30 kwietnia 2015

Co kupić w Rossmanie i najlepsze pędzle do twarzy.








Dzisiaj post 2w1:). Najlepsze pędzle do twarzy, które bardzo lubię i tusze, kredki, linery i cienie które warto kupić w Rossmanie od dzisiaj do 5 maja 49% taniej.
Zaczniemy od pędzli, bo tutaj też miłe promocyjne info, tym razem dla Krakowianek. W Pigmencie wypatrzyłam promocję na pędzle Maestro (-25%) więc jeśli macie coś w planie warto tam teraz wyskoczyć.
U mnie też dwa pędzle tej firmy się znalazły... Jakie dokładnie i do czego służą? Wszystko w poście;)







28 kwietnia 2015

Zacznij malowanie kreski od końca;) Jak malować kreskę na szybko zaginającej się powiece.










Przy okazji obecności kresek na blogu, wiele z Was pisało mi, że ze względu na załamującą się  szybko powiekę nie możecie wyciągać końcówki tak jak byście chciały i linia bardzo Wam się zagina. Dzisiaj filmik w którym pokazuję jak możecie sobie z tym poradzić.
Nie obiecuję że triki będą do wykonania w każdym przypadku ale warto eksperymentować! Może sama zmiana kolejności malowania, miejsca, pomoże Wam osiągnąć zupełnie inny efekt.

Jeśli nasza powieka zagina się bardzo szybko możemy zakończyć kreskę szybciej, albo spróbować ominąć miejsce zagięcia, przejść lekko pod nim i sprawić, że nasza kreska będzie celowo zginać się blisko niego w ten sposób, że koniec wypadnie już na gładkim odcinku skóry:).






27 kwietnia 2015

Trwałe pomadki Long-Wear Lip Color.










Jeśli decyduję się na szminki, wybieram albo bardzo delikatne albo bardzo trwałe. Zwykle zależy to od koloru- w przypadku kiedy jest ciemniejszy, nasycony i wymaga idealnych krawędzi, zwykle sięgam po coś co utrzyma się jak najdłużej. Żadna z nas nie ma ochoty na myślenie o poprawkach w ciągu dnia. Szczególnie latem dobrze jest sięgnąć po coś trwałego co nie zetrze się z ust przy pierwszym łyku wody z butelki:D Co na przykład?






25 kwietnia 2015

Steam Cream- kwc? Komu go polecam?










Jak Steam Cream sprawdził się u mnie i komu mogę go polecić? Pojawił się już w paru miejscach, wiele dziewczyn bardzo go chwaliła a niektóre recenzje były niesamowicie pozytywne. Ja jakiś czas temu kupiłam go w Pigmencie kiedy się tam pokazał, głównie ze względu na owies, który dobrze wpływał na moją skórę już w kremach A-Dermy.
Skład bowiem jest naprawdę bardzo dobry:). Ale czy krem ma jakieś wady? U kogo może się nie sprawdzić?


Zacznijmy od plusów:


  • Krem jest świetną, wręcz wymarzoną bazą pod minerały dla cer suchych, lub tych, które owe minerałki nieco ściągają. Dodatkowo lekko wygładza powierzchnię skóry co sprawia, że dany podkład mineralny wygląda naprawdę dobrze. Chyba zaczęłyśmy od nietypowej zalety.



  • Bardzo dobrze koi wszelkie podrażnienia i zaczerwienienia.



  • Naprawdę dobrze i trwale nawilża. Oprócz Volux Premium z Rizette to najbardziej nawilżający krem w mojej kolekcji. Sprawdzałam go w różnych warunkach- w nocy kiedy wyłączałam nawilżacz a kaloryfery grzały, rano skóra nie była tak wysuszona jak przy innych kremach. Było naprawdę lepiej:). W ciągu dnia również nie ma potrzeby replikacji kremu. To duża zaleta i wygoda- nakładamy go raz i zapominamy o kremach:). Jeśli chodzi o nawilżanie to radzi sobie lepiej niż np Różany Make Me Bio więc jeśli on nie wystarczył, możecie spróbować SC.



Zerknijmy na skład, mamy tutaj:

napar z płatków owsianych
olejek lawendowy
wodę z kwiatów pomarańczy
olejek rumiankowy
olejek ze słodkich migdałów
absolut z kwiatu pomarańczy
masło kakaowe
absolut różany
olejek jojoba
olejek neroli
na końcu zapach (szczerze mówiąc nie wiem po co, biorąc pod uwagę lawendę, absolut róży i kwiatu pomarańczy;/) dwa parabeny.




  • Krem ma lekką, raczej wodnistą konsystencję. Aplikuje się łatwo, przyjemnie rozciera, szybko wchłania.



  • Do końca mojego opakowania zostało jeszcze sporo, bo krem jest niesamowicie wydajny. Właściwie wystarczy tylko zanurzyć w nim opuszek palca by nawilżyć cała twarz. Nie ma potrzeby przesadzania z ilością.



  • Bardzo ładnie radzi sobie z suchymi skórkami, naprawdę sprawia, że powolutku znikają.






A jak sprawa ma się z wadami?




  • W przeciwieństwie do Make Me Bio nie zauważyłam wpływu na koloryt cery.



