30 kwietnia 2012

Cellulit: jak sie go pozbyć, sposoby, balsamy, masaże, bańki chińskie...








Dziś mało pokojowy tekst o niszczeniu i wykańczaniu...cellulitu. Chyba żadna z nas nie będzie mieć wyrzutów sumienia ;-)

Zainteresowanie tematem cellulitu było ogromne i trudno się dziwić- zbliża się okres kiedy wskakujemy w krótkie spodenki i czasem możemy czuć się mniej komfortowo...
Czy opłaca się walczyć z cellulitem? Oczywiście, często bowiem, taka walka może przerodzić się w zdrowszy tryb życia i mieć świetne długofalowe skutki dla naszego organizmu- nie tylko dla ud i pośladków:)
Wesoła wiadomość jest taka że możemy pozbyć się cellulitu naprawdę w znacznym stopniu. Oczywiście każda z nas jest inna i jednym będzie łatwiej, innym troszkę trudniej, ale nie należy się zniechęcać. Systematyczność i małe zmiany to klucz do sukcesu:)



 




Jeśli chciałybyście pozbyć się cellulitu, uczynić go mniej widocznym lub choć ujędrnić uda to post dla Was!






 
Warunki sukcesu to dobrze przemyślany taktycznie atak... trzeba działać z różnych stron i na różnych frontach. Zaczynamy od rozpoznania terenu.

Każda z nas ma troszkę inny cellulit- wyróżniamy dwa główne rodzaje, których źródła mają nico inne podłoże. Mowa to o cellulicie wodnym i tłuszczowym- dobrze jest rozpoznać jaki cellulit zadomowił się na naszych udach, choć koniec końców, aby pozbyć się obu rodzajów będziemy robić mniej więcej to samo.

I jeszcze jedna sprawa- dajmy sobie czas- np dwa miesiące:) To idealny okres na zmniejszenie cellulitu i zaobserwowanie efektów- nie zniechęcajcie sie i bądźcie uparte- ja trzymam kciuki- na pewno Wam sie uda!








Cellulit tłuszczowy zwany też lipidowym polega na gromadzenie się w skórze i tkankach kwasów tłuszczowych. Najczęściej ten problem dotyka kobiet z nadwagą, odchudzających się czy takich które dopadł efekt jojo. Taki cellulit bywa bolesny i trochę trudniej z nim walczyć.



Cellulit wodny lub obrzękowy polega na zaburzeniach krążenia krwi i limfy. Najczęściej dotyczy szczupłych kobiet ale nie jest to reguła bo taki cellulit mogą mieć też panie z nadwagą. Tutaj przyczyną jest gospodarka hormonalna i odkładanie wody i tłuszczu w trakcie cyklu miesięcznego










 
Jeśli jesteśmy posiadaczkami cellulitu tłuszczowego, na dłuższą metę najważniejsze będzie spalanie i zmodyfikowana dieta.
Wskazany jest długofalowy trening kardio, bo tylko dzięki niemu możemy spalić nękający nas tłuszczyk. Oczywiście masaże i pielęgnacja od zewnątrz również jest wskazana.

Jeśli wybieramy balsamy do skóry z cellulitem tłuszczowym zwracajmy uwagę czy zawierają wyciąg z bluszczu, L- karnitynę oraz kofeinę.


Jeśli posiadamy cellulit wodny i jesteśmy szczupłe nie musimy skupiać się na spalaniu ale na udrożnieniu przepływu limfy i krwi w strategicznych miejscach. Tutaj kluczowe będą masaże- drenaż limfatyczny oraz zmiana nawyków żywieniowych.

Wybierając balsam dla skóry z cellulitem wodnym zwracajmy uwagę na to cy zawierają: wyciąg z miłorzębu japońskiego, wyciąg z ruszczyka kolczastego, wyciąg z nostrzyka i czy posiada właściwości drenujące.










Niezależnie od tego czy posiadamy cellulit wodny czy tłuszczowy masaże bardzo nam pomogą. Warto być systematycznym i wykonywać masaż codziennie a nawet dwa razy dziennie.
Nie ma to ja dobrze rozmasowany cellulit:) Do masażu możemy użyć własnych dłoni- jest to jednak dość uciążliwe i jeśli posiadamy cellulit np. na pośladkach może okazać się również trudne. Dlatego dobrze jest znaleźć kogoś do pomocy:> Wiele moich znajomych angażowało w masaże swoich partnerów i obie strony były zawsze zadowolone:D

Do masażu możemy użyć wiele różnych 'narzędzi'- ja najbardziej lubiłam zwykły masażer, który możemy nabyć w każdej drogerii. Wiem ze dziewczyny masują się nawet szczotkami do włosów i myślę że nie należy ograniczać swojej inwencji:) wszystko co ma w miarę odznaczające się wypustki może nam pomóc- grunt to systematyczność!



 




Jeśli zdecydujemy się na masowanie zwykłym masażerem możemy robić to dwa razy dziennie, rano i wieczorem przy okazji wcierania balsamu lub olejku.
Każdą nogę masujemy około 10 minut- powinnyśmy wykonywać powolne ruchy (zobacz jak wykonać drenaż) i robić to dość mocno- tak aby po masażu skóra była lekko zaczerwieniona. Pamiętajcie o nałożeniu balsamu lub oliwki aby przyrząd ślizgał się po skórze.



 



 
Masaż bańkami chińskimi.

To kolejna metoda dająca świetne rezultaty. Jest bardziej skuteczna niż masażery, szczególnie jeśli chodzi o drenaż limfatyczny.
Wystarczy zaopatrzyć się w zestaw baniek- (na allegro są nawet za 20zł) i zacząć masaże. 

Bańki są szklane ( takie jakie ja posiadam) i gumowe-  gumowe są łatwiejsze w użyciu i lepiej sie nimi masuje:)


Uwaga! Jeśli macie skłonności to pękających naczynek na nogach ta metoda może nie być dla Was- zassanie może spowodować pękanie naczyń. 

Jeśli decydujemy sie na masaże bańkami , najlepiej wykonywać je co drugi dzień.








Jak wykonać masaż bańkami?

Po pierwsze nie należy się spieszyć- drenaż limfatyczny powinnyśmy wykonywać powolnymi ruchami. Zaczynamy od nałożenia oliwki lub tłustego balsamu. Bańki mają się ślizgać:) Nogi gładzimy od dołu w kierunku pachwin- ważnie jest to aby wszystkie ruchy były wykonywane w kierunku serca i głównych węzłów limfatycznych. Zaczynamy od przyłożenia i zassania bańki na udzie tuż pod linia pachwin i przejeżdżamy an bok do wewnętrznej strony uda w kierunku krocza. Taki ruch powtarzamy kilka razy cały czas od nowa zasysając bańkę. Następnie zasysamy bańkę w połowie uda i zjeżdżamy nią w górę do pachwiny. Powtarzamy ten ruch parę razy na każdej nodze. Przykładamy bańkę nad kolanem i robimy to samo. Możemy robić to z przodu i z tyłu ud- tak abyśmy dojeżdżały bańką do pośladków.
Później możemy wykonywać wolne kółeczka idąc w górę od linii kolan. Kończymy ruchem którym zaczynałyśmy a na koniec wcieramy balsam na cellulit. 

tutaj można podejrzeć troszkę, ale nic bardziej sensownego nie znalazłam;( Masaż wykonywany jest rękoma ale zasady ruchów podobne:)

Oczywiście wygodniej jest robić to osobie postronnej, więc możecie udać się na masaże antylellulitowe. Wykonując masaż pamiętajcie aby nie był zbyt bolesny- może być troszkę nieprzyjemny ale nie chodzi o to aby się katować- musicie działać powoli a jeśli coś będzie mocno boleć najprawdopodobniej szybciej skończycie masaż.










Oczywiście żaden balsam nie rozwiąże naszych problemów ale mogą być bardzo przydatne. Używałam wielu balsamów i niżej sporządziłam listę tych które na mnie działały i mogę polecić. Mój top balsamów-pogromców cellulitu wygląda następująco:

Eveline, Slim Extreme 3D Spa!, Krem wyszczuplający + ujędrniający antycellulit- i większość balsamów Eveline.

Są tanie i wydajne- u mnie spisywały się całkiem fajne. Ujędrniały skórę i miło chłodziły... na cuda oczywiście nie ma co liczyć ale jeśli szykujemy się na dłuższą walkę warto znaleźć coś co nie wykończy naszego funduszu:)


Tołpa, Kuracja Antycellulitowa, Balsam borowinowy do ciała wygładzająco-ujędrniający + Tołpa Body Pro, Anti Cellulite, Globalny reduktor cellulitu (Pro-aktywne serum wyszczuplające)

Produkty Tołypy są chyba najfajniejszymi kosmetykami na cellulit w rozsądnych cenach. Nie kosztują tyle co produkty z Sephory czy Douglasa ale efekt jest naprawdę zadowalający. Polecam oba produkty choć moim ulubieńcem jest balsam ujędrniająco- wygładzający.

Dove, Perfect Curves Firming Serum (Intensywnie ujędrniające serum do ciała)

To taka tańsza wersja bardzo drogiego Jose Eisenberg, Cryoform (Żel antycellulitowy). U mnie ładnie napinała skórę i działała silnie ujędrniająco. Cena całkiem ok, sprawdza się głównie przed wyjściami na plaże:)




Rossmann, Alterra, Cellulite Hautöl Birke & Orange (Olejek do skóry, antycellulitowy `Brzoza i pomarańcza`) + Weleda, Berken Cellulitis Olie (Olejek brzozowy do masażu antycellulitowy)

Super oliwki do masażu anty cellulitowego.

Z droższych balsamów bardzo sprawdzał się u mnie Clarins, Total Lift Minceur. Po Elancylu, Garnierze, Farmonie nie widziałam efektów.









Niezależnie od tego jaki typ cellulitu posiadamy powinnyśmy delikatnie zmienić dietę- unikać słodyczy, ograniczyć cukier, używać mniej soli, białe pieczywo zamienić na zdrowsze, zjadać więcej owoców i warzyw.
Warto również włączyć ćwiczenia do naszego planu. Jeśli mamy cellulit tłuszczowy możemy zacząć biegać, jeździć na rowerze, pływać na basenie czy skakać na skakance.
Jeśli mamy cellulit wodny możemy skupić się na większym rozruszaniu obszarów nim objętych czyli ćwiczyć miejscowo mięśnie ud i pośladków:)








Już do dawna nie jestem fanką zjadania różnych tabletek na 'urodowe' przypadłości, ale nie zawsze tak było:) Przed pewnymi wakacjami nie wdrożyłam w życie swojego planu na niszczenie cellulitu i sięgnęłam po Inneov Cellulit (który jako jedyny miał wtedy jakiekolwiek pozytywne opinie) aby zobaczyć czy ten specyfik działa i poratować się przed wyjazdem nad morze.
Inneov jest niestety bardzo drogi- ale potwierdzam, działa na cellulit wodny. Wątpię by pomógł dziewczynom borykającym się z cellulitem tłuszczowy, nie wpływa bowiem na spalanie tłuszczyku:(
Po 2-3 tygodniach nie poznałam własnych nóg ponieważ skóra była niesamowicie napięta, gładka, wyrównana a cellulit znacznie się zmniejszył. Jest to jednak efekt krótkotrwały bo kiedy przestajemy jeść tabletki cellulit wraca- warto zatem zabrać się za niego bardziej konkretnie:)

Podsumowując:


Codziennie:
Masujemy uda i pośladki, wcieramy balsamy anty cellulitowe. Masaż wykonujemy mocno dociskając masażer do skóry i wykonując wolne koliste ruchy.
Unikamy cukru, słodyczy, zbytniego solenia potraw, jedzenia mocno przetworzonego, białego pieczywa.
Ćwiczymy pośladki:)

Jeśli masujemy się bańkami róbmy to co drugi dzień.

