31 marca 2015

Eos vs Soft Lips:)









Dzisiaj mam dla Was porównanie dwóch fajnych kosmetyków pielęgnacyjnych do ust:). Sławnego Eosa i naszego tańszego odpowiednika z Sotf Lips. Czym się różnią i jak sprawdziły się na ustach? Który właściwie wolę? 


Zaczniemy od soft Lips, o którym pisałam już jakiś czas temu. Sprawdziłam dwie wersje i bardzo je polubiłam, głównie za przyjemny, słodki smak, miły zapach.
Soft lips był tak pyszny, że właściwie czasem ciężko było powstrzymać się od zlizania go:D Niestety właściwości pielęgnacyjne były troszkę słabsze, często w gorszych momentach niewystarczające. 
Działanie delikatnie przypominało mi nawilżającego Carmexa, a zwykły w słoiczku zawsze sprawdzał się lepiej.

Opakowanie jest ładne, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Na szczęście używa się go też wygodnie i nie odnotowałam większych wad.
Soft Lips jest też dobrze dostępny, bo możemy znaleźć go w większości drogerii. 
Kosztuje około 14zł i tutaj niestety zaczynają się wady. Ponieważ konsystencja jest bardziej miękka, produkt szybciej się zużywa. Tutaj w porównaniu z eosem odczuwamy, że pomimo niższej ceny wcale tak dużo nie oszczędzamy.
Produktu mamy też mniej, więc odnoszę wrażenie, że płacimy za ładne pudełeczko:).






Kuleczka balsamu eos jest większa o jakieś 30%. Możemy je kupić już za ponad 20zł, w Krakowie są stacjonarnie oczywiście w Pigmencie na Długiej (rożne wersje za 26zł;). Oczywiście tutaj też płacimy w pewnym stopniu za pudełeczko, jednak mamy więcej produktu i to jednak trochę lepszej jakości.

Eos o wiele lepiej nawilża i jest to nawilżenie dłuższe. Oczywiście porównując do Soft Lips, bo używałam też bardziej nawilżających rzeczy do ust:). Mimo to lubię eosa i właściwie nie zawiódł mnie. Nie jest to jednak coś, co szczególnie wyróżniało by się z grona dobrych balsamów. Oczywiście, plusem jest opakowanie, z którego wygodnie nam się korzysta i nie musimy majstrować przy nim palcem czy nic wykręcać. To na pewno super szybka opcja. 

Cena u nas jest jednak nadal trochę za wysoka i powiedziałabym, że eos to produkt troszkę wylansowany. Na pewno nie bez powodu, design jest bowiem pomysłowy, opakowania ładne. Ale sam produkt w środku jest po prostu normalnym, dobrym balsamem:).


Posiadam wersję miętową, która lekko i przyjemnie chłodzi, ale w przeciwieństwie do Soft Lips nie ma smaku.
Ma też lepszy, bo bazujący na naturalnych olejkach skład.






Niżej na zdjęciu widzicie dokładnie jak obok siebie prezentują się oba produkty. 
Osobiście ze względów pielęgnacyjnych wolę esoa, który po prostu dłużej zostaje na moich ustach. Przyniósł też ulgę przy boleśnie pękających i podrażnionych ustach. Czasem różne alergie ujawniają się u mnie właśnie w ten sposób i eos poradził sobie bardzo fajnie.
O wiele wolniej się też  zużywa, co jest dużym plusem i jakoś usprawiedliwia cenę:). 



Wspomniane produkty powinny jednak powinny być troszkę tańsze bo w obu przypadkach obecne nie są za bardzo niczym uzasadnione. Oczywiście w przypadku eosa w USA cena jest niższa.



Używałyście? Kojarzycie?
Dajcie znać jak u Was się sprawdzały!


Buziaki

Ala







30 marca 2015

Nowa Tołpa w Biedronkach.







Parę dni temu w Biedronkach pojawiła się nowa seria kosmetyków Tołpy, Simple. Tym samym oferta poszerzyła się o parę fajnych produktów w przystępnych cenach i co najważniejsze, dobrych składach.

Osobiście markę bardzo lubię, w śród ich kosmetyków mam też jeden hit- enzymatyczną maseczkę złuszczającą, ale bardzo długo stosowałam też wiele kosmetyków ujędrniających. Teraz ulubieńcem jest modelujący balsam ujędrniający do ciała z serii Planet of Nature. Genialnie wygładza i ujędrnia skórę.