  • Jeśli nie lubicie zapachu lawendy i podejrzewacie, że może mieć wpływ na przyjemność stosowania, lepiej nie ryzykować.  Krem pachnie naprawdę intensywnie, to właściwie w całości mocna lawedna bo kwiat pomarańczy gdzieś się gubi.




  • Niekoniecznie będzie nadawał się jako krem pod podkład na skórze mieszanej czy tłustej. Tutaj wszystko jest kwestią potrzeb i indywidualnych preferencji. Powiedziałabym, że zachowuje się podobnie jak nawilżający Fitomed. To chyba najlepsze porównanie, choć Steam Cream jest mniej gęsty to pozostawia po sobie leciutką i cienką warstwę, co może przeszkadzać niektórym dziewczynom. Dla cer suchych to zbawienie, ale jeśli macie tłustą skórę i na co dzień korzystacie z matujących kremów, nawet Steam Cream może być dla Was za tłusty.  Jeśli lubiłyście Fitomed, polubicie i Steam Cream.



Krem kosztuje około 60zł i powinnyśmy zużyć go w 6 miesięcy.
Do wyboru mamy mnóstwo pięknych opakowań, co na pewno jest plusem jeśli chcemy wybrać coś specjalnego np na prezent czy dla siebie.






Komu tek krem posłuży?

Dziewczynom które potrzebują mocnego, trwałego nawilżenia. Które lubią naturalne kosmetyki, lubią lawendowe zapachy, potrzebują czegoś nawilżającego i wygładzającego pod podkład.
Dziewczynom z suchymi skórkami, suchymi partiami na skórze, które wyłapuje podkład i na nich się osadza.
Posiadaczkom skór mieszanych z suchymi partiami. Nie nakładałabym go bowiem na przetłuszczające się miejsca na skórze, ale w innych rejonach może się sprawdzić.


Jeśli sprawdzałyście Fitomed, Make Me Bio, Sylveco i szukacie czegoś bardziej nawilżającego, Steam Cream zdecydowanie warto wypróbować.



Macie z nim jakieś doświadczenia?
Myślałyście by go wypróbować?


Buziaki

Ala

23 kwietnia 2015

Promocje w Rossmanie: Podkłady, róże, bronzery, pudry, rozświetlacze i korektory -49%.


 







Od piątku w Rossmanach kolejna przecena:). Tym razem -49% na podkłady, korektory, pudry, rozświetlacze i róże. Sama tym razem nie planuję zakupów, ale wiem że przyda Wam się taki post:>
Dzisiaj więc parę kosmetyków którym warto lepiej się przyjrzeć.

Najpierw jeszcze jedna ważna sprawa. Od ostatniej przeceny nie pojawiło się znów tak wiele nowości, dlatego większość rekomendacji pozostaje bez zmian. Nie ma jednak co pisać o tym samym dwa razy, jeśli więc szukacie większej ilości kosmetyków które możecie kupić poczytajcie:


Rossmanowe korektory, pudry, podkłady itp...


Niektóre produkty pokazuję drugi raz, dotyczy to głównie korektorów- jest też parę nowości:)





22 kwietnia 2015

Ile kosmetyków macie 'pod prysznicem'?. Jak wprowadziłam łazienkowy minimalizm.








Szampony, odżywki, pianki, żele, mydła, peelingi.... Pewnie można by wymieniać jeszcze długo, bo kosmetyków w łazience można mieć naprawdę mnóstwo. Swego czasu byłam w tym naprawdę mistrzem. Pod prysznicem zawsze miałam przynajmniej dwa szampony, parę masek i odżywek, mydeł, żeli, peeling a na półce mnóstwo kremów i balsamów.
Na studiach zdarzało mi się mieszkać z zupełnie różnymi współlokatorkami, niektóre podzielały moją kosmetyczną manię, inne były minimalistkami ale żadna mnie nie przebiła.
Chyba lubiłam mówić sobie że mam wybór:D Z czasem jednak ten 'wybór' zaczął mnie po prostu męczyć.

Stało się tak, że za każdym razem kiedy spoglądałam na wszystkie kosmetyki przypominałam sobie, że trzeba je wreszcie skończyć. Myślałam o tym, które wypadają lepiej a które gorzej i jak sobie z tymi gorszymi poradzić.... "O... ta odżywka, kiedy wreszcie ją zużyję.... może z tym szamponem była by całkiem całkiem? Może do golenia...szkoda mi ją odkładać;)". Każda zbędna rzecz wołała o przywrócenie sensu jej obecności w łazience i zajmowała myśli, kiedy właściwie miała to być chwila spokoju.

Ile kosmetyków macie u siebie pod prysznicem?



Obecnie trzymam dokładnie 5 opakowań:

szampon
maskę
odżywkę
mydło 
pasta do mycia lub peeling

do tego akcesoria:
glov
rękawicę kessa







5 kosmetyków okazało się o wiele lepszym wyjściem niż wcześniejsza wersja:

2 szampony
3 odżywki
3 maski
3 mydła!
2 peelingi
żel
pianka
2 olejki
pasta do mycia ciała


W pewnym momencie postanowiłam całkowicie oczyścić przestrzeń łazienkową. 
Niby prosta sprawa, jednak dotychczas znajdowałam milion wymówek i powodów by trzymać tam rzeczy których właściwie nie używałam, używałam rzadko lub mogłam się bez nich obejść.

Na pewno niedługo się przyda.
Na pewno niedługo się zmobilizuję i będę mieć czas by tego używać.

To moje ulubiony wymówki. Najczęściej dotyczyły kosmetyków do pielęgnacji twarzy ale też tych do włosów. Zaczęłam je sortować.








  • Wyciągamy wszystkie, układamy na podłodze- teraz widzimy, że trochę tego jest. 



  • Pomyślmy co na pewno zostaje- to kosmetyki których używamy codziennie. Kosmetyki których używamy raz w tygodniu też zostają.



  • Wszystkie inne z nadziejami na bliżej nieokreślone 'kiedyś' chowamy do pudełka. Gdyby ktoś zrobił to za nas, może nie zauważyłybyśmy że czegoś brakuje:D Jeśli bez wyciągania poleżą tam dłużej spokojnie możemy je komuś oddać lub poczekać na denka obecnych. 



  • Pudełko z kosmetykami trzymam osobno a jeśli wyciągam coś jednorazowo staram się by zawsze do niego wracało. 



  • Te które wzbudzają mieszane uczucia możemy odłożyć na bok i oddać komuś u kogo lepiej się sprawdzą. Możemy też spróbować zużyć je w jakiś inny sposób. O innych zastosowaniach bubli pisałam tutaj (klik).




  • Teraz wszytko układamy ponownie w naszej szafce. Ja akurat znów sortuję wszystko według częstotliwości stosowania- tak by mieć najczęściej używane rzeczy najbardziej pod ręką. Używane rzadziej kosmetyki trzymam wyżej. Jednak znów staram się by nie było ich zbyt wiele. 








Obecnie w szafce mam:

2 kremy
krem pod oczy
peeling K+K
dezodorant
krem na podrażnienia
miejscowy preparat na niedoskonałości
olejek
micel
olejek do włosów
serum do włosów
ałun
hydrolat
balsam do ciała
osobną kosmetyczkę z rzeczami do higieny intymnej, lekami, plastrami


Jak wyglądają Wasze zasoby?
Ile kosmetyków trzymacie pod prysznicem czy koło wanny? 
Lubicie mieć wybór czy raczej dużo miejsca?


Jutro napiszę Wam o tym co tym razem warto kupić w Rossmanach z okazji przecen:)

Buziaki

Ala





21 kwietnia 2015

Czerwona szminka na cienie pod oczami? O co chodzi:)








Jakiś czas temu parę z Was pytało mnie o filmik w którym Deepica Mutyala pokazywała jak zakrywa cienie pod oczami przy pomocy... szminki:). I to nie byle jakiej, bo wściekle czerwonej!
Stało się coś bardzo ciekawego, bo film wzbudził nadzieje w wielu posiadaczkach mocnych cieni. Wystarczy sięgnąć po czerwoną szminkę! W sieci powstało też mnóstwo filmów "red lipstick concealer fail" w których dziewczyny o 'naszej' karnacji smarują się czerwonymi szminkami pod oczami, zupełnie bezmyślnie, oczywiście z opłakanym efektem, krytykując sposób.
Jak to jest ze szminką pod oczami?:)) Warto czy nie?

Na pewno warto wytłumaczyć!




20 kwietnia 2015

Włosy puszące się i obecna pielęgnacja.










Ten post chciałam w jakiejś części zadedykować posiadaczkom włosów puszących się, głównie dzięki obecności jednego kosmetyku. To olejek lniany z dodatkami Ecolab o którym pisałam Wam tutaj (klik).
Zrobiłam sobie odlewkę i większość opakowania zostawiłam mamie (stąd jego dzisiejsza zdjęciowa absencja).

Parę dni potem mama zadzwoniła do mnie rozpływając się nad działaniem olejku na włosach. Była zachwycona: 'Nałożyłam go przed myciem a a potem włosy były tak miłe w dotyku i o wiele mniej 'sianowate', puszące!'.

Trzeba powiedzieć, że moja mama posiada piękne, bardzo grube ale też skłonne do puszenia włosy. Wiadomo też, że te siwe różnią się strukturą i potrzebują dodatkowego wygładzenia. Poza tym mama użyła najzwyklejszego drogeryjnego szamponu, nie stosuje odżywki za każdym razem. Zdecydowanie więc był to pozytywny wpływ olejku.
Nie dziwię się, bo jeśli sprawdzał się na moich włosach, najprawdopodobniej powinien zadziałać też u niej. Jednak mama nie zawsze wykazuje entuzjazm w kwestii zostawianych jej prze mnie kosmetyków i nie wszystko robi na niej wrażenie.
Dlatego myślę że jeszcze raz mogę polecić olejek dziewczynom o podobnych włosach.
W Krakowie znalazłam go w Pigmencie, w internecie można kupić go w paru miejscach.




18 kwietnia 2015

Błędy urodowe które popełniamy w młodości...







