30 grudnia 2014

Wygraj minerały Annabelle Minerals. Recenzja podkładu rozświetlającego.







Dzisiaj, dzień przed sylwestrową zabawą mam dla Was ostatni w tym roku konkurs i coś dla fanek kolorówki. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji testować mineralnych podkładów, róży i korektorów, możecie skusić się i wziąć udział. 
Od Annabelle Minerals mam dla Was trochę prezentów. O tym co trzeba zrobić możecie poczytać na końcu posta.

Przy okazji konkursu, pokażę coś co jakiś czas temu obiecałam, czyli podkłady o rozświetlającej formule.




29 grudnia 2014

Makijaż na Sylwestra, makijażowe przymiarki.






Dzisiaj czas makijażowych przymiarek sylwestrowych i przy okazji poćwiczymy wykonywanie pewnego typu makijażu. Zdradzę Wam jak zaczynam i jakie triki trochę mi pomagają.

Niżej możecie zobaczyć efekt. Sam makijaż nie jest zbyt skomplikowany, nie jest to też nic nowego a jedynym urozmaiceniem są maleńkie kryształki do ciała, przyczepione pod jedną z kresek. Często zdarzało mi się stawiać na brokat lub lśniące kreski, tym razem jednak jest trochę skromniej. 

Jest to natomiast makijaż który może powiększyć oczy i mogą go wykorzystać dziewczyny, z opadającym kącikiem (lekko go podnosi) lub delikatnie opadającą powieką.




28 grudnia 2014

Maska Planeta Organic,a Dead Sea Naturals, Regenerująca.







Polecona mi przez znajomą maska Planeta Organica już od jakiegoś czasu zajmuje miejsce w mojej łazience. Dzisiaj trochę o tym jak sprawdziła się na moich włosach i czy polecam ją dziewczynom o podobnym typie.
Obietnice producenta są duże. Mamy tutaj minerały z Morza Martwego, które mają działać na włosy i skórę głowy (choć akurat ja nie nakładałabym maski w jej okolice), olejki, wosk pszczeli...


Skład jest całkiem ok, warto przyjrzeć się produktowi.

Skład: Aqua enriched with Dead Sea Salt Minerals, Cetearyl Alcohol (emolient), Olea Europaea Fruit Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Behentrimonium Chloride (konserwant, antystatyk), Cetyl Esters (emolient), Cetrimonium Chloride (zapobiega elektryzowaniu), Bis-Cetearyl Amodimethicone (lekki silikon), Aminopropyl Phenyl Trimethicone (lekki silikon), Panthenol, Glyceryl Stearate(zmiękcza), Cyclopentasiloxane (silikon lotny), Hydrolyzed Wheat Protein, Bees Wax, Tocopheryl Acetate, Parfum, Hydroxyethylcellulose, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Citric Acid.





26 grudnia 2014

Najlepszy sposób na...







... ziołowy, delikatny peeling i  maseczkę:). Po dniu świątecznego odpoczynku wracamy z pomysłami na pielęgnację. Tym razem super prosty, tani i łatwy w wykonaniu przepis, który pozwoli nam na zabawę z ziołami, nawet jeśli nie posiadamy ich solo.
Wiele z nas ma bowiem w kuchni herbatki ziołowe. Gotowe zestawy o ciekawych składach, które mogą okazać się idealnym składnikiem upiększającego naszą skórę peelingu czy maseczki (albo nawet obu w jednym;)).
Wiele ziołowych peelingów w proszku zawiera właśnie zmielone zioła. W naszym wypadku wystarczy tylko przeciąć torebkę herbaty i zacząć zabawę!





Ziołowe herbaty w torebkach, mają też tą przewagę, że są odpowiednio rozdrobione. O ile zwykle chcąc wykorzystać zioła jako peeling, musimy zmielić je z innymi składnikami w młynku do kawy, tutaj wszystko jest gotowe i nie wymaga od nas praktycznie żadnego nakładu sił;).


A efekty? Oczywiście mogą być świetne! Do tego możemy zmobilizować się do zdobycia podstawowej wiedzy na temat ziół, jakie znajdują się w naszej mieszance.

Sposób jaki pokazuje jest też genialnym patentem na to, by jakoś wykorzystać zawartość torebek po wypiciu herbaty. Ziół możemy bowiem używać na sucho (tak jak na zdjęciach) i po zmoczeniu lub nawet zaparzeniu. Łączymy więc przyjemne z pożytecznym i dodatkowo otrzymujemy świetny kosmetyk:).


Ja chciałam wykonać mieszankę, która najpierw posłużyła by mi jako nawilżająca maseczka a później jako peeling, kiedy zaczęłabym masaż i zmywanie.
Użyłam herbatki Pukka Love, o następującym składzie:

kwiat rumianku ( 25%), kwiat limonki , kwiat bzu, płatki nagietka, korzeń lukrecji, kwiat róży (5%), kwiat lawendy (5%).

Uśmiechnęłam się na widok płatków nagietka (wzmacnia naczynka), lukrecji (łagodzi) oraz lawendy (działa antybakteryjnie). Maseczka zapowiadała się świetnie!





Rozcięłam dwie torebki herbaty i dodałam do nich odrobiny wrzącej wody, tak aby stworzyła się papka. Na zdjęciach widzicie suchą wersję, ale generalnie zaparzenie ziół będzie wzmacniało ich działanie.
Dodałam odrobiny kremu nawilżającego i jogurtu naturalnego. Wszystko oczywiście zmieszałam, zostawiłam na godzinkę i nałożyłam na twarz na 20 minut. Przy zmywaniu wykonałam lekki masaż a drobinki ziół zaczęły lekko złuszczać skórę.


Oczywiście możecie bawić się przepisem i mocno go udoskonalać. Dodawać olejki, mieszać kremy, dodać glinki, hydrolaty, witaminy. Jednak samo rozcinanie i wykorzystywanie ziołowych herbat to naprawdę świetna sprawa.
Najpierw z takiej herbaty możemy wykonać parówkę, do maski dodać glinki która oczyści naszą skórę. Opcji jest mnóstwo.






W ramach eksperymentów i pielęgnacji na wyjeździe, wypróbowałam olejowania moim nowym ulubionym olejkiem do masażu, Łaźnia Agafii, ujędrniającym;).


Skład ma ciekawy:
Składniki: Pinus Pumilio Leaf Oil (olej cedrowy), Нippopha Rhamnoides Oil (olej rokitnikowy), Amaranthus Caudatus Seed Oil( olej z amarantusa), Lathyrus Aleuticus Extract (olej z groszku aleuckiego) , Organic Citrus Medica Limonum Peel Oil (organiczny olejek cytrynowy, Olea Europaea Fruit Oil (olej z oliwek).

i ten olejek z amarantusa na włosy bardzo mnie kusił. Zresztą rokitnik też, bo to jeden z moich pierwszych olejków i mam do niego sentyment:). Efekty są całkiem fajne, myślę że ze względu na zawartość cedru, to też dobry olejek na skórę głowy.

Niżej jeszcze jeden ulubieniec, którego za jakiś czas porównamy z Zoevą...


Dajcie znać co u Was słychać, jak spędzacie wolny czas:). Jeśli macie pytania oczywiście piszcie, dzisiaj jestem w drodze, ale będę do Was zerkać!

Buziaki

Ala


24 grudnia 2014

Świąteczne ozdoby i życzenia dla Was!






Dzisiaj na pewno wszystkie jesteśmy zajęte, więc wpadam do Was tylko z życzeniami:). Udało mi się wczoraj dotrzeć do domu, ale trzymam też kciuki za te z Was, które są jeszcze w podróży.
Mam nadzieję, że akurat te Święta będziecie mogły wspominać wyjątkowo miło i uda Wam się być blisko ze szczególnie ważnymi dla Was osobami. 

Dla mnie te Święta będą bardzo ważne, dlatego na głównym zdjęciu widzicie prezent od mojej Mamy, serduszko z którego zamierzam zrobić broszkę:). Niżej trochę innych ozdób i najstarsze bańki w naszej kolekcji. Mam nawet jedną bańkę 'staruszkę' liczącą sobie aż 63 lata:). No i uroczą choinkę z guzikami mojej Cioci, której przesyłam gorące buziaki!

Gdzie spędzacie te Święta? Dajcie znać jak Wasze przygotowania, przede mną jeszcze troszkę 'ogarniania' się i kolacja:). Jeśli macie jakieś pytania piszcie, pewnie co jakiś czas do Was zerknę:)

Buziaki

Ala







23 grudnia 2014

Wygraj mini prostownicę, suszarkę lub suszarko lokówke Bosch Style To Go!








Dzisiaj zgodnie z obietnicą mam dla Was kolejny konkurs (grudzień to miesiąc prezentów, do wygrania będzie jeszcze kolorówka:), w którym dla siebie lub bliskiej osoby będziecie mogły zdobyć wybrany przyrząd do stylizacji włosów Style to GO marki Bosch.
To suszarka, prostownica, suszarko-lokówka i na pewno nie są to standardowe urządzenia. To, co tak naprawdę wyróżnia je spośród innych, to rozmiary.
Style to GO jest bowiem serią podróżną, a każdy produkt możemy spakować bez niepotrzebnego obciążania bagażu.




Nie wiem jak Wy, ale mi zdarza się podróżować z suszarko-lokówką czy prostownicą i miniaturka takiego produktu to dla mnie naprawdę spore ułatwienie.

Prostownica Style to GO jest naprawdę maleńka (18,5 cm) i mieści się nawet do torebki. Możemy bez problemu zabrać ją na imprezowe przygotowania u znajomej, wyjazd z pracy, weekend.
Oczywiście posiada ceramiczną powlokę a na zewnątrz metalowe płytki umożliwiające pokręcenie włosów w loczki. Płytki są małe, dlatego jeśli chcemy wyprostować włosy, zajmie nam to odrobinę więcej czasu, ale genialnie nadaje się do poprawek, 'zapanowania' nad fryzurą i bez problemu możemy to zrobić prawie wszędzie;). Przydaje się więc w sytuacjach awaryjnych.
Co ciekawe, zauważyłam że sam kabel jest chyba najcięższym elementem :D.





Loki jakie możemy na niej wykonać są oczywiście mniejsze, jeśli chcemy możemy rozprostować je też w ładne, naturalne fale. Mniejszą prostownicą możemy też dotrzeć do nasady włosów, co mi akurat czasem pomagało, bo włosy z przodu, bliżej skóry, lubiły wykręcać się w różne strony.
Szuszarko-lokówka przydała mi się przy suszeniu włosów i odbijaniu ich od nasady. Moje włosy po encanto wymagają tylko lekkiego przeczesywania przy suszeniu i używałam jej do suszenia przodu włosów, który chciałam ułożyć w konkretnym kierunku. Pod względem stylizacji moim ulubieńcem pozostaje jednak prostownica, bo z suszarko-lokówki długie włosy lubiły uciekać. Na pewno będzie lepsza przy stylizacji włosów do ramion.





Mini suszarka kompaktowa to również sprzęt, który przydaje się na wyjazdach. Ta przede wszystkim świetnie leży w ręce i jest niesamowicie wygodna. Zaginana rączka rozkłada się odsłaniając wygodny chwyt. Mocą nie ustępuje większym suszarkom i radzi sobie tak samo dobrze, jest w stanie wysuszyć włosy bardzo szybko. Jeśli często wyjeżdżacie, mała suszarka to na pewno must have. Jednak przydatność takiego urządzenia możemy najbardziej poczuć w czasie wakacyjnych wyjazdów, kiedy trafiając w różne miejsca (szczególnie jeśli wybieramy opcję namiotową:) możemy mieć z suszarką problem.

Na pewno warto mieć u siebie jedno mini urządzenie do stylizacji, z którego pełnowymiarowego odpowiednika korzystamy najczęściej;). Mi najbardziej przydawała się prostownica, ale jestem ciekawa jaki produkt wybrałybyście dla siebie!




Mam dla dziesięciu z Was zestawy Style to GO marki Bosch - suszarkę, suszarko-lokówkę i prostownicę. 

Aby wziąć udział w konkursie, wystarczy opisać krok po kroku swoją idealną fryzurę na Sylwestra. Jak ją przygotowujecie, czego używacie, jak wygląda efekt końcowy? Jeśli chcecie możecie podesłać mi zdjęcia na brunettesheart@poczta.fm

Zostawcie mi też maila. Regulamin (klik).


