30 czerwca 2013

Jak zmotywować się i zacząć ćwiczyć.




 


Wiele z Was pytało mnie, co robię aby zmotywować się do ćwiczeń w miarę regularnie:) Sam początek stanowi chyba największy problem, ale jeśli odpowiednio to rozegramy i uda nam się zmienić ćwiczenia w nasze hobby, reszta pójdzie z górki. W moim przypadku największą motywację stanowią rezultaty, które zaczęłam widzieć dopiero po odwiedzaniu siłowni i rozpoczęciu typowego treningu siłowego. Mój trwa krótko, bo około 2 miesiące, ale faktycznie widzę zmiany i to właśnie one są najbardziej motywujące. 



Co jeszcze możemy zrobić jeśli chcemy zacząć ćwiczyć?...

  • Określ swoje cele. Pomyśl na czym najbardziej Ci zależy. Na początek wybierz to, co sprawia Ci problemy, i to nad czym chciałabyś popracować. Do tego wybierz rzeczy, które Ci się podobają, aby popracować nad nimi na tyle, aby sprawić że będzie jeszcze lepiej. Jeśli zależy Ci na pracy nad brzuszkiem a masz np. ładne pośladki, możesz połączyć pracę nad nimi aby cieszyć się fajnymi rezultatami. Zanim wypracujesz wymarzony brzuch pośladki będą w idealnym stanie:)


  • Policz ile masz wolnego czasu. Przysiądź na chwilę i zaplanuj tydzień. Zastanów się czy łatwiej Ci będzie ćwiczyć rano czy wieczorem i ile godzin w tygodniu możesz na to poświęcić. Czasem łatwiej jest nam iść na trening od razu po pracy, czasem mamy więcej czasu rano. Ja trenuje głównie wieczorami, bo dopiero wtedy mam wolne i zdecydowanie wolę tą porę od ćwiczeń porannych. 

  • Znajdź najbliższy klub fitness lub siłownie. Jeśli nie będziesz musiała dojeżdżać daleko i nie zajmie to dodatkowego czasu, na pewno będziesz omijać mniej zajęć.

  • Przetestuj różne aktywności. Wybieraj się nawet na zajęcia, które z pozoru do Ciebie nie pasują. Staraj się nie ograniczać i nie pozwól aby cokolwiek krępowało Ciebie. Nigdy nie wiesz co przypadnie Ci do gustu, sprawdzaj więc jak najwięcej pierwszych darmowych zajęć i wybieraj się na nie z przyjaciółkami, jeśli samej jest Ci trudno.


  • Wybieraj skuteczne ćwiczenia. Nic nie zniechęca tak, jak brak rezultatów. Dlatego jeśli dokładnie określiłyśmy cele, np. wzmocnienie rzeźby ciała, dobrze jest wybrać aktywność, która przyniesie najlepsze efekty. I jeśli np. zależy nam na wymodelowaniu pośladków, po jakimś czasie najlepiej wybrać ćwiczenia siłowe z obciążeniem:)Wiele dziewczyn uczęszcza na zajęcia fitness ale nie widzi wystarczających rezultatów i szybko się zniechęca. Jeśli zależy nam na zgubieniu paru kilogramów warto połączyć trening siłowy z cardio, ale jeśli nie jesteśmy gotowe na odwiedzenie siłowni, zajęcia fitness będą ok na początek.


  • Znajdź inspiracje. Niech będzie to inna osoba w dobrej formie, a jeśli chcesz możesz spokojnie unikać porównywania ciała. Sama wypracujesz własną rzeźbę i kształty, ale możesz inspirować się dokonaniami danej osoby, jej sprawnością, obciążeniem jakie podnosi. Im więcej inspiracji tym lepiej, staraj się też znajdować nowe co jakiś czas.

  • Poszukaj inspirujących książek. Szczególnie polecam Piękną Papryczkę i 4 godzinne ciało, Ferissa:)

  • Nie bój się przerw, każdemu się zdarzają:) Ważne jest aby nie trwały za długo. Pomyśl o tym ile czasu i pracy poświęciłaś i o rezultatach jakie chcesz utrzymać. Szkoda było by aby wszystko przepadło:) Sięgnij po swoje motywujące materiały i spokojnie znów rozplanuj swoje treningi. Wrócisz do nich z przyjemnością i zobaczysz że nadal jesteś o wiele silniejsza.

  • Poszukaj partnera. Zawiązuj nowe znajomości w miejscu w którym ćwiczysz. Korzystaj z doświadczenia innych, szczególnie na siłowni. Znajdź kogoś, kto może pomagać Ci w treningu i uczęszczać z Tobą na zajęcia. Pamiętaj tylko aby pogaduchy nie zabierały za wiele czasu.

  • 'Nakręć się' na sport. Niech zostanie Twoim nowym, dużym hobby:) Z czasem możesz zaopatrzyć się we wszystkie potrzebne akcesoria, trochę wygodnych ubrań czy  wymarzone buty:)

 To wszystko:) Jeśli możecie dodać coś od siebie i pomóc innym dziewczynom dajcie znać:)
Same ćwiczycie? Robicie to od dawna czy dopiero zaczynacie?


Buziaki

Alina


29 czerwca 2013

Podkreślanie brwi: jak maskować nieudany makijaż permanentny.




 

Dziś temat, który może nie przyda się bardzo wielu z Was, ale  mam nadzieję, że pomoże tym, które mają problem podobny do mojej przyjaciółki. Poruszymy też temat maskowania kolorów, więc być może wykorzystanie go do czegoś innego.


Dwa lata temu  temu moja przyjaciółka wykonała makijaż permanentny brwi, które z czasem z brązu, wybarwiły się na rudawo. Ponieważ przyjaciółka nie chce wykonywać poprawek, maskuje pomarańczowy pigment i klasycznie wypełnia brwi na brązowo.
Brązowe barwniki do makijażu permanentnego mają w sobie czerwień i żółć, szczególnie te brązy, zaliczane do ciepłych. Dlatego istnieje ryzyko, że wybarwią się do czerwieni, łososi, róży czy pomarańczy.

Czasem trafiamy dość pechowo...Druga moja przyjaciółka jest przykładem idealnie wykonanych brwi i jej chłodny odcień trzyma się bardzo dugo a wszystko wygląda perfekcyjnie. Warto więc robić solidne rozpoznanie zanim zdecydujemy się na usługi konkretnej osoby.


Co należy zrobić  aby zamaskować pomarańczowe tony?








Najlepiej postawić na fioletowy korektor, który genialnie sprawdza się w takich sytuacjach. Świetnie schładza wszelkie ciepłe, rude odcienie i jest dobrą bazą, na którą możemy położyć właściwy kolor. 
Jeśli Wasze brwi po makijażu permanentnym wymagają zakamuflowania i ponownego wypełnienia, użycie kamuflażu i odpowiednie nałożenie go może być bardzo pomocne.

Nałożyłam fiolet z Kryolanu przy pomocy skośnego pędzelka na całą długość brwi. Skupiałam się głównie na wtarciu go w skórę, w miejscach, w których rudość była szczególnie widoczna.








Tutaj na miejscu miałyśmy do dyspozycji tylko małe ilości kamuflaży z kółka Kryolanu, ale cały zestaw bez problemu odnajdziecie w internecie. Mamy tam też jasną żółć i zieleń.

Po nałożeniu fioletu na brwi dokładnie wyczesujemy je szczoteczką, aby usunąć nadmiar korektora. Nie chcemy aby nadmiernie osadzał się na włoskach czy skórze, lecz aby jedynie zneutralizował rude pigmenty.


Teraz możemy zacząć klasycznie wypełniać brwi za pomocą cienia czy kredki. Cień nakładany pędzelkiem lepiej się sprawdza, bo przywiera do fioletu a delikatne pociągnięcia nie będą go zdzierać tak jak pociągnięcia kredką.