...a potem żałujemy:). O ile uproszczeniem było by mówienie, że tylko młodość niesie ze sobą chęć zmian, to na pewno efekty  eksperymentów często wtedy mają najbardziej opłakane skutki. Opłakane często dosłownie, bo nie raz zdarzało nam się pewnie ronić łzy w poduszkę nad fatalną zmianą. Na ogół nie jest tak źle, ale niektóre błędy mogą 'łazić' za nami bardzo długo;).
Sama zaliczyłam ich całkiem sporo, na szczęście wielu udało mi się uniknąć... Teraz wspominam je ze śmiechem i wiem, że żadna z wizji, pomysłów czy prób zmiany nie była trafiona. To samo dotyczy moich znajomych i zaobserwowałam ciekawą zależność- te korzystne zmiany większość z nich wprowadziła dopiero ostatnio, dobiegając trzydziestki:D


Niektóre błędy to też efekty duszy eksperymentatora czy nawet panującej mody...
Jestem ciekawa jak było u Was i czym możecie się podzielić:) Na końcu jeszcze rozwiązanie konkursu:)



Wycinanie skórek do zera.
______________________

Niebezpieczny urodowy błąd- jeden nieostrożny ruch i takim zbyt dalekim wycinaniem możemy uszkodzić macierz, co zaowocuje trwałą zmianą w kształcie wyrastającej płytki. Zadziwiająco wiele osób wymienia to jako jeden ze swoich  błędów i pracuje nad nierówną płytką, więc dziewczyny- uwaga…:) O wiele lepiej użyć np tego (klik).


Mocne rozjaśnianie włosów, milion kolorów na głowie;)
_____________________________________________

Jeśli chęć zmiany koloru wynika z pragnienia aby się do kogoś upodobnić, lub całkowicie zmienić, łatwo o wpadkę. Kiedy myślę o przykładzie na myśl przychodzi mi panująca w pewnym czasie (w gimnazjach, liceach:D) moda na coś co nazywałam borsuczą fryzurą:). Wierzch włosów był całkowicie rozjaśniony, dół całkiem czarny. To samo dotyczyło kontrastowych balejaży i rożnych kolorowych eksperymentów.

Czy zdarzało Wam się słyszeć: "kiedyś miałam ładne włosy ale zaczęłam je rozjaśniać, farbować i teraz wyglądają strasznie?" Ja słyszałam to setki razy i właściwie zawsze dziewczyny śmiały się- ale byłam wtedy głupia;). Cóż, moje czasy liceum nie były zbyt sprzyjające dla udanych eksperymentów z kolorami. Dzisiaj ciężko o dobrego fryzjera, wtedy w małym mieście trafienie na takiego było po prostu niemożliwe. Koniec kropka. Zostawały nam szamponetki, rozjaśniacze i inwencja twórcza (w plastyku wiadomo, duża- u mnie skończyło się na granacie).Teraz, nawet jeśli jesteśmy młode ale chcemy coś zmienić, łatwiej o kogoś kto doradzi delikatną zmianę. 
Na szczęście na ulicach widzę młode dziewczyny o pięknych włosach i naturalnych, oryginalnych odcieniach. Zawsze myślę że w tym względzie teraz chyba bardziej cieni się naturalność i to mi się niesamowicie podoba. 
Moja przyjaciółka od liceum zmieniała kolory- głównie przyciemniając włosy. Właściwie nigdy nie była zadowolona i dopiero teraz jest po udanej koloryzacji. Było to rozjaśnianie ale takie, któremu zdecydowanie mówię tak- sprawiło że wygląda wręcz fenomenalnie.



Golenie włosków na udach, rękach.
_____________________________

Ten pomysł podsunęła mi jedna z Was w mailu, pisząc że strasznie żałuje golenia włosków na udach bo teraz zupełnie sobie z nimi nie radzi. Wcześniej były ledwo widocznym 'puszkiem' teraz są trochę konkretniejszymi włoskami. Mam też parę znajomych z podobnym problemem. Jeśli chcemy pozbyć się włosków z różnych miejsc, najlepiej będzie postawić na wosk czy pastę cukrową. I właśnie takimi zabiegami można z czasem poradzić sobie z wcześniej golonymi miejscami.



Obgryzanie paznokci. 
__________________

Zmora wielu z nas. Jeśli łapiecie się na tym, że już w szkole zaczyna się obgryzanie, rozpracujcie ten odruch na części. To po prostu upust dla stresu i trudnych emocji, coś czym odciągamy uwagę, ruch którym wypełniamy czas. Tak samo jak sięganie po telefon (czy siedzenie i nie robienie niczego w tramwaju jest dla Was trudne?:) czy obsesyjne poprawianie włosów. Jednak obgryzanie może zniekształcić nam płytkę a na stres i tak nie pomoże.




Intensywne prostowanie. 
_____________________

Sama zaliczyłam ten etap. Pamiętam, kiedy moja kuzynka przywiozła swoją prostownicę. Cudownie było odkryć, że nie muszę wyglądać jak 'rażona piorunem', a ta zmiana sprawiła, że z prostownicą bardzo się zaprzyjaźniłam. Tak to wtedy widziałam- loki były zmorą a prostownica wybawieniem... Jednak szybko okazało się, że wyświadcza mi niedźwiedzią przysługę a z lokami po prostu nie umiałam sobie poradzić. Za bardzo skupiałam się na tym, jak się ich pozbyć żeby móc zobaczyć, jak dobrze mogą wyglądać. Z czasem moje włosy lekko się wyprostowały a ja zechciałam powrócić do loków. Odkryłam też, że ideał leży gdzieś pośrodku a najpiękniejsze włosy to włosy zdrowe. Nauczyłam się też używać prostownicy z głową i już nigdy nie sięgałabym po nią codziennie.