Na Wasze zgłoszenia czekam w komentarzach do 7 stycznia.


Buziaki

Ala


P.S na rozwiązanie konkursu z wizytą jeszcze musicie poczekać, choroba trochę namieszała, ale będzie na dniach:).

22 grudnia 2014

Cienie pod oczami. Mocno kryjący korektor, jak nakładać, jak uniknąć zbierania w zmarszczkach.








Dzisiaj trochę o zakrywaniu mocnych cieni pod oczami. Często dostaje od Was pytania o właściwy korektor, ale niestety muszę powiedzieć, że znalezienie najlepszego produktu to tylko połowa sukcesu.
Bardzo, bardzo ważnym aspektem jest bowiem aplikacja. Jeśli nie mamy dużych problemów oczywiście zwykłe roztarcie korektora pod oczami pomoże, jednak kiedy zależy nam na kryciu, trwałości i naturalnym wyglądzie, trzeba czegoś więcej.

Najważniejszą rzeczą często okazuje się nawarstwienie produktów, właściwe połączenie ich ze skórą oraz utrwalenie.
Dobrze wiedzą o tym dziewczyny, które pomimo stosowania mocnego korektora często spoglądają w lusterko aby dokonać poprawek czy zetrzeć nadmiar zebrany w zmarszczkach.
Zdarzało mi się pracować z dziewczynami, mającymi z cieniami duże problemy. Jeśli chcemy w takim wypadku wykonać mocniejszy makijaż oka, zwykłe przetarcie nawet najbardziej kryjącym korektorem pod oczami nie będzie wystarczyło.
Jeśli jednak zrobimy to w odpowiedni sposób, nasz makijaż w tym miejscu przetrwa nawet 12 godzin.









Jeśli dobrze nałożymy korektor pod oczy:


  • nie będzie podkreślał zmarszczek
  • nie będziemy musiały poprawiać go w ciągu dnia
  • nie musimy przecierać do placami w ciągu dnia i nakładać ponownie
  • nie będzie sprawiał że skóra będzie wyglądać gorzej wieczorem



Sama nie mam problemów z dużymi cieniami ale jeśli mam gorszy dzień, a mam zamiar wykonać np smoky eyes stosuję mój ulubiony sposób.

Od jakiegoś czasu łączę dwa produkty. Nie zawsze tak robiłam, ale uwielbiam ten patent i jeśli w swoich zbiorach posiadacie korektory płynne i te w słoiczkach, polecam Wam eksperymenty:D


W moim przypadku będą to:

ten kamuflaż Lumene (klik)
i ten niebieski korektor Lumene z ulubieńców (klik)




Dlaczego łączę te dwa produkty?

Chodzi mi o mix ich różnej konsystencji, dzięki której tworzymy coś co zachowuje się niestandardowo;)

Jak wiecie, korektory w słoiczkach mają to do siebie, że nie zmieniają konsystencji na skórze w znacznym stopniu. Nie zasychają i często są raczej tłuste aby zapewniać krycie ale nie przesuszać skóry. Te płynne często zasychają na skórze, utrwalając się i  wtedy rzadziej będą podkreślać załamania.
Dzięki połączeniu dwóch produktów mogę zwiększyć krycie, a całość dalej będzie lekko zasychać pod okiem i będzie bardziej trwała.
Do tego małego odkrycia doprowadziła mnie sytuacja, kiedy tylko te dwa produkty miałam pod ręką i chciałam trochę przyciemnić produktem w słoiczku ten pod oczy, bo był delikatnie za jasny.
Okazało się że taka mieszanka jest wręcz genialna więc polecam Wam eksperymentowanie z podobnymi produktami.

Oczywiście kolor też jest o wiele lepszy:).





Nakładam je pod oczy z pomocą pędzelka do cieni Anabelle Minerals. Wolę go od tego do korektora, bo jakoś łatwiej mi wklepać nim produkt dokładniej i dociskać. Właśnie to wklepywanie jest bardzo ważne, nie rozcieram go bowiem ale dociskam miejsce przy miejscu.

Tak nałożony produkt zostawiam do przeschnięcia i w tym czasie maluję rzęsy. Jeśli zależy Wam na mocnym kryciu, bo macie duże cienie albo wykonujecie smoky eyes, to najlepsza opcja.

