Dzisiaj będzie o włosach i to pierwszy post z serii paru planowanych, traktujących o tym co miało największy wpływ na ich wygląd u mnie. Na strukturę, blask, gładkość ale też wypadanie, stopień nawilżenia i ogólną kondycję.
Nie będzie w tych notkach ani jednego kosmetyku- o nich na blogu było naprawdę dużo wpisów:) Za to z czasem na pewno wyjaśni się tajemnica bad hair day oraz wiecznej suchości, drucianych, szorstkich włosów- w moim wypadku każda z rzeczy o jakich będę pisać w tych notkach miałam ogromne znaczenie.
Dzisiaj coś co na pozór jest ogólnie znaną sprawą, ale mając do wyboru inną może odrobinkę mniej popularną, zdecydowałam się by na początek opisać podstawową kwestię... Bo niby wszystkie to wiemy, ale dla mnie ten na pozór błahy sposób okazał się niemal włosowym wybawieniem:D