Witajcie Kochane:)
Chciałabym pokazać Wam samoopalacz który niedawno kupiłam w Yves Rocher zachęcona pochlebnymi recenzjami tych produktów. Starej serii już nie znalazłam- jej miejsce zastą piła seria z kwaitem Tiare- tym samym który jest częscią oleju monoi- to wystarczyło bym czuła się zachęcona:)
Wybrałam krem o działaniu liftingującym ponieważ był silniej nawilżający niż wersja podstawowa- a ja właśnie mocnego nawilżenia potrzebuje. Jest to oczywiście samoopalacz do twarzy- ja jednak użyłam go również do ciała by móc pokazać Wam kolor- efekt na buzi nie nadawał sie do tego- zaraz powiem Wam czemu.
Od trzech lat usiłuję znaleźć idealny samoopalacz do twarzy: (
Mogę z ręką na sercu powiedzieć że próbowałam dosłownie wszytskiego- KAŻDY najfajniejszy samoopalacz z sephory czy douglasa przeszedł przez moje łąpki w postaci niezliczonych próbek- testowałam Lancome, Clarins, Sisley, Dior...Także tańsze marki były w mojej kosmetyczce-chyba wszystkie chwalona na wizażu: ( Zaczęłam w ogóle od Vichy i La Roche Posay...
I dosłownie nic na moją buzię sie nie nadaje: (
Mój problem polega na tym że mam bardzo suchą skórę- i choćbym nie wiem jak ją nawilżała (chyba musiałabym dawać wazelinę na buzię...ale halo- ja już daję wazelinę na buzię:D) i peelingowała zwasze po aplikacji samoopalacza- ale to absolutnie zawsze- podkreśla on jakieś skuche partie skóry- łuszczącą się skórę czy inne niezidentyfikowane rzeczy.
Efekt? Twarz w plamy: (
Próbowałam miliona sposobów- codziennych peelingów i aplikacji samoopalacza po, mieszania z kremami, rozwadniania w trakcie zasychania etc....
I niestety nic nie dało rezultatów- dzień po peelingu i nocy z toną kremu nawilżającego jest to samo:D
Myślałam że może ten Yves Rocher pomoże ale nie pomógł.
Ale podoba mi się w nim inna rzecz- kolor.
Jako posiadaczka oliwkowej, żółtej cery mam problem z samoopalaczami- zawsze (wyjątki były 2) wychodzę żółta lub pomarańczowa.
Tutaj kolor zaskoczył mnie ponieważ przypomina on raczej brzoskwinie- i wygląda na mnie bardzo ok:)
To zachęca mnie do kupienia większego opakowania- do ciała.
Może zastąpi Xen Tan'a który niestety jest dość drogi a kolor daje podobny:)
Tutaj możecie zobaczyć efekt na nóżkach:D
2 warstwy:)
No i z tego co wysmarowałam na ciele mogę powiedzieć że zapach mi odpowiada- to klasyczny samoopalacz ale z miłą kwiatowo-kokosową nutą.
Plam żadnych nie narobił- chodziłam w nim od rana pod dresikiem- ubrań nie pobrudził:)
Efekt jest bardzo ładny a kolor naturalny- łatwo sie rozprowadza i z tego co zrobił z moją skórą ciała jestem zadowolona. Schodzi równo i po 2 dniach od zaprzestania efekt jest niemal niewidoczny. Choć kiedy w czwartek w pociągu pomaziałam go po ręce nie sądziłam że do wczoraj zostanie ślad- ale dałam chyba z 5 warstw:D
Na buzi będę go jeszcze testować kiedy wrócę do Krakowa- teraz jestem w domu na wsi gdzie jest bardzo gorąco w mieszkaniu i moja skóra jest w tragicznym stanie- może kiedy trochę odpocznie samoopalacz będzie wyglądał ciut lepiej- wtedy pokażę go na buzi:)
Kosztował około 35 zł- jakoś tak. Wydaje się być wydajny i myślę że mogę go polecić dziewczynom które nie mają z samoopalaczami takich problemów jak ja.
A jakie są Wasze ulubione samoopalacze? Jeśli możecie coś polecić piszcie:)
całuski!