Po nałożeniu cienia znów lekko przeczesujemy go szczoteczką, aby całość wyglądała delikatniej i naturalniej. Jest to ważne szczególnie jeśli nasze brwi są dość ciemne, bo mocniejsze przyciemnianie da nam zbyt ciężki efekt.









Sama jeszcze delikatnie zaznaczyłam dolną linię brwi jaśniejszym korektorem, a aby nadać im idealny kształt, prześwity wypełniłam pisakiem. Często jednak cień w zupełności wystarczy a to jak bardzo wypełniamy brwi, zależy od tego jak wygląda nasz makijaż permanentny.

Jeśli nasz brwi mają odcień bardziej fioletowy, a chcemy uzyskać naturalny brąz, powinnyśmy wybrać ciepły, beżowy korektor do pokrycia skóry.







Mam nadzieję że jakoś pomogłam tym z Was, które mają podobny problem, a chcą ograniczyć się do maskowania go.
Dajcie znać czy same miałyście do czynienia z makijażem permanentnym i czy jesteście zadowolone.

buziaki

Alina

27 czerwca 2013

Piękne ogrody Santa Clotilde.




 
 

Kiedy wspominałam że wybieram się na wakacje, jedna z Was polecała mi zwiedzenie Jardines de Santa Clotilde. Postanowiłam odwiedzić więc, te piękne, położone na szczycie klifowego wybrzeża ogrody. Projekt parku zlecił w 1919 roku katalońskiemu architektowi właściciel wzgórza, Marius Roviralta, opłakujący zmarłą żonę, Klotyldę. To właśnie jej pamięci poświęcone jest to zdecydowanie najbardziej romantyczne miejsce w Lloret de Mar.  

Pięknie utrzymane żywopłoty i cudowne kamienne posągi robią ogromne wrażenie.  Park pełen jest popiersi w klasycznym stylu, oraz syren i małych kupidynów.






Widoki zapierają dech w piersiach, a ponieważ wszystko mieści się nad morzem, z tarasu widokowego możemy obserwować najbliższą plażę.
Mamy też zakątek syren, i długie schody porośnięte bluszczem, a ogrodnicy chętnie częstujdą nas zerwanymi z drzewa pomarańczami.



  
 



Największe wrażenie robią chyba alejki oglądane z większej perspektywy:) Jeśli kiedykolwiek będziecie miały okazję odwiedzić to miejsce, bardzo je polecam. Szczególnie jeśli szukacie romantycznego zakątku, lub po prostu chcecie odpocząć w pięknym miejscu. Choć centrum Lloret jest bardzo głośnie, to tutaj panuje zupełny spokój i cisza, więc można zupełnie się odprężyć. Tym bardziej, że w parku znajdziecie leżaki i ławki:)







Może same macie własne ulubione ogrody, park lub miejsce odpoczynku?
Na wszystkie Wasze pytania z poprzedniego postu odpowiem wieczorem:)

buziaki

Alina

26 czerwca 2013

Ulubiony przyśpieszacz wysychania lakieru i top coat, Dries Instantyly z Sally Hansen.


 




Dries Instantyly z Sally Hansen to mój ulubiony przyśpieszacz wysychania i top coat w jednym.  Póki co jeszcze nic go nie pobiło, nawet Seche Vite, który sprawdzał się całkiem ok. Kiedy nosiłam Sally na stopach i dłoniach, dwie z moich przyjaciółek zapytały, czy robiłam sobie paznokcie żelowe i co nakładam, że tak ładnie błyszczą.


Faktycznie lakier daje gładkie i błyszczące wykończenie, bardzo równo rozlewa się po płytce i daje wręcz żelowy efekt. Wysychanie przyśpiesza w takim samym stopniu co Seche Vite, a jest go o wiele więcej. Nie zastyga tak szybko i o wiele ładniej pachnie:)


Preparat ma za zadanie wysuszyć świeży lakier w 30 sekund, oraz zapewnić mu gładką i twardą powłokę. Powinien zapobiegać ścieraniu i odpryskom, co faktycznie robi i wydłużać trwałość naszego manicure.