Pewnie nie tylko ja ucieszyłam się z wprowadzenia kosmetyków do Bierdonek;).








Od razu widać, że przygotowując tą serię, Tołpa postawiła na kosmetyczny minimalizm. Nie zajdziemy tutaj mnóstwa produktów dedykowanych wszystkim skórnym problemom;). Podział jest bowiem bardzo prosty- obejmuje skórę młodą, czyli raczej tłustą i mieszaną, oraz skórę suchą, szorstką. Wszystkie kosmetyki są dedykowane skórom wrażliwym.

Kosmetyków mamy dokładnie 6.

Zielona seria dla młodej skóry zawiera:


  • oczyszczający żel- peeling do mycia twarzy
  • zwężający pory tonik 
  • matujący krem przeciw niedoskonałościom


Czerwona seria do skóry suchej zawiera:


  • regenerujący krem ochronny
  • regenerujący balsam do ciała



  • Mamy też łagodny żel- piankę do mycia każdego rodzaju skóry.









Sam pomysł jest bardzo fajny, podział prosty ale udany. Oczywiście pierwsza rzecz na jaką popatrzyłam to składy i na szczęście byłam miło zaskoczona. Tutaj kosmetyki trzymają poziom reszty produktów Tołpy i o gorszych pozycjach w składach nie ma mowy. Przewijają się tutaj te same co obecne w innych produktach ekstrakty, które często mamy całkiem wysoko:).








Ciekawe jak sprawdzą się u nas te kosmetyki- tak jak część z Was mam je od niedawna i na razie mogę powiedzieć tylko o moich pierwszych wrażeniach.


Bardzo zainteresował  mnie matujący krem przeciw niedoskonałościom. To ze względu na obecność mojej ulubionej mięty pieprzowej już 7 miejscu w składzie. Dalej mamy ekstrakt z limonki, łopianu (jak w dermo face sebio:), jałowca, goryczki żółtej, tymianku, cytryny.

Sam krem to definitywnie lekki, niemal transparentny żel, który zupełnie nie ma prawa obciążać skóry, lekko matuje, ekspresowo się wchłania i nie pozostawia żadnej warstwy.


W żelu do mycia dla cery młodej mamy ten sam zestaw roślinek+ ekstrakt z torfu, puder bambusowy, wosk z otrębów ryżu siewnego:).

W zwykłym żelu do każdego rodzaju skóry znajdziemy głównie mleczko migdałowe, hialuronian sodu, pochodną mocznika oraz mleczan sodu.











Krem regenerujący i ochronny ma bardziej bogatą konsystencję a zaraz po wodzie w składzie masło shea. Dalej znajdziemy między innymi skwalan, pantenol, alatoinę i glicerynę. Zdecydowanie nada się dla posiadaczek skór suchych.

O masło shea opiera się też balsam do ciała.


Design jest jak zwykle w przypadku Tołpy ładny i prosty. W całym zestawie brakuje mi w zasadzie tylko czegoś do demakijażu:).



Każdy z nich sprzedawany jest obecnie za 16.99:). W mojej przesyłce od Tołpy znalazła się jeszcze książka... Znacie ją?:)



Wybieracie się po te kosmetyki?. Macie jakiś swoich ulubieńców z tej firmy?


Buziaki


Ala





28 marca 2015

Gąbeczki Real Techniques dla Was. 3 sposoby na lepsze wykorzystanie swojej gąbki + jak ją wyczyścić.









Dzisiaj coś miłego na dobry początek weekendu:). Od sklepu Cocolita mam dla Was gąbeczki Real Techniques, a tym razem aby je zdobyć, wystarczy zgłosić się, zostawić mi maila i polubić Cocolitę na fb jeśli macie konto (klik).

Ja opowiem o moich wrażeniach z korzystania z gąbeczek i  o tym jak używać ich efektywniej oraz jak można je umyć, bo to zawsze przysparza troszkę problemów:D


Obecnie posiadam już trzecią gąbeczkę tej firmy. Jakiś czas temu zastanawiałam się też nad gąbeczką Mac, ale Real Techniques niczym jej nie ustępuje, a cena jest bardziej przystępna. Teraz nie zamierzam zamieniać jej na inną, bo jestem całkowicie zadowolona.





