31 grudnia 2012

Makijaże Sylwestrowe, przygotowania, paczki, życzenia:)





Dziś tylko oczka, bo jak pewnie większość z Was jestem pochłonięta przez sylwestrowe przygotowania:) 
Może makijaże jeszcze zainspirują kogoś niezdecydowanego... I są to ostatnie makijaże w tym roku na blogu:)

Dziękuję Wam za wszystkie sylwestrowe życzenia! Ja również mam nadzieję że będziecie się dobrze bawić a Nowy Rok przyniesie Wam dużo dobrego!








U mnie miłe niespodzianki zaczęły się już dziś na poczcie. Choć stałam w kolejce chyba pół godziny aby odebrać paczuszki zdecydowanie było warto. Dostałam wspaniały prezent to czytelniczki bloga, Oli, mieszczący w sobie jej ulubiony szampon i odżywkę oraz 'darowiznę' na rzecz bloga czyli kolorówkę:)

Ten przemiły prezent zdecydowanie przebił świąteczne, Olu dziękuję Ci ślicznie!



  




W drugiej paczce znalazły się nowości z NOAlab, nowe maski algowe (ubóstwiam!), serum i olejki monoi w różnych wersjach. Pewnie jeszcze Wam o nich wspomnę:)



  




Poszukiwania sylwestrowego ekwipunku zostawiłam na ostatnią chwilę myśląc że nikt inny nie będzie tułał się po sklepach... Okazało sie że nie tylko jak tak myślałam, (a przecież już po poczcie mogłam się tego domyślić:)) bo na dobre utknęłam w kolejkach. Ponieważ udaję się do znajomych, zdecydowałam że zostanę przy wygodnych spodniach i dokupiłam tylko koszulkę oraz bransoletkę:) Przy okazji pozdrawiam serdecznie dziewczynę ze sklepu z biżuterią!

 Najtrudniejsze jeszcze przede mną bo muszę na szybko opracować przebranie na domówkę przebieraną;D






A jak idą Wasze przygotowania? Dajcie znać gdzie idziecie, jaki makijaż wybrałyście...
Jak sie ogarnę to może dorzucę jeszcze zdjęcie makijażu!


Buziaki dziewczyny i miłej zabawy!

Ala

30 grudnia 2012

Blizny potrądzikowe- serum polecone przez moją przyjaciółkę:)







Ten post został zainspirowany przez moją przyjaciółkę i można powiedzieć, że będzie ona w jakimś stopniu jego autorką. Spotkałam się z nią jakiś czas temu i w trakcie rozmowy wyjęła z torebki małą buteleczkę mówiąc że ma coś, o czym muszę napisać...

Bardzo często zdarza się że moje znajome polecają mi coś do zrecenzowania na blogi i mam jeszcze parę takich cudeniek w zanadrzu. Tym razem wyjętym z torebki kosmetykiem okazało się być serum na blizny. Do tego dostałam karteczkę zapisaną rezultatami jakie zaobserwowała moja przyjaciółka.

Postanowiłam nie zabierać jej serum do zdjęć i kupić , aby przetestować je na rozstępach i... odkryłam inne przydatne zastosowania tego olejku.


Serum mojej przyjaciółce polecił dermatolog. Od liceum boryka się z trądzikiem powodującym liczne blizny. Chciała sprawić że będą mniej widoczne oraz znaleźć coś co przyśpieszy ich znikanie w przyszłości. Ja poleciłam jej toniki z kwasami a ona opowiedziała mi o serum Palmersa.







 
To już drugi udany produkt tej firmy, który chwalą moje znajome. Serum na blizny ma przede wszystkim ciekawy skład, zawiera bowiem masło kakaowe, witaminę E, olej z wątroby rekina, silikon i ekstrakt z cebuli:)

Skład: Tocopheryl Acetate,Theobroma Cacao Seed Butter,Shark Liver Oil,Dimethicone,Allium Cepa Bulb Extract

Już wcześniej zetknęłam się z cebulowymi kremami na blizny (np. Cepan) ale kremu zawierającego tranu jeszcze nie miałam. Tak jak moja znajoma troszkę obawiałam się zapachu, ale okazało się że, całość nie pachnie tak strasznie, raczej jak masło kakaowe z domieszką tranu.

Moja przyjaciółka stosowała serum na twarz, smarowała nim blizny zarówno starsze (parę miesięcy) jak i nowe. Rezultaty zauważyła po dwóch miesiącach sumiennego wcierania olejku:


  • stare blizny stały się mniejsze i mniej widoczne
  • niektóre niemal zupełnie zniknęły
  • nowe goiły się o wiele szybciej i szybciej traciły kolor
  • skóra wyrównała się i obecnie jest o wiele gładsza
  • sporadyczne 'kratery' wyraźnie się spłyciły

Przyjaciółka zastrzegła że serum trzeba stosować przez dłuższy czas, 3 razy dziennie, wcierając je w blizny. Obawiała się że może zapychać skłonną do niespodzianek skórę dlatego aplikowała serum tylko w okolicę blizn i lekko masowała. Stwierdziła jednak że nic się nie działo, nawet kiedy preparat zetknął się zresztą skóry.



  




 
Obecnie jest zachwycona a ja muszę przyznać że jej skóra wygląda o wiele lepiej! Gdyby nie przyniosła serum pewnie siłą wycisnęłabym z niej ten sekret, aby Wam o nim napisać:)

Sama  kupiłam drugie opakowanie serum jako prezent dla innej znajomej. Mojej buteleczki zaczęłam używać przed tygodniem. Faktycznie nie pachnie fiołkami, ale spokojnie da się to przeżyć. Nie pachnie też cebulą co bardziej mnie cieszy:) Serum jest bardzo gęste, treściwe, przypomina olejek rycynowy. Opakowanie jest ładne, wygodne i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.


To jeden z tych kosmetyków które używane na twarz nigdy się nie kończą, więc można przeboleć wysoką ceną (58zł).


Zauważyłam że świetnie goi zajady przy ustach i przy okazji nakładania genialnie wpływa na skórki paznokci:)






 
Serum sprawdza się również w walce z bliznami po oparzeniach czy zabiegach chirurgicznych. Kiedy Wasze ranki całkiem się zagoją możecie rozpocząć smarowanie ich a na pewno pomoże to zmniejszyć potencjalne blizny lub całkowicie je wyeliminować.

Na świeże rozstępy będzie idealne, zobaczymy czy da sobie radę ze starymi, lub czy choć troszkę je zmniejszy (tutaj jestem sceptycznie nastawiona, ale spróbować nie zaszkodzi:). Więcej recenzji znajdziecie na makeupalley tutaj.

Serum możecie kupić w aptekach z produktami Palmers.



Mam nadzieję że ta informacja przyda się tym z Was które mają podobne problemy. Jeśli dodatkowo możecie polecić inne kosmetyki które pomogły koniecznie dajcie znać!

Asiu dzięki wielkie za polecenie serum i gorące buziaki!

Trzymajcie się ciepło dziewczyny!

Alina

 




29 grudnia 2012

Makijaż Sylwestrowy: lśniące smoky krok po kroku.







Jeśli chodzi o makijaże na specjalne imprezy, jestem fanką tych sprawdzonych i nie zbyt szalonych. W Sylwestra wolę nie myśleć o makijażu i o tym czy wszystko ładnie się trzyma, więc najczęściej zostaję przy naturalnych ustach i ciemniejszych oczach.

Ostatni makijaż był bardziej klasyczny i poświęcony fankom czerwonych ust KLIK, dziś coś dla dziewczyn lubiących lśniące smoky:)

Kolory pasują do praktycznie każdego koloru oczu, ale makijaż da się łatwo modyfikować. Ładnym dopełnieniem makijażu będą wszelkie cieliste, złote, karmelowe, zielone,  fioletowe czy czarne sukienki.




  



Zaczęłam od nałożenia bazy MAC paints na całą powiekę. Następnie żelowym eyelinerem z grubsza naznaczyłam linię rzęs. Nasza kreska nie musi byc idealna bo i tak zaraz ją rozmażemy i pokryjemy cieniem.






Pędzelkiem rozmazuję kreskę i nakładam ciemny brąz na całą powiekę wychodząc lekko powyżej załamania. Następnie jaśniejszym, bardziej ugrowym brązem rozcieram wszystko w górę.  Jeśli chcecie dodatkowo przyciemnić makijaż, zewnętrzny kącik podkreślcie jeszcze matową czernią. tutaj używam cieni z paletki Coastal Scents Mirrage.


Dolną powiekę podkreślam fioletem TBS (cień wypiekany nr 8). Linię wodną maluję na czarno.







Teraz czas na rozświetlenie i drobinki, ale najpierw raz jeszcze wzmacniam linię rzęs eyelinerem i dodaję trochę czerni w zew. kąciku.

Moim rozświetlającym cieniem jest pigment Vanilla z Maca, aplikuję go w wewnętrznym kąciku i dodaję troszkę białego matu wychodząc ku środkowi powieki.
Następnie muskam nim miejsce pod łukiem brwiowym.

Aby troszkę rozświetlić makijaż, na środek górniej powieki ruchomej nakładam dwa błyszczące pyłki: Inglot Body Sparkles 72 i Vipera Galaxy nr 105. Doklejam rzęsy, tuszuję z własnymi i makijaż gotowy:)






Oto jak prezentuje się na oczach w sztucznym świetle.


 



Na policzki użyłam różu Gloden Rose Terracotta nr 09, musnęłam nim również  usta,  pokryłam  szminką Revlon Soft Nude i transparentnym błyszczykiem Bourjois.



 



Niżej inne kosmetyki których użyłam, jeśli macie jakieś pytania piszcie, mam nadzieję że makijaż Wam się przyda, starałam się by był najbardziej uniwersalny.   


Jeśli jutro czas pozwoli zmaluję jeszcze coś z delikatniejszymi oczami i mocniejszymi ustami:)



  



Gdzie wybieracie się na Sylwestra? Macie już wszystko przygotowane?

Mój Sylwester to póki co wielka niewiadoma, ale na zakupy może wybiorę się jeszcze dziś... tym razem nie mam zbytniej ochoty na sukienkę, może znajdę coś bardziej uniwersalnego:)


Buziaki

Alina







28 grudnia 2012

Mirra na paznokciach, start metamorfozy paznokci z odżywką barbra Pro:)








Ostatnio postanowiłam wziąć się bardziej za moje paznokcie. Śmiałam się w duchu bo stwierdziłam że już żyję wakacjami a przecież jeszcze trochę będę musiała na nie poczekać:) Paznokcie do wakacji mają być jak nowe. Mają dużo czasu więc powinno pójść dobrze!

Szukałam odżywki do paznokci która lepiej by je nawilżała, natłuszczała skórki (niestety Eveline mocno je u mnie przesuszają, tak samo jak płytkę) i ma ciekawszy niż reszta stosowanych odżywek.

Na Serum z mirry do pielęgnacji paznokci i naskórka z Barbra Pro miałam ochotę już w tamtym roku ale jakoś o nim zapomniałam. Teraz rozpoczynam nim miesięczną kurację i po 30 dniach dam znać jak rezulaty.



Zachęciły mnie oczywiście pozytywne opinie dziewczyn na kwc, możecie zobaczyć je tutaj.
Reszta moich ulubieńców do paznokci znajduje sie w tym poście (tam też rezultaty stosowania nail tek)


Co obiecuje nam producent?