Po chwili wracam pod oczy (będziecie wiedziały kiedy produkt lekko wysechł)  i znów delikatnie dociskam produkt, tym razem jednak tylko czystym opuszkiem palca. Tak sprawimy że finalnie wszystko lepiej stopi się ze skórą i delikatnie zbierzemy nadmiar bez strat w kryciu. Nie rozcieramy!:)






Pamiętacie paletkę cieni Mac z Hitów i Kitów (klik)?

Kolor Oh My Darling okazał się ledwie widocznym, lekko satynowym, transparentnym cieniem idealnym do utrwalania korektora pod oczami, dlatego na jego rzecz zrezygnowałam z pudrów. Te klasyczne, matowe nie sprawdzały się u mnie najlepiej ale bardzo lubiłam i nadal lubię Flawless Silk Powder z Lily Lolo.
Jeśli czujecie, że transparentne maty to nie to, dajcie szansę innym, może okaże się, że są o wiele lepsze.

Może macie jakieś wyjątkowo delikatne cienie w kolorze skóry, które są lekko transparentne, nie całkowicie matowe i na pozór były do niczego?:)


Mój puder/cień też nakładam opuszkiem. Jeśli robimy to na kimś innym lepiej będzie użyć gąbeczki. Tutaj znów ważne jest dociskanie. Musimy użyć troszkę więcej siły (to nie jest po prostu nakładanie pudru) aby stopił się z naszym korektorem. Chodzi o utrwalenie, nie o to, aby stworzyć widoczną warstwę produktu.
Upewnijmy się, że jest go dostatecznie dużo. Często popełniamy błąd chcąc nałożyć tylko minimum, kiedy musimy wyczuć, ile pudru nasz korektor może jeszcze przyjąć. Jeśli dobrze go zaaplikujemy, najprawdopodobniej będziemy potrzebować więcej niż zwykle.

Jeśli używałyśmy matu, być może na sam koniec będziecie chciały użyć utrwalającego sprayu. Przepis na taki wykonywany samemu znajdziecie tutaj (klik).


Niedługo pokażę Wam zdjęcia korektora pod wieczór, niestety teraz rozłożyła mnie grypa i na razie biuro dowodzenia jest w łóżku:)
Dobrze że post był gotowy już wcześniej:).

Czekam na Wasze patenty na cienie pod oczami!

Buziaki

Ala




20 grudnia 2014

Lakiery i coś do ust...






Muszę przyznać że uwielbiam lakiery do paznokci i tych Wibo, miałam sporo jeszcze zanim dostałam od nich przemiłą przesyłkę:). Zwykle sięgam po ich lakiery kiedy mam ochotę na ciekawy kolor czy fakturę oraz trochę eksperymentów. Zdecydowanie ich niska cena sprawia, że często zdarza mi się wrzucić jakiś do koszyka i nosić na paznokciach do momentu, w którym nie skusi mnie inny odcień. Mam też parę kolorów do których wracam i dzisiaj w śród tych prezentowanych na zdjęciach też się takie znajdą.


Jakiś czas temu kupiłam kolor z serii Wow Granite Sand, w przesyłce znalazłam inne odcienie. Bardzo podoba mi się widoczny z lewej, chłodny nr 1, dalej jaśniejszy nr 2 i ostatni w szeregu nr 3.
Uwielbiam wszelkie piaskowe lakiery i mam ich w zbiorach sporo a te z Wibo lubię za wyczuwalną strukturę i całkiem duże (np w porównaniu do Paese) drobinki.


Między nie wkradł się ciemny lakier z innej ulubionej serii Wow Glamour Sand, czyli kolejny piaskowy lakier, tym razem z błyszczącymi drobinkami.






Taki lakier kupiłam kiedyś jeszcze w ramach starszej limitki, w innych opakowaniach i był to całkiem ciemny kolor. Tym razem wypróbowałam dwa; bordową trójkę i bardziej granatową czwórkę.

Ta czwórka podoba mi się najbardziej, na zdjęciach niżej widzicie jak ładnie opalizuje na zielono. Daje naprawdę 'kosmiczny' efekt, troszkę jak galaxy nails. Trójka to raczej nie mój kolor ale na paznokciach wygląda całkiem ładnie.





