Jedna z Was napisała mi, że przy każdym skoku TSH widzi różnicę w stanie włosów- pomyślałam- ze mną było dokładnie tak samo! Lata temu kiedy zaczęły się moje problemy z tarczycą, zanim jeszcze otrzymałam wyniki, wiedziałam o co chodzi bo moje włosy zupełnie się zmieniły! To chyba dobry pomysł na krótki post:) Mam nadzieję że będzie pomocny!
Czy pielęgnacja włosów przy dużej nidoczynności spisana jest na straty? Czy da jakikolwiek efekt?
Podobne pytanie zadała jedna z Was pod filmem na kanale Urodomaniaczki. I niestety, coś w tym jest.
Choć może brzmi to troszkę nieprawdopodobnie, naprawdę przy każdym większym skoku TSH możemy odczuć zmianę struktury włosów. Kto sam tego nie przerabiał, nie będzie wiedział, że włosy bardzo szybko mogą zmienić się z przyjemnych w totalne druciane, suche sianko.
Wydaje mi się, że taką zmianę w większym stopniu czują dziewczyny z wysokoporowatymi włosami, bo te niskoporowate znoszą wahania TSH troszkę lepiej. I oczywiście, samo badanie TSH nie jest jedynym jakie pozwala nam określić stan hormonów, ale choć zyskało u nas złą sławę, jako jedyne zapisywanie przez lekarzy, to tak naprawdę jest bardzo ważne. Dlaczego?
Ponieważ właśnie TSH najszybciej odzwierciedla zmiany w pracy naszej tarczycy. Organizm stara się utrzymać równowagę oraz T3 i T4 na jak najlepszym poziomie, ale po TSH od razu zobaczymy, że coś nie jest ok. Tak samo szybko możemy zobaczyć zmiany po włosach oraz brwiach i rzęsach.
Te ostatnie będą szybko się przerzedzać, te pierwsze zrobią się zupełnie inne w dotyku. I w jednej chwili wszystko co wypracowałyśmy pielęgnacją potrafi niemal zniknąć. Całą gładkość trafia szlag, nagle nasze najlepsze maski zupełnie nie dają efektów.
W takiej sytuacji nie ma co zmieniać dotychczasowej pielęgnacji, bo żadna inna nagle nie zdziała cudów. Najważniejsze, to skupić się na poprawie pracy tarczycy i postarać się wyłapać zmiany, jakie nastąpiły w naszym życiu. Przyjrzyjmy się diecie- co ostatnio dodałyśmy lub co odjęłyśmy. Możemy popatrzeć na nią np. po kątem ilości zjadanego jodu- to temat na osobny post ale często za dużo lub za mało jodu może nam zaszkodzić. Każda z nas musi znaleźć swój idealny punkt. Dlatego patrzymy, czy dodałyśmy np multiwitaminę z jodem lub przestałyśmy ją jeść. Może nagle pokochałyśmy spiruliny lub sushi i jemy dużo jodu w algach, albo zrezygnowałyśmy z czegoś takiego, co było częścią naszej diety.
A może w ostatnim czasie spożywałyśmy dużo nabiału? Oczywiście stres również ma ogromne znaczenie. Z tego względu, że zmiennych jest dużo, polecam tarczycowy dzienniczek gdzie notujemy zmiany, razem z temperaturą ciała mierzoną razem i w ciągu dnia:)
Choć temperatura ciała kobiet zmienia się w raz z cyklem, to i tak możemy w ten sposób śledzić jak skutecznie pracuje nasza tarczyca. In temperatura ciała niższa, tym gorzej ale jeśli w efekcie wprowadzonych zmian dietetycznych czy w stylu życia, nasza temperatura rośnie, to świetnie!
W ten sposób możemy również określać ile zjadanych alg nam służy a ile to już za dużo. Co ciekawe- wiele kosmetyków też zawiera jod i jeśli ktoś ma go w diecie bardzo dużo, dodatek z kosmetyków może przeważyć szalę. Tutaj macie bardzo ciekawy podcast na ten temat:
Tutaj macie dwa inne posty, które mogą Was zainteresować:)
Jeśli chodzi o włosy, kluczowe będzie na pewno uporanie się z przyczyną problemu z tarczycą. Musimy wykluczyć problemy autoimmunologiczne oraz błędy dietetyczne, ale pamiętajmy, że każdą sytuację da się rozwiązać i to my mamy całkowity wpływ na stan naszego zdrowia.
Dlatego nie ma co się poddawać i warto walczyć o zdrówko- nie tylko o włosy:D
Jeśli macie pytania piszcie!
buziaki
Ala
Niestety u mnie tarczyca wpłynęła przede wszystkim na rozwinięcie się alergii na sporo detergentów, masło shea i pewnie jeszcze inne rzeczy. Moja pielęgnacja włosów jest niestety okrojona i dostosowana głównie do tych alergii, nad tym ubolewam, bo np. nie mogę używać łagodnych detergentów (wszystko z końcówką glucoside uczula), a przy mocnych moja skóra głowy się przetłuszcza i wpadam w błędne koło. Ale ze wszystkiego da się wyjść, najważniejsze to uświadomić sobie, że tu musi działać nie tylko pielęgnacja, ale też dieta i zdrowy styl życia - i to powinniśmy mieć na 1 miejscu :) dlatego walczę już ze swoimi słabościami jedzeniowymi, a dzięki Tobie Alino wierzę, że mogę bardzo podreperować swoje wyniki tarczycowe; nawet jeśli nie uda mi się odstawić tabletek, to wierzę, że mogę unormować sprawę. Dajesz bardzo dużo nadziei tym, że sama się wyleczyłaś i dziękuję Ci za to :)
OdpowiedzUsuńMęczę się z niedoczynnością tarczycy od dziecka, można powiedzieć, że nawet od urodzenia. Rzadko mam problemy z włosami, chociaż są okresy ich wypadania, no i lubią się plątać. Ostatnio walczę z nadczynnością polekową, która też się zdarza ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoim wpisem w 100%. Od zawsze miałam słabe włosy, rzęsy i przerzedzone brwi, które nie chciały rosnąć. Odkąd dowiedziałam się, że mam problem z niedoczynnością tarczycy i wprowadziłam leczenie oraz świadomą pielęgnację moje włosy przeszły niesamowitą metamorfozę i urosły za łopatki. Niestety ubiegłe lato nie było moim najlepszym - dużo stresu, przeprowadzka, szczepienia, okrojona dieta = pogorszone wyniki tarczycowe i podwyższone TSH. Teraz odczuwam tego skutki - to co osiągnęłam do tej pory z dnia na dzień odeszło w niepamięć - włosy lecą garściami, rzęsy i brwi coraz słabsze, ogólnie gorsze samopoczucie ale nie poddaję się. Włączyłam suplementację, wracam do sprawdzonej pielęgnacji i wierzę, że będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń