Cienie mineralne są moim zdaniem mocno niedoceniane. W śród moich znajomych posiada je stosunkowo niewiele dziewczyn, zniechęconych nie tyle cenami, co sporymi pojemniczkami.
Przy dość dużych pojemnościach mamy wrażenie, że nigdy ich nie zużyjemy. Sama coś o tym wiem, bo faktycznie moje mineralne cienie zużywam bardzo powoli i często nie widzę ubytku przez długi czas.
Jednak ta cecha jest też sporym plusem:)
Dlatego jeśli wybieramy minerały, najlepiej postawić na kolory pierwszej potrzeby- będziemy sięgać po nie o wiele częściej i nasza inwestycja będzie bardziej trafiona.
Cienie mineralne kuszą pięknymi, mieniącymi się, szalonymi kolorami. Choć posiadam chyba wszystkie najpiękniejsze odcienie, w których byłam totalnie zakochana, czas pokazał, że sięgam po 3-4 kolory i tą to najzwyklejsze brązy oraz złoto...
Może nie do końca takie najzwyklejsze:)
. Zdecydowanie wyróżniają się bowiem z mojej kolekcji pięknym wykończeniem, o które trudno w przypadku cieni w kamieniu. Zobaczcie jak pięknie prezentują się na skórze:
To tylko próbka ich możliwości:). Największą zaletą cieni mineralnych jest to, że efekt mocno różni się przy nakładaniu na mokro i na sucho. Oba bardzo mi się podobają, ale pod wpływem wody cienie na skórze zmieniają się bardzo- całkowicie z nią stapiają i stanowią idealną podstawę do makijażu no makeup, jeśli taki lubicie:)
Zobaczcie jak wyglądają w akcji i poczytajcie co wykorzystałam do makijażu....