27 marca 2015

Przydatny gadżet do brwi i to, czego aktualnie używam.









Dzisiaj o pewnym przydatnym gadżecie, który pomaga mi w ujarzmianiu brwi i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył:). Ale nie tylko, bo też o kosmetykach, których używam ostatnio.
O brwiach pisałam na blogu już wiele razy, pokazywałam Wam pomocne produkty, sposoby i błędy jakich możemy unikać.

Jeśli chcecie zobaczyć więcej, zerknijcie w linki niżej:












Moje brwi potrafią być dość niesforne. Głównie dłuższe mają tendencje do wywijania się na górze i na początku bywały bardziej wystające, niż na najwyższym odcinku.
Na pewno wiele dziewczyn wie o co chodzi, wiele razy wysyłałyście mi zdjęcia swoich brwi i często miałyście z nimi ten sam problem.






Aby uzyskać idealny kształt, zwykle przeczesywałam je szczoteczką po czym delikatnie przycinałam od góry, używając nożyczek do skórek. Od góry włosków nie wyrywałam prawie w ogóle, chyba, że pojedyncze wyrastające sporo poza linią.

Ostatnio mocno ograniczyłam wyrywanie i usuwam włoski tylko z poza linii brwi- na samej linii często daje im całkowicie odrosnąć, łuk się wtedy lekko pogrubia a ja za jakiś czas ewentualnie znów wracam do starego kształtu. 






Ostatnio odkryłam jednak maleńką golarkę z Rossmana:). Wcześniej szukałam zestawu z Ardell, ale nie był już dostępny, więc postanowiłam dać szansę małemu, szaremu urządzeniu.
Muszę przyznać, że spisało się genialnie i niesamowicie ułatwia przycinanie brwi, co na pewno przyda się wielu dziewczynom. Jeśli Wasze brwi wymagają lekkiego podcięcia lub już to robicie, musicie kupić małą golarkę kosmetyczną:).






Mamy tutaj dwie końcówki, które możemy wykorzystać do przycinania. Jedna jest dłuższa, mierzy około centymetra. Wystarczy przyłożyć ją od góry, by jednym ruchem idealnie skorcić włoski. Możemy to zrobić bardzo precyzyjnie i jest to niesamowicie wygodne.

Druga końcówka jest mniejsza- ma około 3-4 milimetrów.  Można z nią popracować naprawdę dokładnie:).

Urządzenie działa na baterię i może być też stosowana do strefy bikini:).

Kosztuje 14 zł i wygląda dokładnie tak (klik).






Całość brwi nadal podkreślam cieniami i tutaj trzymam się raczej jasnych odcieni, by całość nie była zbyt przytłaczająca. 
Ale mam też miejsca w brwiach, które wymagają 'dosztukowania' włosków i to czymś ciemniejszym niż cień. 

Nie robię tego zawsze, ale jeśli chcę by wszystko wyglądało bardziej spójnie, w przerzedzonych miejscach rysuję cieniutkie ciemniejsze linie.
Używam do tego ciemnego brązu z Aqua Brow.

Nie wypełniam nim całych brwi, bo to jedna z gorszych rzeczy jakie mogłabym zrobić (posiadam numer 40). Były by o wiele za ciemne i za mocne. Patrz błędy w podkreślaniu brwi.
Z pomocą super pędzelka do kresek Maestro, rysuje pojedyncze włoski- to lekkie 2-3 pociągnięcia pod koniec brwi i tyle.

Nowością do brwi jest u mnie paletka dwóch kolorów Art Deco, w kolorze Brown, ale często korzystam też z Inglota oraz... pudru do konturowania Kevyn Aucoin:).








Dzięki przycięciu brwi właściwie przez cały dzień są odpowiednio ułożone. Jeśli chce je jeszcze utrwalić, sięgam po odżywkę do rzęs Celia- to najlepszy utrwalający kosmetyk do brwi jakiego używałam:) Więcej na jego temat pisałam tutaj (klik).

Zdarza mi się też sięgać po kredkę do modelowania brwi z Nyx, którą lubię za to, że lepiej niż żel jest w stanie ułożyć pojedyncze włoski względem innych:).




