Hej Kochane:)
Dziś dawno zapowiadana recenzja cieni mineralnych Lily Lolo, które otrzymałam dzięki uprzejmości firmy Costasy by przygotować dla Was swatche.
Recenzja ukazuje sie z powodu ukazania sie w ofercie Costasy dwóch nowych kolorów:
Cienie kosztują 29.90 i pakowane są w małe, wygodne słoiczki przypominające słoiczki podkładów czy róży:)
Tutaj możecie zobaczyć filmik:
Wszystkie kolory są bardzo niebanalne i wyjątkowo ładnie prezentują sie na powiece- można nakładać je bez zaby jednak baza potrafi mocno przedłużyć ich trwałość na powiekach:)
Niżej jeden z nowych kolorów- Hush, coś dla wielbicielek lekkiego romantycznego makijażu.
I Greyzie Daze- chłodna szarość może okazać sie idealna dla niektórych blondynek.
Sticky Toffe to mój największy ulubieniec- idealnie stapia sie ze skórą tworząc efekt omiecionej złotem powieki- naparwdę jest wart polecenia a jeśli dobrze Wam w odcieniach złota to absolutny must have!
Moonlight to kolor idealny do wykorzystania przy brązowym smoky eyes:)
Orchid to bardzo mocna perła dająca efekt zmielonej masy perłowej na powiecie- rozświetlenie jest bardzo intensywne ale można je stopniować.
Same cienie sprawowały sie bez zarzutu- są bardzo lekkie i efekt na powiece po zastosowaniu jest więcej niż ładny;) Można nakładać je również na morko- niektórym to służy, innym nie- to już trzeba wyczuć. U mnie najlepiej na mokro sprawdził sie African Violet.
Szczególnie przypadły mi do gustu Sticky Coffe, Moonlight i Orchid- z ich pomocą można wykonać śliczne, ciepłe smoky eyes. Witchypoo jest niesamowicie mocną, wręcz węglową czernią o bardzo ładnym ciepłym podbiciu.
Największą zaletą cieni są kolory oraz ich odpowiednie zmielenie- kolory świetliste maja małe drobinki, satynowe natomiast są naprawdę bardzo drobne przez co wyglądają bardzo naturalnie.
Na powiekach trzymają sie dzielnie- podczas aplikacji mogą sie osypywać gdy nabierzemy ich za dużo na pędzelek ale ilość nabieranych cieni można ławo dozować odsypując je w zakrętce pudełeczka.
Na oczach rozprowadzają sie równo i bez problemów- przynajmniej te kolory które miałam okazję testować.
Jeśli jesteście fankami minerałów na pewno ze spokojnym sercem możecie skusić sie na te cienie- ja choć taką fanką nie jestem byłam z cieni bardzo zadowolona. Jeśli zaś nie miałyście nigdy doświadczenie z mineralnymi cieniami a np. lubicie pigmenty czy sypkie cienie to również możecie śmiało 'zaryzykować':)
Lily Lolo stowrzyło bardzo fajne i łatwe w obsłudze cienie które już jednym kolorem potrafią dodać sporo uroku- niedługo obiecuje Wam pokazać makijaż z użyciem tych cieni, aby lepiej zobrazować o czym mówię:)
Na filmiku mam makijaż wykonany trzema cieniami Lily wiec też możecie je tam podejrzeć:)
A może Wy macie jakieś doświadczenia z mineralnymi cieniami :)) Myślę że nawet na pewno macie- jeśli są w śród takich cieni Wasi ulubieńcy koniecznie podzielcie sie swoją opinią!
Jakie są wasze ulubione cienie mineralne? Czy spodobały Wam sie cienie Lily? Jakie inne firmy możecie polecić? Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze:)
Całuski!!