Zbyt mocne wyrywanie brwi.
_______________________

Niestety, długo wyrywane brwi później odrastają powoli lub w niektórych miejscach wcale... Dlatego tak naprawdę od początku warto je oszczędzać i traktować delikatnie. Co jakiś czas dać im odpocząć i trochę je zapuścić... Na szczęście widzę, że bardzo cienkie brwi dawno wyszły z mody, ale jeśli mamy duszę eksperymentatora i nigdy nie jesteśmy zadowolone, z każdą własnoręczną regulacją możemy mieć coraz mniej włosków;). Wiele z Was pisze do mnie własnie w sprawie brwi- często jesteście niezadowolone z łuku a kiedy patrzę na załączone zdjęcie myślę sobie- wow, aż szkoda dotykać, żeby czegoś nie zepsuć:). Warto zdać sobie sprawę z tego, że właśnie nadeszła moda na bardzo określony typ brwi- mocno dokładnie zarysowany, idealny z ostrymi, perfekcyjnymi krawędziami. Wygląda genialnie na zdjęciach, ale w realu może okazać się byt przerysowany. Kiedyś zauważyłam, że właściwie mało które modelki czy aktorki noszą takie brwi- a niesforne obfite łuki modelek uwielbiam. Strasznie podobają mi się też brwi Kajol z ich tendencją do łączenia się.  Po prostu coś w nich jest:).


Zbyt wysuszająca pielęgnacja.
_________________________

Niestety, w drogeriach mało jest sensownych serii dedykowanych młodej skórze. Od dawna przepis producentów to mocne żele do twarzy, matujące kremy, wysuszajcie toniki. Jeśli Wasza skóra przetłuszcza się, wcale nie muszą pomóc, a mogą nawet zaszkodzić. Sama obecnie widzę, że nawet kiedy miałam trądzik w liceum moja skóra poza tym wyglądała świetnie i nie wymagała praktycznie żadnej ingerencji a ja powinnam była cieszyć się tym jaka była. Moja znajoma ostatnio stwierdziła, że obecnie chętnie zamieniła by swoją skórę nawet na tą z trądzikiem z przed 10 lat:). Nie wiem, bo może nie było tak źle, może dopiero teraz jest źle albo po prostu my nie jesteśmy nigdy zadowolone;).  Tak czy siak, do młodej skóry należy podchodzić jak najostrożniej i traktować ją jak najdelikatniej.




Dajcie znać jak było u Was:))

Dzisiaj pogoda zdecydowanie nie sprzyja sobotnim spacerom, przynajmniej u mnie, ale mam nadzieję że u Was jest lepiej! Miłej soboty!


Buziaki

Ala



P.S  Czas też na rozwiązanie konkursu z prostownicą i suszaką- tego z YT i posta z blogu. Żałuję że nie mam dla Was więcej prezentów, ale na pewno jeszcze kiedyś uda zrobić się jakiś konkurs z akcesoriami do stylizacji:) Dziękuję za Wasze historie!
Zestawy wygrywają glenda z bloga i malgoskasm z YT.
Dziewczyny czekam na Wasze maile!

16 kwietnia 2015

Bronzer dla jasnej cery? Paletka Bronze Makeup Revolution.









Jeśli mamy bardzo jasną skórę  i szukamy bronzera odpowiedniego dla siebie, szybciej znajdziemy go miejscu z pudrami niż klasycznymi bronzerami. Wszystko dlatego, że niestety większość drogeryjnych produktów jest dość ciemnych. Dzisiaj o pewnym udanym zestawie z trochę jaśniejszymi kolorami. 

Paletki róży, bronzerów i rozświetlaczy Makeup Revolution są naprawdę godne polecenia. Głównie ze względu na całkiem przyzwoitą jakość (a w wypadku tej marki bywa różnie), ale również na duży wybór odcieni.

Znajdziemy tutaj coś ciepłego i bardziej neutralnego, beżowego.Różnica nie jest mocna, ale w przypadku różnych cer zauważalna. Za to plus bo często takie maleńkie różnice mają ogromne znaczenie, a im więcej rożnych temperaturowi odcieni dostajemy tym lepiej.  





15 kwietnia 2015

Hity i kity tygodnia.








Ładniejsza pogoda wymusiła przegląd garderoby, schowanie zimowego obuwia i małe zakupy. Szukałam niebieskich butów sportowych, które pasowały by do luźniejszych outfitów, jeansów, białej koszuli i pozwalały mi przemieszczać się szybciej. Czasem lubię chodzić na obcasach, ale robię to głównie kiedy wiem, że nie muszę się śpieszyć. Zwykle bowiem chodzę dość szybko i moje tempo w szpilkach jest mocno ograniczone:D
Niebieskie Adidas Dragon od razu przykuły moją uwagę kolorem a ponieważ nie były drogie wróciły ze mną do domu.


Przejdziemy do właściwie jedynego kitu, który tym razem ze mną nie wrócił:). Byłam bliska kupienia jednej z książki o makijażu Rae Morris, bo autorkę bardzo lubię i cenię. Jednak na szczęście przejrzałam jeszcze zawartość i byłam trochę rozczarowana. Niektóre z propozycji były troszkę niedbałe a oprócz tego nic szczególnie ciekawego tam nie znalazłam:(. Szkoda, ale chyba lepiej wypadają Face Foward albo About Face, niestety tylko po angielsku.