Zużyłam już 3 opakowania i żałuję, że nie zabrałam go ze sobą na wakacje, bo bardzo by mi się przydał. W połowie opakowanie lakier lekko zmienia konsystencję, ale nie gęstnieje i bez problemów zużywamy go do końca. 

Nałożony na inny lakier przyśpiesza wysychanie tak jak powinien, no chyba że mamy do czynienia z lakierem 'gumą' lub nałożyłyśmy dużo warstw. Wtedy Sally zasycha, a lakier pod spodem dalej jest miękki, ale zdarza się to bardzo rzadko i tylko wtedy jeśli pracujemy na kiepskim lakierze.

Przyśpieszacz mieści się w przeźroczystej buteleczce o pojemności 13,3 ml. Pędzelek jest bardzo wygodny, większy i dłuższy od tego z SV.
Najczęściej kupuję go na allegro, gdzie ceny sięgają 10- 13zł:)

Jeśli szukacie czegoś co na pewno się sprawdzi i nie kosztuje wiele, bardzo polecam Dries Instantly z Sally Hansen. Ja póki co zostaje mu wierna, bo choć wypróbowałam wiele podobnych produktów, najbardziej przypadł mi do gustu:)



Dajcie znać jakie inne przyśpieszacze i top coat'y możecie polecić:)

Buziaki


Alina





25 czerwca 2013

Liść oliwny na trądzik.






 
Dziś post dedykowany dziewczynom, męczącym się z trądzikiem. Tym razem zainspirowała mnie moja przyjaciółka, która dzięki omawianemu suplementowi zobaczyła znaczną poprawę:) Mam nadzieję, że okaże się pomocny jak największej ilości czytelniczek!

Mowa tu o liściu oliwnym, który ogólnie rzecz biorąc, zwiększa odporność i pomaga rozprawić się z bakteriami i wirusami. Moja przyjaciółka zaczęła przyjmować tabletki z liściem jakiś czas temu,aby rozprawić się z trądzikiem, za który u niej odpowiedzialny był gronkowiec złocisty.

Wypryski pojawiały się u mniej w momentach osłabienia, w trakcie podróży, choroby, i były to duże podskórne wulkany. Jeśli od lat męczycie się z trądzikiem, warto wybrać się na badania i wykonać wymaz ze stanu zapalnego. W laboratorium dostaniecie pałeczkę, którą pobieramy ropę i oddajemy do badania, a później czekamy na wynik (czasem to personel w labolatorium pobieram nam próbki z paru miejsc) . W ten sposób łatwo dowiemy się jaka bakteria jest odpowiedzialna za nasz trądzik (choć nie tylko ona może być jego powodem) i będziemy mogły lepiej się leczyć. Wiele dziewczyn korzysta też z autoszczeiopnek, które dają dobre rezultaty, ale po zakończeniu kuracji często wszystko wraca do stanu poprzedniego.


Ponieważ moja przyjaciółka męczyła się z gronkowcem dość długo, postanowiła więc wypróbować liść oliwny o którym przeczytała na paru forach. Różnicę zobaczyła już po dwóch tygodniach, biorąc najmniejszą dawkę, czyli jedną tabletkę. Niedoskonałości które już miała na buzi, szybciej się goiły, a kiedy zupełnie zniknęły, przyjaciółka zauważyła, że nic nowego się nie pojawia. Nie odczuła również żadnych ubocznych skutków detoksu, o których czasem piszą dziewczyny na forach. Ponieważ w trakcie stosowania liścia oliwnego nasz organizm będzie się oczyszczał, może wystąpić osłabienie czy ból głowy. 