Preparat przeznaczony do intensywnej pielęgnacji paznokci i naskórka.
Wpływa na wzmocnienie i regenerację paznokci rozwarstwiających się, słabych, kruchych oraz wolnorosnących (coś dla mnie:). Zapewnia wzrost (nawet powyżej 1 cm w ciągu 3 miesięcy) i odbudowę po usunięciu sztucznych paznokci. Preparat ma działanie intensywnie regeneracyjne, odświeżające i antyseptyczne. Zaleca się także profilaktyczne stosowanie preparatu przeciwko infekcjom oraz podrażnieniu skórek i uszkodzeniu płytki paznokciowej.
Po aplikacji paznokcie stają się mocniejsze, gładsze i bardziej elastyczne, a skóra wokół blaszki paznokciowej odżywiona i mniej podatna na infekcje i niekorzystne czynniki środowiskowe. Produkt naturalny bez sztucznych kompozycji zapachowych i syntetycznych barwników.






Skład faktycznie jest bardzo fajny. Jeśli obawiacie się formaldehydu możecie być spokojnie, bo ta odżywka go nie zawiera, nie znajdziemy tu tez toulenu.

Skład: Polysorbate-20, Commiphora Myrrha Extract, Propylene Glycol, Aqua Boswellia Carterii Extract, Styrax Tonkinensis Resin Extract, Methyl Paraben, Propyl Paraben


Odżywka ma konsystencję gęstego oleju, przypomina olej rycynowy, ale różni się barwą bo jak widać na zdjęciach jest żółtawa. Dość długo wchłania sie w płytkę, ale cudownie nawilża i lekko natłuszcza. W czasie kuracji najlepiej zrezygnować z lakierów do paznokci więc moje lakiery idą w odstawkę. Zauważyłam że fajnie sprawdza się w chłodne dni i chroni skórki, również po myciu rąk nie są tak wysuszone.







Odżywka ma lekko gorzkawy smak, co może troszkę pomóc dziewczynom które obgryzają paznokcie:)

Oprócz nawilżenia i wzmocnienia a także lekkiego przyśpieszania wzrostu liczne na wybielenie płytki, o czym również piszą dziewczyny w recenzjach.

Moją odżywkę kupiłam za 19zł w aptece- drogerii w galerii krakowskiej.



  




Dajcie znać co o niej sądzicie, ja póki co jestem bardzo zadowolona, ale na pełne rezultaty trzeba jeszcze poczekać. Po miesiącu lub dwóch na pewno wstawię Wam zdjęcia przed i po mojej pazurkowej metamorfozy.  Cena jest bardzo ok więc śmiało możecie się za nią rozejrzeć!


Może miałyście okazję jej  używać? Jak obecnie 'mają się' Wasze paznokcie?:D

Buziaki

Alina


P.S. Jutro pewnie wrzucę makijaż na Sylwestra, dziś niestety troszkę męczy mnie przeziębienie.




26 grudnia 2012

Najlepszy peeling na cellulit i brak jędrności skóry:)







Jak pewnie wiele z Was zgadło, dziś będzie o kawie, czyli najlepszym kosmetyku ujędrniającym na świecie:) Gdybym miała wybrać tylko jeden sposób walki z cellulitem czy brakiem jędrności skóry wybrałabym właśnie kawowy peeling.

Na pewno wiele z Was o tym sposobie słyszało, wiele na pewno wykonuje go regularnie w domowym zaciszu. Jeśli należycie do dziewczyn które od jakiegoś czasu 'obkładają' kawą miejsca 'strategiczne' napiszcie mi w komentarzu od czego się u Was zaczęło. 

Ja dawno temu, idąc śladem kofeiny w kremach ujędrniających wykombinowałam, że można by sięgnąć po jej czyste źródło, a internet te informacje potwierdził. Nie znalazłam na forach ani jednej dziewczyny która nie pokochała by tego peelingu, spróbowałam i przepadłam. Od tego momentu, moja łazienka już zawsze miała być zapaprana w kawie:)

Jeśli jeszcze nie trafiłyście na taki przepis, lub dużo o nim słyszałyście ale nie miałyście okazji spróbować też dajcie znać! 


Macie ochotę przetestować przepis i zobaczyć jak można go ulepszyć oraz co w nim takiego cudownego?

Do dzieła!







Co możemy zyskać?


Przede wszystkim niesamowicie gładką i  idealnie wręcz jędrną skórę. Jeśli wykonujecie peeling po raz pierwszy lub po długiej przerwie przygotujcie się na to że efekt może zaszokować:) Ja po pierwszym peelingu nie mogłam poznać własnego tyłka i przysięgłam kawie wierność na wieki:D

Skóra staje sie gładka, ale to jędrność najbardziej przekonuje. Momentalnie nasze ciało robi się bardziej zbite, jędrne, miłe w dotyku. Tego nie zapewnił mi żaden peeling sklepowy ani krem. Z relacji przyjaciółek wiem że zebrały mnóstwo komplementów od swoich mężczyzn i czuły że ich nogi robią się trochę smuklejsze:)




Jak przygotować peeling?

Przygotowanie jest bardzo łatwe, musimy tylko uzyskać odpowiednią konsystencję, która utrzyma się na naszym ciele, pomoże w tym cynamon:) Potrzebujemy:

  • kawy mielonej (ja używam zwykle najtańszych w dużych opakowaniach 500g)
  • cynamonu
  • wody

To najprostsza wersja która u mnie sprawdza się najlepiej. Swego czasu eksperymentowałam i dodawałam żeli lub sklepowych kremów ale nie jest to potrzebne.

Czasem przygotowuję moją mieszankę na 2 dni. Wtedy do garnuszka wsypuję 1/4 lub 1/5 opakowania kawy i zalewam wodą tak aby było jej tylko odrobinę więcej- np około 1 cm więcej niż kawy. Wszystko gotuję na małym ogniu a kiedy nasza kawa jest już gotowa dodaję cynamon (3 duże łyżki stołowe). Cynamon nie tylko pięknie pachnie ale również sprawi że nasza mieszanka będzie mieć bardziej żelową konsystencję i lepiej trzymać się skóry (zawsze doprowadzało mnie do pasji to, że mieszanka spadała z nóg, teraz jest o niebo lepiej!).

(Z cynamonem trzeba uważać jeśli macie naczynka na nogach !)

Odstawiamy mieszankę aby wystygła a później nanosimy na wilgotną skórę w trakcie kąpieli lub pod prysznicem. Masujemy, dokładamy aż np. nasze uda zostaną całkowicie pokryte naszą miksturą. Wtedy trzeba chwilę z nią postać, możemy w tym czasie zająć się peelingiem reszty ciała, włosami czy stopami.

Im dłużej wytrzymamy tym oczywiście lepiej, ale przecież nikt nie będzie stał z kawą na nogach i pośladkach pół nocy:) Ważniejsze jest to aby peeling wykonywać regularnie.



Bonus...

Jeśli już spłukałyśmy mieszankę a troszkę kawy zostało, nalejmy do niej wody i poczekajmy aż opadnie a później dodatkowo nałóżmy ją na uda i pośladki. Taki kawowy tonik również przedłuża efekty peelingu.

Możemy nałożyć na niego balsam i to właściwie wszystko:)




  




Co jeszcze możemy dodać?

2 łyżeczki imbiru
2 krople olejku geraniowego lub rozmarynowego



Sceny łazienkowe jak z horroru zapewnione:)  Ale gwarantuję że regularnie stosowana kawa zdziała u Was cuda. Jeśli ze względu na delikatną skórę nie możemy zbyt często wykonywać peelingu dodajmy kawy bez drobinek do naszego żelu do mycia. Taki sposób też się sprawdza, choć nie daje tak spektakularnych rezultatów:)

Największym problemem jest to że kawa brudzi łazienkę i jeśli ktoś nie lubi jej zapachu może nie polubić peelingu. Ale rezultaty są warte tego aby troszkę się z nią pomęczyć.