Jak jest z Waszymi brwiami?


Jeśli macie 'brwiowe' pytania piszcie śmiało:) Być może chciałybyście podesłać mi w linku zdjęcie brwi i zapytać o coś dokładnie.
Jeśli potrzebujecie pomocy w innych kwestiach też dajcie znać.



Buziaki

Ala





25 marca 2015

Ocm: moja mieszanka i ciekawe olejki.









Jakiś czas temu pisałam o demakijażu (klik) i przy okazji pytałyście mnie o moją mieszankę do ocm. Z oczyszczania skóry olejami korzystam już parę ładny lat i udało mi się maksymalnie ją udoskonalić i dopasować do własnych potrzeb. Te zmieniały się na przestrzeni czasu często w dość diametralny sposób, a obecny mix jest owocem właśnie takich zmian.

Ponieważ jakiś czas temu problem z niedoskonałościami się nasilił (klik), sięgnęłam po ciekawe olejki o działaniu antybakteryjnym. Tym sposobem zagościły u mnie ciekawostki, jakich pewnie nie zobaczycie nigdzie indziej. Moja mieszanka do ocm jest bowiem naszpikowana antybakteryjnymi wspomagaczami:) 

Zaczęło się od zbawiennego wpływu mydła aleppo, co naprowadziło mnie na trop olejku laurowego. Ten bowiem znany jest ze swoich antybakteryjnych właściwości i u mnie nawet stosowany solo sprawdzał się lepiej niż choćby marula (klik). Niestety nie mam już opakowania, więc go nie pokażę ale w internecie jest dość łatwo dostępny.


Kolejnym dodatkiem jaki musiał znaleźć się w mieszance był olejek lawendowy. Nie eteryczny, ale dokładnie ten (klik) , trochę inny ale o tych samych świetnych właściwościach. Już bardzo dawno temu pisałam o okładach na niedoskonałości z wywaru lawendowego i myślę, że lawendę na pewno warto przypomnieć:). Obecność olejku w rożnych kosmetykach zawsze działała na mnie bardzo dobrze, chyba nawet lepiej niż olejek z drzewa herbacianego.



Na zdjęciu; werbena, lawedna, tymianek.





Często dodaję też olejku z werbeny. Na początku lubiłam dolewać go głównie ze względu na zapach, bo razem z lawendą dawały wyjątkowo ciekawe połączenie, które wieczorem genialnie uspokaja i daje przyjemne poczucie odprężenia. Chyba jeszcze o tym nie pisałam, ale z pewnością jest to kolejny plus korzystania z ocm:).
Olejek z werbeny wykazuje też działanie antybakteryjne, jest częstym dodatkiem do kremów z olejkiem arganowym, werbena bywa też obecna w eko dezodorantach bo jej działanie wpływa na przyjemniejszy zapach potu. Ja posiadam dokładnie ten (klik).


Innym ciekawym dodatkiem jest olejek tymiankowy. Wywaru z tymianku to genialna opcja dla cer trądzikowych oraz skóry głowy o podobnych problemach. Przepis na taka wcierkę podawałam tutaj (klik) a sam tymianek wykazuje ogromne działanie przeciwbakteryjne. Moj to ten ze skarbów maroka, bo nigdzie indziej na taki nie trafiłam (klik). 

Moje olejki bazowe często się zmieniają i to raczej te wymienione wyżej powinny zyskać takie miano, bo raczej z nich nie rezygnuje. W obrębie podstawy wprowadzam co jakiś czas zmiany, raczej z ciekawości. Obecnie stosuje olejek konopny, który polecam tez wszystkim podatnym na zapychanie dziewczynom. Przewinął się u mnie tez olej lniany, z orzechów włoskich.
Oczywiście w mojej mieszance znajduje się też olejek rycynowy.


Proporcje to u mnie rzecz dość ruchoma, zmieniam je zależnie od stanu skóry. Olejek rycynowy to zawsze przynajmniej 20-30%.
Około 20% to też olejki dodatki, reszta to baza;). Nie zawsze dodaję też olejki specjalne, ale staram się ich trzymać bo zdecydowanie poprawiają stan mojej skóry w porównaniu do klasycznej mieszanki.