Do kuracji liściem oddała jeszcze poleconą żyworódkę i obecnie jest bardzo zadowolona ze stanu swojej skóry, a ja również widzę ogromną poprawę:)







Niektóre osoby widzą ogromną poprawę już po paru dniach, inne dopiero po 3 miesiącach. Bardzo ważna jest również zdrowa dieta i ogólny stan organizmu. Od tego czy faktycznie mamy problem z gronkowcem, zależy, czy liść oliwny na nas zadziała. Polecam poczytanie tego forum (KLIK), znajdziecie tam dużo ciekawych informacji i doświadczeń osób zażywających liść:)


Liście oliwne zawdzięczają swoje działanie oleuropeinie. To ona odpowiedzialna jest za szczególną wytrzymałość i odporność drzewek oliwnych na szkodniki i bakterie, a kwas eleonowy wykazuje silne działanie antybakteryjne, przeciwgrzybiczne i antywirusowe.

Główne zastosowania liści oliwnych, które mogą być dla nas interesujące to:

  • mocne działanie antybiotyczne i antyoksydacyjne
  • walka z opryszczką
  • grzybicą stóp i paznokci
  • gronowcem i paciorkowcami


Kapsułki z liściem możemy kupić w niektórych aptekach, sklepach zielarskich, ale najlepiej kupować je na allegro, gdzie ceny są najbardziej przystępne i możemy nabyć go za około 30zł.





Sama kupiłam już mój liść w Hiszpańskiej aptece. Zobaczymy czy zobaczę jakieś rezultaty:)

Jeśli borykacie się z niedoskonałościami i macie podobne objawy do tych, które występowały u mojej przyjaciółki możecie wypróbować liść. Warto też zrobić wymaz, aby nie leczyć się na ślepo i popracować nad dietą, aby poprawić stan organizmu bardziej kompleksowo:)


Dajcie znać czy macie doświadczenia z liściem.


Buziaki


Alina

24 czerwca 2013

Tydzień w zdjęciach.








Kolejny tydzień w Lloret de Mar okazał sie być o wiele ciekawszy, i wreszcie mam troszkę więcej czasu:)

Zdecydowanie największym zaskoczeniem tygodnia był fakt, że udało mi się załapać na trening muay thai z Arturem Kyshenko:) Każdy kto interesuje się trochę muay thai pewnie go kojarzy a dla mnie była to nie lada gratka! Znajomy zabrał mnie do sali treningowej na której ćwiczy od małego, a sama wcześniej nie wiedziałam że w Lloret można poćwiczyć boks tajski. Teraz strasznie żałuję, że nie wzięłam swojego sprzętu, ale za rok pewnie spakuje wszystko:)






Wczoraj dojechała do mnie Dorota z pozytywnakuchnia.pl , i był to zdecydowanie najchłodniejszy dzień całego pobytu. Wieczorem siedziałyśmy zawinięte w kołdry i przygotowywałyśmy się na święto San Juan. Hiszpanie obchodzą je bardzo hucznie i nawet bardzo małe dzieci praktycznie całą noc i następny dzień bawią się petardami. Jeśli nie lubimy tego typu 'atrakcji' można się solidnie przestraszyć i lepiej zostać w domu:)



  
  



W Lloret roi się od sklepów z butami. Dziś całkiem dokładnie przejrzałyśmy większość z nich. Niektóre są absolutnie cudowne, inne śmieszne czy wręcz okropne. Jest ich tutaj mnóstwo i zdecydowanie każdy znajdzie coś dla siebie. Najbardziej zaskoczyły mnie buty New Rock w jednym ze sklepów. Wreszcie mogłam je sobie porządnie obejrzeć i zmierzyć. Są absolutnie zabójcze;)





Razem z Dorotą szukałyśmy miejscowych słodyczy i trafiłyśmy między innymi na sklep z akcesoriami dla psich pupili. Można gustownie ubrać swojego psa albo sprawić mu prawdziwie królewskie łoże:) Próbowałyśmy też owocowych smoothies, ale okazały się troszkę za słodkie:)