Ja parę dni temu zaczęłam moją kawową misję ujędrniającą i staram się stosować kawę jak najczęściej. Jeśli chcecie mi towarzyszyć serdecznie zapraszam, zawsze raźniej babrać się w kawie razem:>








Jeśli pijecie dużo kawy i dotychczas wyrzucałyście fusy możecie pomyśleć nad peelingami:) Ale myślę że wiele z Was już dawno jest przekonana do tego sposobu.  Kiedy zaczną się zbliżać wakacje na pewno warto do niego wrócić.

Dajcie znać co o nim sądzicie i czy również tak go lubicie:)


Buziaki

Alina




25 grudnia 2012

Makijaż dzienny mojej mamy, opadające powieki:)



 


 

Dziś pokaże Wam delikatny makijaż dzienny jaki wykonywałam na mojej mamie:) Mama na co dzień rzadko się maluje, dysponowałyśmy więc bardzo ograniczoną liczbą kosmetyków. No i wyszedł nam taki delikatesik:)

Oto z czym musiałyśmy sobie poradzić w pierwszej kolejności:

  • opadająca powieka- moja mama jest podręcznikowym przykładem sytuacji w której poduszeczka zakrywa całą powiekę ruchomą... pomyślałam więc że innym ten makijaż może choć ciut wyjaśni to o czym mówiłam w poście o opadających powiekach:)
  • przebarwienia- mama ma ich trochę ale bez problemu poradził sobie z nimi korektor z maca i podkład bourjois.
  • niedoskonałości- miejscowe zaczerwienienia również zostały pokryte korektorem.





Nie zależało nam na wielkiej metamorfozie, raczej na makijażu który mama mogłaby w jakimś stopniu sama opanować. Niżej możecie zobaczyć rezultaty. Poduszeczka została wycieniowana,  ruchoma powieka mocniej przyciemniona, linia rzęs zagęszczona eyelinerem a same rzęsy mocno wytuszowane.





 






Tutaj możecie zobaczyć zbliżenie oczu. Jak widać, cień wychodzi dość wysoko pod brwi, dzięki czemu nasza poduszeczka optycznie troszkę się cofa. Ważne również jest uniesienie rzęs, tak aby lekko na nią nachodziły.
 

Wszystko cieniowałam bardzo klasycznie: 

  • Zaczęłam od nałożenia ciemnego brązu (kwadracik obok fioletu) na całą powiekę ruchomą i część poduszki. 
  • Później sięgnęłam po średni brąz (brozner w paletce) i wycieniowałam nim poprzedni cień jeszcze bardziej w górę. 
  • Ciemnym matem zaznaczyłam linię rzęs na mokro, a na sucho praktycznie całą powiekę ruchomą oraz poduszkę w zewnętrznym kąciku.
  • Wewnętrzne kąciki rozjaśniłam jasnym cieniem.
  • Dolną powiekę zaznaczyłam jasnym brązem (cień we wzorki), domalowałam kreskę eyelinerem i wytuszowałam rzęsy.







Użyłam podkładu 10 godzin snu z Bourjois (74), korektora Pro Longwear z Mac, pisaka do brwi Misslyn.
Usta pomalowałam balsamem Yves Rocher (21) oraz transparentnym błyszczykiem. 

Jako różu użyłam nieuwiecznionego na zdjęciu różu Lioele Carry Me Blusher 02.



  



Jak mijają Wam święta? 

Dajcie też znać czy Wasze mamy się malują czy raczej stronią od kosmetyków... a może coś od nich czasem pożyczacie?

buziaki

Alina



24 grudnia 2012

Wesołych Świąt, ozdoby, co słychać:)









W ten cudowny dzień chciałam złożyć Wam świąteczne życzenia... Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, szczęścia, miłości, czasu na realizację pasji:)
Mam nadzieję że Wigilijna noc i następne dni świąt przyniosą Wam wiele spokoju i będziecie mogły spędzić je z najbliższymi... Trzymam również kciuki za wytęsknione prezenty pod choinką i cudownego sylwestra! 