14 kwietnia 2015

Jak rzadziej myć włosy? Łupież i łojotokowa skóra głowy.... Szampon który pomógł Lucky'emu:)









Dzisiaj nie moja rekomendacja ale coś od Lucky'ego:). Szampon był podsunięty przeze mnie, ale go nie sprawdzałam, natomiast byłam miło zaskoczona tym jak sprawdził się u niego.

Podczas ostatniej wizyty w Pigmencie na Długiej szukałam dla niego szamponu przeciwłupieżowego, dotychczas bowiem Lucky ratował się genialnym Vichy, który niestety jest sporo droższy i trochę mniejszy. 
Natura Siberica wyróżniała się składem i choć sama wcześniej miałam średnie doświadczenie z ich szamponami, postanowiłam sprezentować go chłopakowi. Męczy go bowiem nie tylko łupież ale i łojotokowa skóra głowy z niedoskonałościami.

Szampony na łupież to generalnie osobny temat... Drogie i malutkie opakowania kończą się raz dwa. Natura Siberica kusiła dużą objętością, nie ma co do tego wątpliwości:).







Lucky dostał szampon i wyjechał na ponad tydzień. Po powrocie do domu oczywiście zapytałam o wrażenia i o to jak szampon się sprawdza. Ale dopiero po dwóch dniach sama zobaczyłam różnicę.

Dotąd Lucky musiał myć włosy codziennie, teraz spokojnie może to robić co drugi dzień. Włosy pozostają świeże na dłużej, zniknął też problem swędzenia skóry głowy.

Właściwie byłam zaskoczona bo o ile spodziewałam się złagodzenia problemu (lub przynajmniej nie pogorszenia sytuacji) to nie sądziłam, że szampon może u niego wpłynąć na przetłuszczanie się skóry głowy. 
Coś w składzie jednak zadziałało bardzo fajnie. 

Nie podejrzewam aby były to łagodniejsze detergenty, bo tutaj próbowaliśmy mnóstwa różnych produktów od tych mocnych do skrajnie delikatnych, wielu naturalnych sposobów jak np. glinki.
Na szczęście pod tym względem szampon zrobił furorę, przekazuję Wam więc pozytywne wrażenia:>


-szampon bardzo dobrze się pieni
- zapobiega problemowi swędzenia skóry głowy
-mocno uspokaja łupież i po jakimś czasie niemal zupełnie eliminuje problem


Lucy ma cienkie i delikatne włosy które ławo obciążyć. Na kwc spotkałam się z opinią że szampon obciążał włosy, my jednak nie możemy tego potwierdzić;).

Oczywiście, działać u każdego może trochę inaczej. W tym wypadku jednak naprawdę wyeliminował konieczność codziennego mycia.
Z oczywistych względów nie wiemy  czy plącze włosy i jak wpływa na te długie:). Ale może ja jeszcze sprawdzę go na swoich.








Skład mamy dobry, jak zwykle w przypadku tych produktów:). Na początku mamy ekstrakty z ziół (Oskrzelka niwalna, Bylica pospolita, Sosna karłowa, Świerk syberyjski, Jałowiec pospolity, Pokrzywa, Rumianek, Prawoślaz lekarski, Dziurawiec, Mydlnica Lekarska, Gipsówka wiechowata,Łopian). 


Piroctone Olamine ma działanie przeciwzapalne i zapobiega rozwojowi grzybów odpowiedzialnych za łupież skóry głowy. Zapach jest tam gdzie być powinien, czyli na końcu:)

Aqua, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoyl Isethionate, Cocamidopropyl Betaine, Pineamidopropyl BetainePS, Hippophae Rhamnoidesamidopropyl BetaineHR, Guar Hydroxypropyl Trimonium Chloride, Cetraria Nivalis Extract, Artemisia Vulgaris Extract, Pinus Pumila Needle ExtractWH, Picea Obovata Needle ExtractWH, Juniperus Sibirica Needle ExtractWH, Urtica Dioica Leaf Extract*, Glycerin, Anthemis Nobilis Flower Extract*, Althaea Officinalis Root Extract*, Hypericum Perforatum Flower Extract*, Saponaria Officinalis Root Extract*, Gypsophila Paniculata Root Extract, Arctium Lappa Root Extract*, Piroctone Olamine, Citric Acid, Sodium Chloride, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, CI 75810, Caramel, Parfum, Benzyl Salicylate**.



Szampon kosztował 25zł:).

W internecie można kupić go np tutaj (klik).


Na pewno warto go wypróbować jeśli mamy takie problemy ze skórą głowy. Istnieje prawdopodobieństwo że zadziała, a każda męcząca się z łupieżem osoba wie, jak dobrze jest znaleźć duży i wydajny, działający przeciwłupieżowy szampon:>

Co ciekawe uspokaja też łojotokowe problemy, za co ogromny plus. Jeśli u Was też łączą się z łupieżem, szampon może przynieść ulgę.


Mam nadzieję że jakoś pomogłam jeśli akurat czegoś takiego szukacie.

Dajcie znać czy też macie taki problem i co Wam pomaga!


Buziaki

Ala


P.S. Z przyczyn technicznych przekładamy rozwiązanie tuszowego rozdania na jutro:)




13 kwietnia 2015

Jak lepiej zakryć cienie pod oczami. Łatwy sposób na zwiększenie krycia korektora.