Używałyście ocm? Jak wrażenia? Czym teraz oczyszczacie twarz?


Buziaki


Ala






23 marca 2015

Ciemne usta: Nyx Copenhagen i inne, jaśniejsze ulubione produkty.






Ostatnio w hitach pokazywałam Wam ciemną, matową szminkę Nyx Copenhagen i dzisiaj chciałabym pokazać ten kolor dokładniej:). Nie tylko ten, bo w poście znalazły się różne ulubione ostatnio produkty do ust. Jest więc błyszczyk, konturówki... wszystkie bardziej intensywne.

Na pierwszym zdjęciu konturówka Nyx, idealna do wszelkich śliwkowych szminek. Kolor Prune to piękny, chłodniejszy i bardziej purpurowy odcień.

Niżej widzicie właśnie błyszczyk Max Factor w kolorze Polished Fuchsia. To taka delikatniejsza, lekko transparentna wersja dla tych dziewczyn, które chcą delikatnie przyciemnić usta, ale nie zależy im na mocnym kolorze. Błyszczyk po prostu nadaje ustom lekkie czerwone zabarwienie,  może nawet bardziej malinowe i wygląda ślicznie. Bardzo dobrze się go nosi, bo nie jest lepki, ma miły, delikatny zapach i nie wywołuje na ustach żadnego nieprzyjemnego uczucia;).





22 marca 2015

Paletka dla blondynek o niebieskich oczach, ale nie tylko. Zoeva Rose Golden Palette.









Troszkę minęło od czasu kiedy Zoeva wypuściła nową paletkę Rose Golden i dzisiaj na chłodno przyjrzymy się temu, dla kogo jest stworzona a u kogo się nie sprawdzi.
Kiedy patrzę na kolory znajdujące się w opakowaniu na myśl przychodzą mi makijaże aniołków z pokazów VS. Mamy tutaj 5 ciepłych kolorów, idealnych dla dziewczyn o tym samym typie karnacji. Do tego neutralny mat,  piękny ciemny brąz, chłodną szarość, które sprawiają, że połączenie jest o wiele ciekawsze.


Cała paletka jest bowiem wariacja na temat złota i brązów z domieszką różu... Brązów które są bardziej złote, opalizujące na bardziej rdzawy czy pomarańczowy odcień. Sam odcień ciepłego, różowego złota troszkę się tutaj przewija w ciepłych i chłodniejszych wersjach. Większość kolorów jest jasna, jeden perłowy brąz jest ciemniejszy, jeden mat jest bardzo jasny







Przyjrzyjmy się po kolei kolorom- od lewej rząd pierwszy:


Luster to zgaszona kawa ze sporą ilością mleka:). Jest to dobry, matowy kolor bazowy. Dość uniwersalny, pasujący do cieplejszej i neutralnej karnacji.


Reflective Elegance to najjaśniejszy perłowy brąz, raczej ciepły ciepły z odrobiną rdzy, być może nawet różu, ale dosłownie odrobiną i to w jasnej wersji. Idealny dla oczu niebieskich.

Cooper is King to oczywiście klasyczna rdza, ciemniejsza i bardziej intensywna, niemal czerwona. Może być fajnym dodatkiem do smoky na niebieskich oczach, albo akcentem przy fioletowym smoky na zielonych:). Jest też stworzona do oczu piwnych i tutaj też wymaga mocniejszej oprawy- ciemnej linii rzęs, kreski itp.

Shining Bright to delikatnie bardziej chłodny odcień, ale dalej mamy tutaj brąz z lekko rdzawym podbiciem, idealny dla oczu niebieskich i zielono niebieskich:)


Rusty Petals to piękny, ciemny brąz. Jest też wręcz stworzony do smoky eyes na oczach niebieskich, zielonych i nawet brązowych.








Foil to brąz o bardziej ugrowym, złotawym odcieniu, jednak nadal jest trochę podobny do Reflective Elegance. Jest perłą z drobinkami, bardzo ładnie wygląda na niebieskich oczach, pasuje do ciepłej karnacji ale ładnie wygląda też na oczach brązowych.

Just a Rose jest bardzo intensywnym kolorem który można określić jako połączenie złota z różem opalizującym na pomarańczowo:). To jasny kolor który bardzo ożywia makijaż, może ładnie wyglądać na oczach piwnych i niebieskich.