Piaskowe lakiery zyskały moją sympatię głównie dlatego, że nie wymagają takiej perfekcji w nakładaniu i nawet po paru dniach wyglądają dobrze. 
Jeśli coś się ukruszy, zupełnie tego nie widać a nawet większy błąd łatwo naprawić- pomalowany na nowo koniec stapia się idealnie z resztą 'chropowatej' płytki. U mnie wystarczyły dwie warstwy. 

Pod tym względem tak dobrze nie jest już z matowymi lakierami. Tutaj bardziej widać zadrapania i musimy bardziej się pilnować. 
Seria Chic Matte to właściwie matowe 'rodzynki' moich zbiorów, bo wyjątkowo rzadko sięgam bo matowe lakiery i zwykle sprawę załatwia matujący top coat. Ale dwa kolory bardzo przypadły mi go gustu, są to jasna dwójka i ciemna czwórka obie widoczne niżej.
Na końcu w rzędzie szóstka, która w naturze jest troszkę cieplejsza ale akurat mi nie przypadła do gustu.
Krycie jest dobrze, dwie warstwy zupełnie wystarczą.

Na samym dole jeszcze duety czyli Posh Box. Tutaj zdecydowanie niebieski najbardziej mi się podobał, ale generalnie lubię kobaltowe odcienie. Top coat zawarty w zestawie też wygląda całkiem fajnie, zamierzam wypróbować go na jasnych, naturalnych odcieniach.





Od lewej w pierwszym rzędzie: Wow Sand 1, 2, Chic Matte 4, 2 z transparentnym lakierem.
Wow Sand 3, Posh Box kobaltowy, Wow Glamour Sand 4, 3.
Lakiery kosztują około 8zł.




W paczce znalazły się też produkty do ust. Akurat szminki z Wibo zdarzało mi się kupować (lubiłam Elixiry), więc obecność nowej Glossy Temptation bardzo mnie ucieszyła.
Szminki są delikatne, nawilżające, przypominają raczej bardziej nasycone balsamy a konsystencja skojarzyła mi się ze szminkami Celia.
Mają ładny zapach i nie łamią się tak łatwo jak Elixiry, które lubiły totalnie się rozbabrać;). Sprawdziłam 3 ładne róże, które widzicie na zdjęciach:

od lewej nr 3, 5, 6.

Szminki kosztują około 7zł i jeśli szukacie czegoś lekkiego, delikatnego i przyjemnego na pewno warto na nie zerknąć. Nie wysuszają i nie podkreślają zbytnio suchych skórek:).





Lip Lacquery chciałam sprawdzić jakiś czas temu, ale później nie mogłam ich znaleźć. Zacznijmy może od wad i przejdźmy do zalet:).
Na pewno musimy trochę napracować się przy równej aplikacji. Aby pokryć całe usta, potrzebujemy dwóch podejść, po przeschnięciu pierwszej warstwy. Kolory są bardzo intensywne, ale same lakiery dość nawilżające i nie kryją w 100%. Niestety, jeśli nie położymy ich równo mogą tak samo schodzić z naszych ust.

Plus za niewysuszanie ust, obłędny zapach, oraz to, że są w stanie pokryć nawet wnętrze ust. Dokładnie nie wnętrze, ale miejsce w którym często żadne szminki już mi się nie trzymają:)).
Po nałożeniu nie doskwiera nam uczucie ściągnięcia, ale lakiery nie wytrzymują 8 godzin i wymagają poprawek.

Kosztują 10zł i można kupić je jeszcze w sklepie internetowym (klik).Swoją drogą to dobry sposób na odnalezienie produktów, które z Rossmanów dawno poznikały:).







Niżej na ustach w pierwszym rzędzie szminki Glossy Temptation: 6, 5, 3.
Lakiery: 3, 1, 2.






Jestem ciekawa czy też posiadacie jakieś lakiery tej firmy i które kolory (lakierów lub produktów do ust) są najbardziej 'Wasze':).

Jutro zdradzę Wam mój sposób na maskowanie cieni pod oczami, mam nadzieję że taki patent się przyda:)

Jeśli macie pytania piszcie!