Strasznie miło jest spędzać w Waszej obecności kolejne święta:)


Pomyślałam że pokażę Wam parę świątecznych ozdób z mojego domu, bo naprawdę lubię fotografować takie rzeczy. Oby wniosły na bloga troszkę świątecznego nastroju:>

 



  
  


Wyżej prawdziwy mech, super się sprawdza! 


  

  

  

 




Prezentami mikołajkowymi były w moim wypadku kosmetyczki:) Od kiedy stare już się trochę wysłużyły cierpiałam na ich brak i właściwie nie miałam w czym przenosić kosmetyków. Teraz mam dwie, mniejszą, osobną na kolorówkę i większą na pielęgnację... głównie do włosów, bo do skóry używam tera tylko 3 produktów:)







Wolny czas w Święta będzie upływać mi głównie na czytaniu. Ponieważ uwielbiam wszelkie straszne opowieści, przekopałam się już przez wszystkie tego typu książki w moim domu i zostały mi tylko... opowieści prozaików japońskich:D Wcześniej jakoś ich unikałam bo wolałam bardziej europejską klasykę 'straszącą' ale przeczytałam już jedno opowiadanie i bardzo mi się podoba... 

Zaczęłam też drugi sezon American Horror Story, może też oglądacie?:)
Czekam na wszelkie świąteczne standardy w telewizji. Normalnie jej nie oglądam, ale w święta zdarza mi się oglądać coś po raz setny:D

 



 Pokażę Wam jeszcze moją ulubioną herbatę. Pamiętacie może jak przy okazji recenzji ajurwedyjskich kosmetyków robiłyśmy test na to jakim jesteśmy typem? Byłam niemal stuprocentową Vatą, więc z ciekawości zakupiłam w sklepie herbatę która teoretycznie jest przeznaczona właśnie dla mnie;) Byłam dość sceptycznie nastawiona ale jej skład mnie przekonał:

  • "Lukrecja - charakterystyczny smak lukrecja  zawdzięcza unikalnej substancji, która nazywa się glicyryzyna (z greckiego glykorrhiza - słodki korzeń). Glicyryzyna jest pięćdziesięciokrotnie słodsza od cukru, ale że roślina zawiera też gorzkie składniki, to ogólny efekt smakowy nie jest mdlący. Glicyryzyna posiada silne własności wiązania wody w skórze, jest więc skutecznym składnikiem nawilżającym. Składniki lukrecji chronią wątrobę przed marskością i stłuszczeniem, a także toksycznym wpływem węglowodorów i metali ciężkich, zapobiegają powstawaniu nadtlenków i wolnych rodników, przyśpieszają usuwanie wolnych rodników z ustroju. Działają wykrztuśnie, przeciwbakteryjnie, żółciopędnie, rozkurczowo.
  • Kolendra - przeciwdziała wzdęciom, łagodzi nadmierną fermentację przeciwdziałając nadmiernemu wzrostowi flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym, reguluje trawienie.
  • Imbir - poprawia ukrwienie mózgu, pamięć i koncentrację; leczy przeziębienia, zawiera substancje przeciwzapalne, przynosi ulgę chorym stawom, ma działanie rozgrzewające."


Okazało się że to zdecydowanie coś dla mnie. Herbata ma ciężki, charakterystyczny słodki smak a ja piję ją z sokiem malinowym i cytryną.  Szukałam alternatywy dla klasycznej herbaty i jestem bardzo zadowolona:)



 




Dajcie znać co słychać u Was w Święta, kiedy wybieracie się na wigilijną kolację?

Mnie czeka jeszcze metamorfoza mamy, więc trzymajcie kciuki:)

Buziaki

Alina








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.