Niżej klasyczny, poranny zestaw makijażowy:)  Obecnie między moimi trzema znajomymi i mną nastąpiło wielkie przemieszanie kosmetyczek. Jedyne czego nam brakuje to płatki kosmetyczne:) Na razie mamy wolne więc większość czasu spędzamy na plaży i troszkę się relaksujemy. 
W końcu udało mi się znaleźć lepszą siłownie i dziś wzbieram się na mały trening, zobaczę czy dam radę w wyższej temperaturze:)


 


Wyżej portfel w 'zeberkę' robiący za kopertówkę. Sama rozglądam się za czymś tutaj bo przydał by mi się mały lekki portfel:)

Dajcie znać co tam u Was, jeśli macie jakieś pytania śmiało piszcie a w wolnej chwili postaram sie odpisać:)

Buziaki

Alina









23 czerwca 2013

Jaki podkład dla cery mieszanej, tłustej, naczynkowej.... najlepsze minerały.







Pod ostatnim potem pojawiły się pytania o podkłady mineralne dla cery mieszanej, wrażliwej i naczynkowej. Pomyślałam sobie że wart napisać o tym parę słów i pokazać wśród jakich produktów możemy zrobić rozpoznanie.

Ciężko dobrać idealny podkład mineralny dla naszej skóry... Często miewa różne 'humory', więc i podkłady zachowują się na niej bardzo różnie. Jednego dnia łatwiej ją zmatowić, innego mamy z tym duże problemy. Podkład mineralny może utrzymywać ja w ryzach, ale innego dnia będzie spływał a trwałość pozostawi wiele do życzenia.

Jeśli planujemy zakup podkładu, najlepiej zrobić dokładny przegląd i skupić się na testowaniu próbek np. 3 wybranych kosmetyków. Najczęściej próbki są całkiem sensownych rozmiarów i spokojnie obejdziemy się bez pełnowymiarowego opakowania na jakiś czas.


Dobrze jest wybrać 3 podkład z listy i zamówić próbki np 2-3 odcieni które mogą nam paskować. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że uda nam się trafić nie tylko w idealny kolor, ale również konsystencję.




                   Skóra tłusta/ mieszana z niedoskonałościami:                        



EDM Matt Mineral Foundation.

Jeden z lepszych podkładów matujących do skóry mieszanej i tłustej. Zapewnia nam lekkie, naturalne krycie i nie musimy obawiać się efektu maski. Jeśli jednak potrzebujecie mocniejszego krycia, poszukajcie czegoś innego. Tutaj nawet po nałożeniu trzeciej warstwy efekt jest raczej subtelny (Intensive kryje zdecydowanie mocniej).
Bardzo wygodnie się rozprowadza i jest niesamowicie wydajny. Jeśli macie duże problemy z mocnym świeceniem być może będziecie musiały wykonywać poprawki w ciągu dnia, ale jest też wiele osób u kórych mat trzyma się nawet 6 godzin. To kwestia bardzo indywidualna.


 
Lumiere, Veena Velvet Foundation Base

Ten podkład daje bardziej satynowe wykończenie i kryje trochę mocniej... Na skórze wygląda bardzo naturalnie, ale może podkreślać suche skórki. Może lepiej sprawdzać się na cerze mieszanej niż tłustej, bo zmatowienie może utrzymywać się do 3-4 godzin w lecie i 5-6 w chłodniejsze dni. Choć tutaj, jak zwykle, jest to kwestia indywidualna. Skóra po nałożeniu wygląda aksamitnie, gładko, młodziej i to największy plus tego podkładu.