Buziaki

Ala




18 grudnia 2014

Zaoszczędzisz czas dzięki tym kosmetykom do makijażu:)

 






Istnieją takie kosmetyki do makijażu, które mogą bardzo przyśpieszyć jego wykonywanie. 
Z ich pomocą pomalujemy się niemal ekspresowo, co oczywiście bywa ważne, szczególnie rano, lub w innych momentach dnia kiedy się śpieszymy.
W moim wypadku to, co najbardziej przyśpiesza cały proces, to produkty w sztyfcie.
Moimi ulubionymi są podkłady, bo to właśnie ich nakładanie zajmuje dosłownie chwilkę. Parę przeciągnięć i jesteśmy gotowe do wyjścia...






17 grudnia 2014

Hity Tygodnia.









Dziś znów Hity Tygodnia i tym razem więcej kosmetycznych ciekawostek:). Na początek jednak coś, co nie jest z kosmetykami związane, ale jest absolutnym hitem.
Jeśli posiadacie dużo ubrań, których kolor chcecie odświeżyć warto zaopatrzyć się w farbę do materiałów Simplicol. Nie wiem czy też przechodziłyście ten etap, ale ja w pewnym momencie intensywnie farbowałam na czarno większość rzeczy:). Było to dawno temu, a w czasach mojego liceum, ubrania farbowało się gotując je w farbie w większych garnkach. Do pewnego momentu myślałam, że  w tej kwestii nic się nie zmieniło, a okazało się, że na rynku są farby, które umożliwiają farbowanie w pralce. Farba genialnie odświeża kolor, nie brudzi pralki, efekt jest naprawdę świetny.
Farbę znalazłam w drogerii Pigment/Jasmin a Długiej ale jeśli nie jesteście z Krakowa możecie poszukać ich na allegro.





14 grudnia 2014

Wypadanie włosów, problemy ze skórą głowy. Wygraj wizytę u trychologa.









Dzisiaj mam dla Was kolejny konkurs i post, który może zainteresować dziewczyny borykające się z wypadaniem włosów lub generalnie z problemami dotyczącymi skóry głowy. Dowiecie się w czym może pomóc nam trycholog i na czym polega wizyta w gabinecie, a na samym końcu będziecie mogły takie wizyty wygrać.

Jakiś czas temu razem z Luckym miałam przyjemność odwiedzić gabinet trychologiczny Pani Edyty Pawluś, Centrum Zdrowego Włosa, mieszczący się w Krakowie na ulicy Szlak 12. Wcześniej zdarzało mi się robić tam zakupy, ponieważ sam gabinet, połączony jest ze sklepem w którym znajduje się mnóstwo ciekawych kosmetyków do włosów. Właśnie stamtąd pochodziła wcierka Min Rin o bardzo fajnym składzie (klik).

Mogłam zadać Pani Edycie parę pytań, również zebranych od Was na facebooku:). Cały 'wywiad' możecie przeczytać niżej, mam nadzieję że wszystko dobrze wyjaśni.





13 grudnia 2014

Najbrzydsze na świecie...






...naturalne mydło, to na pewno mydło Afrykańskie. Każde wygląda trochę inaczej, niektóre są  ciemniejsze, inne trochę jaśniejsze ale przy nich mydła Aleppo to królowe piękności:).
Mydła Afrykańskie są jednak wyjątkowo delikatne, jeśli więc szukacie dobrego mydła na początek a Wasza skóra nie wymaga dodatkowego antybakteryjnego działania, taki 'brzydal' może być strzałem w dziesiątkę. 

Co dokładnie zawiera?

Oczywiscie w całości wykonane jest z naturalnych składników, pochodzących z zachodniej Afryki. Znajdziemy w nim masło shea, olej palmowy, olej kokosowy i trochę popiołu ze strąków kakaowca.
To mydło bogate w witaminy Ai E, delikatne, może być stosowane przez alergików i osoby z łuszczycą, egzemą czy trądzikiem.

Na początku owe strąki suszy się na słońcu, następnie praży do momentu uzyskania popiołu. Następnie dodawane jest masło shea, olej palmowy i kokosowy po czym miesza i zostawia na kilka tygodni. 

Skład: Elaeis Guineensis Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Cocos Nucifera Oil, Theobroma Cacao Ash 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.