Golden Rule przypomina stare złoto, skłania się  bardziej w stronę ugrów, jest najbardziej 'żółtym' odcieniem w paletce. Tylko dla dziewczyn o ciepłej karnacji i raczej dla oczu brązowych. Przywodzi na myśl stare złoto.

Harmony to szarość, lekko wpadająca w fiolet.

Wonder Full to ciemny, brązowy chłodny mat, idealny do przyciemniania lini rzęs, smoky i podkreślania załamania.








Rose Golden to paletka idealna dla posiadaczek niebieskich oczu. Tutaj tylko Cooper is King może okazać się zbyt czerwony, reszta jest raczej bezpieczna. Co ważne, niezależnie czy jesteśmy ciepłym, czy chłodniejszym typem znajdziemy tu coś dla siebie. Dotąd w wielu paletkach brakowało aż tak wielu subtelnych odcieni jakie mogły by wykorzystać dziewczyny o niebieskich oczach. Śmiało możemy je łączyć, paletka jest spójna, raczej nie ma słabych punktów.


Może sprawdzić się też na oczach brązowych. Tutaj również chłodne i ciepłe brunetki znajdą coś dla siebie:). Właśnie im bardziej przyda się Cooper is King, szczególnie jeśli lubią mocniejszy makijaż. Polecam go jednak cieplejszym dziewczynom. Ten kolor pięknie łączy się z Rusty Petals i Wonder Full.


Choć paletka nie porwała mnie od początku i sama nie sięgam po nią często, doceniam jej zalety i zdecydowanie polecam np blondynkom o niebieskich oczach. W tym filmiku pewniej niemieckiej youtuberki widać o co mi chodzi- kolory pięknie podkreśliły jej tęczówkę (klik).



Paletkę można dostać np na Minti, ale obecnie trzeba poczekać na nową dostawę (klik). 








Dobrze, że pojawiła się taka paletka, bo tak wiele fajnych, pasujących do niebieskiej tęczówki odcieni jeszcze w jednej nie było:)



Niestety, muszę przyznać, że to też pierwsze opakowanie paletki Zoeva, które mi się nie podoba;D.



Dajcie znać czy o niej myślałyście! Podoba Wam się czy nie zrobiła na Was wrażenia?




Buziaki

Ala








20 marca 2015

Hity i kity tygodnia.

\





Dzień dobry:)). Dzisiaj pogoda dopisuje i przynajmniej u Krakowie jest pięknie. Czy któraś z Was miała chwilę by urwać się z pracy i obserwować zaćmienie? 
Dzisiaj seria której dawno nie było...

Tym razem zaczniemy do kitu, który nie sprawdził się na moich włosach. Bb Straight Blow Dry miał utrzymywać włosy wyprostowane lub wysuszone na szczotce dłużej w takiej formie, ale jakoś mnie nie zachwycił i nie podpiszę się pod pozytywnymi opiniami jakie zdobywa w internecie. Stosujemy go przed suszeniem czy prostowaniem i wysoka temperatura ma uaktywniać jego działanie. Nie jest zły, ale właściwie spodziewałam się większego wygładzenia:)


Niżej hit o który często pytacie:). Choć na blogach królują Wellingtony, ja wybrałam dla siebie zegarek Parfois, który kupiłam jakiś czas temu. Zdziwiło mnie, bo w sklepie znalazłam naprawdę parę ładnych modeli (około 120zł) i ciężko było się zdecydować. W tej cenie to chyba najlepsza opcja.







Pielęgnacyjne hity to super delikatna szczotka do szczotkowania ciała Stenders. Obecnie to najlepsza szczotka jaką posiadam, delikatniejsza od mojej Khaja ma też większa powierzchnię i masuje się nią bosko. Jako największa ambasadorka szczotkowania już od lat, bardzo polecam. 


Obok słoiczek z żółtym kremem z róży Efasoil. ten dedykowany skórze mieszanej i naczynkowej, ratował mnie w czasie uczulenia bo był jedynym mazidłem, które nie podrażniało. Piszę mazidłem dlatego, że jest to typowy krem o konsystencji olejku w formie stałej:). Idealny na zimę, raczej na noc, zdecydowanie nie na dzień. Ale i tak polecam bo Efasoil ma fajne składy, kremik spisał się super kiedy potrzebowałam czegoś bardziej tłustego.