Macie swój idealny korektor w płynie ale czasem potrzebujecie większego krycia? Kamuflaże w słoiczkach za bardzo podkreślają suche skórki i są zbyt wysuszające? Jak wzmocnić krycie płynnego korektora bez żadnych dodatkowych czynności?:))

To wręcz banalny sposób! Mówię o nim w filmiku, jeśli jesteście ciekawe jak możemy to zrobić, zapraszam...




11 kwietnia 2015

Makijaż ślubny Charissy.








Dzisiaj coś co na blogu pojawia się rzadko, bo makijaż ślubny:). Tym razem piękna Charissa, której makijaż wykonywałam trochę po znajomości, normalnie ciężko mi znaleźć na to czas. Ale wiem, że chyba wszystkie lubimy oglądać makijaże na innych dziewczynach, dlatego przy okazji udokumentowałyśmy efekty naszej pracy.

Charissa pochodzi z Malezji i należy do dziewczyn, które na co dzień nie malują się w ogóle. To był jej pierwszy wykonywany przez kogoś innego makijaż i sama byłam zadziwiona tym jak bardzo wydobył jej atuty:).





10 kwietnia 2015

Najlepsze eyelinery na lato, czyli trochę koloru i te najbardziej trwałe...Jaki kolor dla poszczególnych oczu?








Nic nie przykuwa spojrzeń lepiej niż dobrze dobrany kolor na oczach i nic tak ładnie nie 'podbija' tęczówki jak eyeliner w pięknym odcieniu.
Jeśli nie lubimy zbyt dużego udziału bardziej czystych kolorów w makijażu, eyeliner czy kredka to na pewno idealna opcja dzięki której nie przesadzimy.

Jaki kolor będzie najlepiej pasował do poszczególnych odcieni oczu? Jak używać koloru aby osiągnąć najlepszy efekt? Mam dla Was parę propozycji fajnych kosmetyków, które dają naprawdę piękny efekt. Oczywiście wszystko możecie zobaczyć też na swatchach... A ponieważ latem szczególnie zależy nam na trwałości, dodatkowo test abyście zobaczyły które kosmetyki okazały się dosłownie nie do zdarcia:)).





9 kwietnia 2015

Dobra zalotka do rzęs za grosze.







Z zalotką właściwie się nie rozstaje. Jeśli tylko zależy mi na bardziej podkręconych rzęsach zawsze po nią sięgam, bo żaden tusz solo nie daje nawet w części tak mocnego efektu. Zalotek przerobiłam parę i nauczyłam się, że tutaj nawet tańsze sprawdzają się bardzo dobrze. Moja najstarsza zalotka ma już 6 lat i pochodzi właśnie z H&M. Ostatnio jednak pojawiły się w sklepie ładniejsze, pomyślałam więc że może być to fajna okazja aby Wam je pokazać i troszkę o nich powiedzieć. Kosztują 19zł i mogą służyć nam całkiem nieźle.


Jeśli chcecie poczytać więcej o pielęgnacji rzęs zobaczcie;




To za co lubię zalotki z H&M to cecha, która różni je od innych zalotek jakie miałam okazję stosować:).
Jest po prostu większa, a łuk w jaki wygięty jest koniec, łagodniejszy. Dobrze widać to na ostatnim zdjęciu. Dlatego okaże się lepsza dla posiadaczek większych oczu, bardziej wypukłych powiek ruchomych. Często było mi trochę łatwiej złapać rzęsy na środku, bo właśnie na ich podkręcaniu najbardziej mi zależy. Te na zewnątrz zdarza mi się często pomijać, bo wolę kiedy są bardziej proste.








Aby podkręcić rzęsy trzeba jednak nacisnąć troszkę mocniej bo sama 'dźwignia' jest zbudowana pod innym kątem niż w np zalotce maca.
Musimy więc troszkę więcej się napracować, a efekt jest ciut delikatniejszy. Zalotka ma dobrą gumkę, w opakowaniu znajdujemy też jedną zapasową. Gumka jest wypukła, co jest bardzo ważne:).

Co najważniejsze- krawędź jest dobrze wygładzona, nie ma tu żadnych ostrych momentów, pod tym względem zalotka nie odbiega od Inglota czy Maca.
Niżej możecie zobaczyć jak wyglądają rzęsy z jedną warstwą tuszu, przed i po podkręcaniu.
Tutaj też rzęsy były złapane tylko raz, bez jakiegoś specjalnego przeczesywania czy dokładania tuszu potem.






Sama zalotka oczywiście jest bardzo ładna i budowa samego modeli nie różni się od tego, który w mojej kosmetyczce przetrwał tyle lat:). Zalotka z H&M była chyba pierwszą na jaką się skusiłam i po prostu została ze mną.

Ale oczywiście zalotek na naszym rynku jest dużo. Jakie jeszcze polecam?

Na pewno warta uwagi jest zalotka z Inglota- osobiście wolę srebrną od czarnej. Właśnie ta ciemno srebrna budową bardzo przypomina maca i choć kosztuje obecnie 40zł, jest warta swojej ceny.







Niżej możecie zobaczyć jak wygląda wycięcie zalotki H&M i Mac.

Złota zalotka jest na tyle ładna, że może być sympatycznym prezentem dla przyjaciółki, która chciałaby spróbować podkręcania.
Nie ma sie co obawiać o rzęsy- tutaj kluczowa jest pielęgnacja czyli natłuszczanie najlepiej na noc. Wtedy nasze rzęsy są bardzo wytrzymałe, giętkie i odporne nawet na częste podkręcanie. Sama robię to bardzo często bez szkody dla nich.



