
Dzisiaj mam dla Was porównanie dwóch fajnych kosmetyków pielęgnacyjnych do ust:). Sławnego Eosa i naszego tańszego odpowiednika z Sotf Lips. Czym się różnią i jak sprawdziły się na ustach? Który właściwie wolę?
Zaczniemy od soft Lips, o którym pisałam już jakiś czas temu. Sprawdziłam dwie wersje i bardzo je polubiłam, głównie za przyjemny, słodki smak, miły zapach.
Soft lips był tak pyszny, że właściwie czasem ciężko było powstrzymać się od zlizania go:D Niestety właściwości pielęgnacyjne były troszkę słabsze, często w gorszych momentach niewystarczające.
Działanie delikatnie przypominało mi nawilżającego Carmexa, a zwykły w słoiczku zawsze sprawdzał się lepiej.
Opakowanie jest ładne, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Na szczęście używa się go też wygodnie i nie odnotowałam większych wad.
Soft Lips jest też dobrze dostępny, bo możemy znaleźć go w większości drogerii.
Kosztuje około 14zł i tutaj niestety zaczynają się wady. Ponieważ konsystencja jest bardziej miękka, produkt szybciej się zużywa. Tutaj w porównaniu z eosem odczuwamy, że pomimo niższej ceny wcale tak dużo nie oszczędzamy.
Produktu mamy też mniej, więc odnoszę wrażenie, że płacimy za ładne pudełeczko:).

Kuleczka balsamu eos jest większa o jakieś 30%. Możemy je kupić już za ponad 20zł, w Krakowie są stacjonarnie oczywiście w Pigmencie na Długiej (rożne wersje za 26zł;). Oczywiście tutaj też płacimy w pewnym stopniu za pudełeczko, jednak mamy więcej produktu i to jednak trochę lepszej jakości.
Eos o wiele lepiej nawilża i jest to nawilżenie dłuższe. Oczywiście porównując do Soft Lips, bo używałam też bardziej nawilżających rzeczy do ust:). Mimo to lubię eosa i właściwie nie zawiódł mnie. Nie jest to jednak coś, co szczególnie wyróżniało by się z grona dobrych balsamów. Oczywiście, plusem jest opakowanie, z którego wygodnie nam się korzysta i nie musimy majstrować przy nim palcem czy nic wykręcać. To na pewno super szybka opcja.
Cena u nas jest jednak nadal trochę za wysoka i powiedziałabym, że eos to produkt troszkę wylansowany. Na pewno nie bez powodu, design jest bowiem pomysłowy, opakowania ładne. Ale sam produkt w środku jest po prostu normalnym, dobrym balsamem:).
Posiadam wersję miętową, która lekko i przyjemnie chłodzi, ale w przeciwieństwie do Soft Lips nie ma smaku.
Ma też lepszy, bo bazujący na naturalnych olejkach skład.

Niżej na zdjęciu widzicie dokładnie jak obok siebie prezentują się oba produkty.
Osobiście ze względów pielęgnacyjnych wolę esoa, który po prostu dłużej zostaje na moich ustach. Przyniósł też ulgę przy boleśnie pękających i podrażnionych ustach. Czasem różne alergie ujawniają się u mnie właśnie w ten sposób i eos poradził sobie bardzo fajnie.
O wiele wolniej się też zużywa, co jest dużym plusem i jakoś usprawiedliwia cenę:).
Wspomniane produkty powinny jednak powinny być troszkę tańsze bo w obu przypadkach obecne nie są za bardzo niczym uzasadnione. Oczywiście w przypadku eosa w USA cena jest niższa.
Używałyście? Kojarzycie?
Dajcie znać jak u Was się sprawdzały!
Buziaki
Ala
