem ciekawa czy Wy też tak robicie. Jak na rozświetlacz używany tylko na kości policzkowe, jest jednak za słaby:).



10. Baza pod cienie Miyo.
Póki co podtrzymuję moją opinię z tego posta (klik).  Póki co nie odnotowałam żadnych wad a cena (8zł) jest świetna. 
 


Jeśli macie jakieś pytania które pominęłam wcześniej wklejajcie je tutaj:)

Buziaki

Ala





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.