Meow Cosmetics, Flawless Feline Foundation

To jedne z lepszych podkładów mineralnych, u nas niestety ciężkie do zdobycia. Pojawiają się czasem na allegro, ale o wiele lepiej zapisać się na zakupy grupowe.
Podkład Meow dobrze kryje i jest bardzo trwały. Cera wygląda niesamowicie promiennie i świeżo, podkład pięknie się z nią stapia. Nie tworzy maski, wygląda bardzo naturalnie, ma świetny skład. Ilość odcieni potrafi przyprawić o ból głowy i ciężko się zdecydować:)






Lily Lolo, Mineral Foundation

Lily Lolo to podkład dla dziewczyn które nie potrzebują super mocnego krycia, ani przedłużonej trwałości. Kryje raczej delikatnie, głównie wyrównując koloryt i lekko matując. Na skórze jest niewidoczny, ale może podkreślać skórki czy maleńkie zmarszczki mimiczne.


Annabelle Minerals Podkład Matujący

Podkład Annabelle ładnie matuje, dobrze kryje, nie robi plam i równo się rozprowadza. Nie daje efektu maski i dobrze stapia się ze skórą. Długo się utrzymuje i nie wymaga wielu poprawek w ciągu dnia. Będzie dobry dla skóry tłustej i mieszanej, ale miałam głosy od dziewczyn że może zapychać. Jeśli więc macie bardzo problematyczną i skłonną do zapychania skórę z licznymi niedoskonałościami, bardziej polecam Meow Cosmetics.



Pixie Minerals Complexion Perfection

Complexion Perfection będzie idealny dla dziewczyn które nie potrzebują tak mocnego krycia jakie daje Cover De Luxe, ale zależy im na bardziej lekkim i naturalnym wyglądzie. Długo utrzymuje się na twarzy, nie waży się, nie robi plam. Lekko rozświetla i genialnie wygładza skórę nie podkreślając suchych skórek i zmarszczek. Mat jaki uzyskujemy jest ładny, naturalny, skóra nie sprawia wrażenia zmęczonej czy starszej.







                               Skóra naczynkowa, silny rumień.                            



Pixie Minerals Complexion Perfection lub Cover De Luxe

Cover De Luxe jest bardziej kryjący. Może okazać się bardziej przydatny jeśli chcemy zakryć mocniejszy rumień. Mamy tutaj też większy wybór kolorów niż  w AM, i bardziej będą nadawać się do cer naczynkowych. Brzoskwiniowe, nawet jeśli są lekko żółtawe, to nie tak bardzo jak mocno oliwkowe AM.



Annabelle Minerals kryjący.

To jeden z najsilniej kryjących podkładów mineralnych. Niestety, gama kolorystyczna jest dość wąska a odcienie z żółtym pigmentem są już mocno oliwkowe. Beige potrafią być mocno różowe, natural są zimne... Troszkę brakuje pośrednich, bardziej ciepłych brzoskwiniowych odcieni, dlatego jeśli przeczuwamy, że nie znajdziemy tu naszego odcienia, warto zerknąć na Pixie.
Poza tym kryjący Annabelle ma więcej zalet niż wad, bo daje bardzo ładny i trwały efekt. Będzie lepszy dla cer normalnych i suchych, gorzej może sprawdzać się na mieszanych, na tłustych wymaga dodatkowego zmatowienia.



Meow Cosmetics, Flawless Feline Foundation

Ze względu na bogatą gamę kolorystyczną i dobry skład, posiadaczki cer naczynowych i wrażliwych powinny zainteresować się też tym podkładem. Krycie również powinno je zadowolić, a skład zmniejszy ryzyko podrażnień:)



Sephora Mineral Foundation.


Minerałki, które możemy bez problemu kupić stacjonarnie w Sephorach. Sprawdzimy kolor i to czy nam odpowiadają. Krycie jest trochę mocniejsze niż Lily Lolo, efekt raczej matowy, ale podkład nie wysusza ani nie podkreśla skórek. Posiada dobre odcienie do maskowania zaczerwienienia, choć gama nie jest bardzo szeroka.


Mam nadzieję że post jakoś ułatwi wam wybór. Kiedy wrócę do domu, pewnie pokażę Wam więcej swatchy i zrobimy dokładniejsze porównanie:)

Buziaki

Alina
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.