Używacie zalotek?
Jeśli macie pytania lub jakieś problemy np z podkręcaniem rzęs piszcie!


Buziaki


Ala





6 kwietnia 2015

Pielęgnacja w domu- naturalne nowości:)








Wizyty w rodzinnym domu zawsze sprzyjają testowaniu nowych produktów do pielęgnacji i sporządzaniu naturalnych kosmetyków. Tym razem parę rzeczy jakie zabrałam ze sobą, zaczynając lub kontynuując testowanie, coś do jedzenia, picia i obecnie stosowany ziołowy 'tonik';).

Na pierwszym zdjęciu widzicie włosową ciekawostkę... Jak pewnie wiecie, olej lniany to mój ulubiony olej do włosów i od paru lat właściwie nigdy nie stosuję nic innego na dłużej. Zawsze wracam do mojego oleju który trzymam w lodówce. W Pigmencie wypatrzyłam olej do włosów Ecolab, którego bazą jest właśnie olej lniany, musiałam więc sprawdzić czy mieszanka będzie lepsza nić mój ulubieniec solo.

Co mamy w składzie?

Olej lniany, olej ze słodkich migdałów, olej z zarodków pszenicy, witaminę E, proteiny jedwabiu, kolagen.
Jest więc całkiem fajnie i ciekawie, ale przede wszystkim skutecznie. Po paru pierwszych aplikacjach z przyjemnością stwierdzam, że olej sprawdza się przynajmniej tak samo dobrze jak lniany, jeśli nie lepiej.

Nie wiem czy też sprawdzacie w ten sposób oleje, ale ja już w trakcie nakładania wiem, że będzie dla mnie odpowiedni. Właśnie lniany i jemu podobne dają na moich włosach efekt natychmiastowego wygładzenia, włosy są niesamowicie miłe. Oleje których moje włosy nie lubią, nigdy nie dają takiego rezultatu w trakcie nakładania:).

Ten olejek na pewno moim włosom służy. Są o wiele bardziej lśniące, mocniej wygładzone i mniej się puszą. Kosztuje 20zł a opakowanie jest dość spore, co jeszcze bardziej cieszy:).


W czasie pobytu w domu postanowiłam kontynuować kurację pewnym peelingiem i maseczką ale dodałam nowość- pewien świetny ziołowy tonik.






Ostatnie ziołowe zakupy zaowocowały sporą kolekcją niesamowicie ciekawych roślin, mających bardzo fajny wpływ na moją skórę. Jedną z nich jest pierwiosnek a dokładniej jego suszone kwiaty, które możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej...
Pierwiosnek ma działanie przeciwzapalne, przeciwgrzybiczne, przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe, więc dokładnie takie na jakim nam zależy w przypadku skóry z niedoskonałościami!


Ja zaparzam go na bieżąco, przy okazji sporządzania herbaty którą oczywiście wypijam (świetny na kaszel). Do pozostałości dodaję parę kropli eko octu jabłkowego i po myciu przecieram skórę takim tonikiem.
Wszystko o wiele szybciej się goi:)






Maseczki o których pisałam to dwie rzeczy, które mam u siebie już od dość dawna:). Pierwszą jest maseczka- peeling K+K czyli słynny zdzierak z Fitomedu. To moje drugie opakowanie, pierwsze bowiem zużyłam już bardzo dawno temu.
Ten peeling zawiera kwas mlekowy i kormud. Obecnie mija 5ty dzień codziennego stosowania na niektóre parte twarzy- zwykle bowiem prowadzę właśnie taką tygodniową kurację a później stosuje bardziej sporadycznie. W innym wypadku bowiem peeling jest dla mnie za delikatny, trzymam go też troszkę dłużej niż zaleca producent. Zwykle jest to w moim przypadku 15 minut.
Peeling łączy w sobie zalety peelingu kwasowego oraz mechanicznego, bardzo efektywnie ale nadal delikatnie złuszcza skórę, wyczuwamy że jest o wiele gładsza, pozwala troszkę uporać się z zaskórnikami, rozjaśnia i w jakimś stopniu zapobiega powstawaniu nowych niespodzianek.

Lubię go i myślę że niektórym z Was bardzo się przyda-produkt zbiera głównie pozytywne opinie. Może już go znacie?:)






Drugim produktem jest maseczka z glinki marokańskiej. Zwykle korzystam z glinki w proszku, tym razem wygodniej było mi zabrać taką w tubce, czyli Lerosett. Glinka marokńska to mój hit od bardzo długiego czasu, ta również sprawdza się świetnie i nie dodaję do niej już żadnych olejków. Nie pozwalam jej wyschnąć bo wtedy mocno ściąga skórę i może ją podrażnić. Jednak stosowana odpowiednio sprawia, że skóra wygląda po prostu świetnie i obecnie stosuję głównie na brodę, nos i czoło:).







Niżej jeszcze coś do jedzenia czyli dodatek do śniadania:). Awokado uwielbiam i często dorzucam do niego jeszcze jakieś orzechy i pojedyncze owoce lub częściej warzywa.


Co słychać u Was? Jak mijają Wam Święta i czas wolny? Może też korzystacie z chwili dla siebie i testujecie pielęgnacyjne nowinki?


Buziaki


Ala






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.