Uwielbiam testować kosmetyki polecane przez Was, tym razem będzie parę słów właśnie o takim produkcie:) Przy okazji któregoś z postów o pielęgnacji włosów, jedna z Was zwróciła moją uwagę na kosmetyki marki Phyto. Od tego posta minęło już sporo czasu, a ja ostatnio nastałam się na produkty tej marki w aptece w galerii krakowskiej.
Poczytałam o nich troszkę na makeupalley i postanowiłam wypróbować dwa. Dziś pokażę Wam pierwszy, kupiony niedawno.
Zdecydowałam się na roślinny balsam dyscyplinujący Phytodefrisant. Producent poleca stosowanie go do włosów naturalnie falowanych, kręconych lub po zabiegu trwałej
ondulacji, aby je odżywić i nawilżyć. Produkt ma wzmacniać i nawilżać włosy bez nadmiernego obciążania.
Marzył mi się nawilżający i wygładzający kosmetyk roślinny, do stosowania kiedy chcę lekko je wyprostować. Opinie na makeupalley niesamowicie mnie zachęciły, dziewczyny pisały o lekkich, błyszczących nawilżonych włosach, które z każdą aplikacją wyglądają coraz lepiej:) Zastanawiałam się również jak sprawdzi się przy lokach i czy będzie wpływał na ich skręt.
Zauważyłam że zupełnie nie muszę się przejmować czy nie nałożyłam go zbyt blisko skóry głowy... Mało tego, zauważyłam że ją również świetnie nawilża nie obciążając i nie przetłuszczając włosów u nasady.
Będzie to idealny produkt dla dziewczyn które prostują włosy na szczotce lub prostownicą i chcą je dodatkowo nawilżyć. Świetnie spisze się na włosach puszących się, suchych i zniszczonych.
Nakładamy go na mokre włosy i suszymy jak zwykle... Po wyschnięciu moje włosy były lekkie, jedwabiste, lśniące i niesamowicie miłe w dotyku. O żadnym obciążeniu nie ma mowy.
Ostatecznie do produktu przekonał mnie skład, kosmetyk zawiera bowiem ekstrakt z rumianku, prawoślazu, szałwii, zapaliczki i chrzanu oraz... czosnku:) Przy czym pachnie naprawdę delikatnie i neutralnie.
Althaea Officinalis Root Extract (Mucilage Vegetal) (Botanical Origin), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (Matricaire) (Botanical Origin), Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract (Sauge) (Botanical Origin), Allium Sativum (Garlic) Bulb Extract (Botanical Origin), Cochlearia Armoracia (Horseradish) Root Extract (Raifort) (Botanical Origin), Ferula Assa Foetida Root Extract (Ferula) (Botanical Origin), propylene glycol, caprylyl glycol, methylisothiazolinone.
Już widzę że dla moich suchych włosów to będzie idealny lekki nawilżacz! Kosztował 55zł, znajdziecie je w niektórych aptekach.
Mam zamiar nabyć jeszcze jeden produkt tej firmy i tym razem będzie to olejek stymulujący wzrost włosów, który również zbiera same pozytywne opinie:) Działania balsamu nie sprawdziłam jeszcze na lokach ale myślę że może przeciwdziałać skręcaniu i puszeniu włosów przy zetknięciu z wilgotnym powietrzem. Nie sądzę natomiast by miał osłabiać skręt jeśli suszymy włosy z dyfuzorem:)
Jeśli szukacie czegoś takiego, warto spróbować. Włoski miękkie i gładkie jak po silikonach... bez silikonów:)
Następnym ulubieńcem jest kupiony na allegro pigment Illamasqua w kolorze Ore. Widziałam wcześniej swatche w internecie i kiedy przypadkiem na niego trafiłam postanowiłam zobaczyć jak się spisze.
Kolor jest piękny, pigment ma w sobie maleńkie drobinki. Ciemne złoto czy średni brąz, jakkolwiek nazwiemy ten odcień, prezentuje się pięknie szczególnie na mokro. Już odkryłam że o wiele lepiej moczyć go czymś lekko nawilżającym: tonikiem czy fixerem niż samą wodą bo jest wtedy o wiele trwalszy.
Z jego pomocą możemy uzyskać naprawdę metaliczny złoty makijaż oka. Bardzo mnie do siebie przekonał i wiem że jeśli trafi mi się jakaś okazja na pewno skuszę się na inne odcienie. Z tego co widziałam inny sprzedawca ma je na allegro, mój kupiłam za około 45zł.
Opakowanie jest bardzo ładne, produktu jest dużo (wbrew pozorom:) no i zachwyca intensywnością.
Dajcie znać jeśli miałyście styczność z Phyto lub Illamasquą:)
Na dziś planowałam filmik ale pewnie przesunie się na jutrzejszy wieczór... Wybieram się do Katowic na Intel Extreme Masters i pewnie wrzucę go stamtąd:>
Buziaki
Alina