Dalsza część kitów do włosów czyli odżywka Melu Davinesa, ich All in One Milk (czarna buteleczka) i ich ampułki. Właściwie żaden produkt nie poradził sobie na moich włosach:(. Zachwycona maską NouNou pokładałam w nich większe nadzieje, ale niestety nie mogę ich Wam polecić. Szczególnie ampułki to wielka pomyłka, mleczko właściwie nie wpływa na włosy.
Szkoda, ale póki co i tak zostaje przy genialnej masce NouNou:).



Niżej krem do biustu Lass o którym pisałam tutaj (klik), oraz ukochana chustka z H&M.







Ostatnio udało mi się upolować dwie rzeczy. Małą torebkę- woreczek vintage, do której mieści się mnóstwo rzeczy i która strasznie mi się przydaje, oraz książkę o stylizacji włosów, którą jakiś czas temu przeglądałam w księgarni. 


Torebka świetnie urozmaica proste outfity. Mam sentyment do rzeczy z takimi ręcznie wyszywanymi elementami:).


Książka to Good to Great Hair, w której znajdujemy głównie patenty na fryzury. Ładnie wydana i pełna fajnych fotografii zdecydowanie jest inspirująca:). Była przeceniona na 19 zł w księgarni angielskiej w galerii krakowskiej, więc nie mogłam jej sobie odpuścić.







Jednym z większych hitów nie tylko tego tygodnia ale też poprzednich, okazały się kwiaty:). Choć nie zawsze mam czas na wstąpienie do kwiaciarni, staram się robić to częściej i wpadam też na stoiska z kwiatami koło domu. Kwiaty kupuję najróżniejsze, małe, zupełnie dziwne, skromne lub duże i niesamowicie kolorowe:). To jeden z tych małych szczegółów, które sprawiają, że atmosfera w domu jest o wiele przyjemniejsza!






Kosmetyki do makijażu, jakie ostatnio się sprawdziły to:

Aqua Brow- ciemny  u brunetek pozwala na domalowanie pojedynczych ciemnych włosków. Sama używam go właśnie w takiej roli, jeśli linia brwi przerzedzi się bo któryś kluczowy włosek wypadnie:D Czasem zdarzają się takie na krawędzi, ciemny brąz ładnie puste miejsca wypełnia.

Eyeliner Colour X-pert Max Factor. Nazywam go moim eyelinerem basenowym, bo genialnie zniósł pływanie:). Ma błyszczące winylowe wykończenie które uwielbiam i jest naprawdę wodoodporny.

Biały lakier Opi, bardzo często na paznokciach ostatnio.

Brązująca baza W7 o której pisałam tutaj (klik). Używam jej właściwie codziennie;).

Matowe szminki Nyx Soft Matte Lip Cream w nowych kolorach czyli boski ciemny Copenhagen i jaśniejszy bardziej czerwony Monte Calro. Oba są boskie, to kolejne moje udane kolory z tej serii.







Na początku tygodnia trafiła do mnie miła niespodzianka od Somersby, czyli ich nowy smak. Tym razem jest to limonka i kwiat bzu czyli Somersby Elderflower Lime. Jestem ogromną fanką syropów z bzu (najlepiej domowych!) i nawet nalewek, a nowość całkiem pozytywnie mnie zaskoczyła. Właściwie nie przepadam za piwami smakowymi, ale kiedy zaczyna robić się cieplej czasem milo jest sięgnąć po coś chłodnego i bardziej słodkiego. Wyczuwamy tutaj kwiat bzu ale też... winogrona, których akurat w składzie nie ma;). Limonka jest bardziej dyskretna, głównie nadaje lekko kwaśny posmak, choć całość jest słodka. Ja akurat wyczuwam też odrobinę czegoś co przypomina smak wytrawny:).

Chyba wolę tą wersję od klasycznego jabłka, bo ma w sobie coś ciekawszego i coś, co kojarzy mi się z jakimś smakołykiem.
#Somersby #ElderflowerLime







Ostatnio jest mi też miło z powodu zostania ambasadorem akcji Dla Schroniska, w której możecie z pomocą ich strony kupić coś dla wybranego zwierzaka. 
Każdemu podopiecznemu schronisk objętych akcją poświęcono parę zdań, możemy więc zobaczyć 'kogo' obdarowujemy i wybrać wsparcie w postaci pieniędzy potrzebnych na jedzenie, akcesoria, legowiska;). Widzimy też co zwierzak już posiada (klik) :). Taka forma zdecydowanie bardzo mi się podoba!



Przy okazji wrócił temat adopcji kotka, zobaczymy co z tego wyjdzie:).

Obok genialne słodkości z galerii Tortów Artystycznych na Bożego Ciała i Floriańskiej.








Jeśli macie pytania piszcie koniecznie, dzisiaj na pewno na każde odpowiem!

Buziaki

Ala

19 marca 2015

Triki makijażowe- kreska i trwałe czerwone usta.









Dzisiaj triki ułatwiające wykonanie klasycznego makijażu. Coś, co pomaga narysować kreskę nawet jeśli końcówka naszego eyelinera nie pozwala na wyciągnięcie ostrego końca, sposób na super trwały kontur ust bez użycia konturówki:).
Akurat filmików z czerwonymi ustami było mało, mało też było sposobów na stworzenie mixu, który był by wyjątkowo trwały- w tym filmie właśnie taki znajdziecie:). Zapraszam do oglądania!








Zdarza Wam się nosić taki klasyczny makijaż? Jeśli tak, na jakie okazje?


Buziaki

Ala




18 marca 2015

Wodoodporny eyeliner za 9zł?






Marzenie! Muszę przyznać że skusiłam się i miałam spore nadzieje, niestety, nie do końca spełnione. Zaczęło się od tego, że eyeliner Studio Lash wygrzebałam w kosmetyczce koleżanki. Jakiś czas temu polecała mi je też jedna z Was. Aplikator gąbeczka był największym zaskoczeniem, bo okazał się być tak miękki i 'elastyczny' jak moje ulubione pędzelki w eyelinerach. Pomyślałam, że to jeden z nich eyelinerów z którymi będzie mi się świetnie pracować. Zdecydowanie wolę miękkie końcówki niż te twarde, ale to kwestia przyzwyczajenia.

Skusiłam się na dwa Miss Sporty- Studio Lash i wodoodporny Pump Up Booster. Pierwsze wrażenia były zdecydowanie zachęcające. Sprawdziłam oba na dłoni, wodoodporny okazał się zgodnie z oczekiwaniami ciut ciemniejszy niż klasyk. Ma też bardziej błyszczące wykończenie. Po przetarciu odrobiną wody Studio Lash skapitulował od razu, Pump Booster wytrzymał i poddał się dopiero po mocniejszym tarciu, choć tutaj i tak spodziewałam się większej trwałości.








Pomyślałam- ok nie jest źle. Ostateczny test oba produkty przeszły jeszcze na moich powiekach.
Studio Lash faktycznie nie jest trwały. Choć czerń wypada ładnie a samym eyelinerem operuje mi się super wygodnie, to zdarzało mi się go po prostu zetrzeć. Najczęściej spotykało to koniec kreski, kiedy zapominałam że w ogóle je mam;). Jeśli jednak uda nam się go nie dotknąć, trzyma się na oczach około 8 godzin, co jest całkiem dobrym wynikiem.

Pump Up Booster jest bardziej trwały niż klasyczna wersja i to oczywiście plus. Nie jest jednak tak, że na wodę nie reaguje w ogóle, lub po prostu zaczyna się rolować bez rozmazywania. Woda czy łzy zdecydowanie są w stanie go rozmoczyć, choć zajmuje to więcej czasu i wymaga użycia siły- czyli np udziału opuszków:D


Efekty moczenia i przecierania widzicie niżej.





Oba reagują też na tłuszcze- kremy, podkłady, korektory. Najlepiej nakładać je na cienie, bo to znacząco wpływa na ich trwałość.

Nie są to produkty złe, jednak jeśli szukamy naprawdę wodoodpornego eyelinera w płynie zdecydowanie bardziej polecam ten z Essence. Eyeliner Max Factor też jest wodoodporny i ma winylowe wykończenie.


Miałyście doświadczenia z tymi eyelinerami? Jakich teraz używacie i który jest Waszym ulubieńcem?

Buziaki

Ala






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.