Co drugi- trzeci dzień:
Peeling kawowy, kąpiel kawowa lub okłady z kawy.
Dwa razy w tygodniu możemy też obwinąć się folią spożywczą z balsamem pod spodem i siedzieć tak godzinkę:) Polecam również Lacote, Guam Fanghi d'Alga, Guam- idealny do tego rodzaju posiadówek:D 



To już wszystko- mam nadzieję że o niczym nie zapomniałam:)

Na koniec mam do Was ogromną prośbę- piszcie o swoich sposobach na cellulit abyśmy mogły stworzyć pod postem małą  bazę sposobów na zgładzenie go:))

Buziaki!!

Alina

29 kwietnia 2012

Makijaż: kreski, przejścia.










Dziś udało mi sie nagrać filmik o który wiele z Was prosiło, czyli poradnik o tym jak zniszczyć cellulit:) 

Mam nadzieję że film przyda sie tym z Was które chcą sie od cellulitu uwolnić- całkowicie lub w jakimś stopniu- będzie dużo o masowaniu, balsamach, odżywianiu, ćwiczeniach i tabletkach..

Zaraz muszę zabrać sie za obrabiane filmiku i jakoś go skrócić bo bez przycinania ma godzinę- o zgrozo! Ale mam nadzieję że na jutro sie wyrobie.

Póki co chciałam pokazać Wam też makijaże- efekty dzisiejszych eksperymentów i mój dzienny makijaż z filmiku....


  



 Wyżej makijaż z niebieską kreseczką na cieniowanej miękkiej brązowej kresce, z jasną kreską widmo i mocnym dołem:))


Niżej coś co powstało na poprzednim makijażu:D







Złoto w czerni i pomarańczu:) 

Za pomarańcz chyba muszę sie zabrać bo coś mi go na blogu brakuje...




  




I w końcu całkiem zwykły makijaż dzienny:) Bez kreseczek, raczej miękki, bez udziwniania:D







Kosmetyki których użyłam- śliczne kuleczki to brązujący produkt Lioele, którego recenzja pojawi sie niedługo razem z konkursem- generalnie szykują się dwa bardzo fajne konkursy dla Was:))

W jednym będziecie mogły wygrać kosmetyki Liolele a w drugim Kiko!









Zaraz zajmę sie też olejowaniem włosów- mieszanka na dziś to olej z zarodków pszenicy, brokuł, amla+ olej kokosowy:)

Zobaczymy jak taka mieszana spisze sie na włosach... Trzymajcie kciuki za zmywanie hehe...

Jestem ciekawa czy któryś makijaż szczególnie Wam sie podoba- piszcie Kochane, dajcie znać co u Was słychać, jakie macie 'urodowe' plany na wieczór:)


Buziaki,

Ala




28 kwietnia 2012

Makijaż: Czarne, ostre kreski...







 




Dziś makijaż dla tych dziewczyn które uwielbiają mocną czerń na powiekach...Muszę przyznać że często zwracam uwagę na kobiety noszące czerń na oczach i zwykle jeśli makijaż jest ładnie wykonany bardzo mi sie taki efekt podoba:)
Coś jest w czarnej kresce i super czarnych rzęsach- taki makijaż szczególnie pięknie wygląda na niebieskich oczach...

Dziś w wydaniu trochę bardziej ostrym i graficznym....Linia rozmyta jest tylko na dolnej powiece.

Użyłam jasnych cieni z paletki Au Naturell i jednego perłowego cienia Inglota aby rozświetlić kącik przed nałożeniem kreski.
Kreskę wykonałam eyelinerem z Wibo i czarną kredką  Maybelline, nałożoną na dolną powiekę.









Rzęsy podkreśliłam tuszem Miyo, policzki różem z The Body Shop. Na usta nałożyłam Szminkę Golden Rose w kolorze 205. Po delikatnym nałożeniu podkładu Bobbi Brown wymodelowałam buzię ciut ciemniejszym podkładem mineralnym The Body Shop.








Zwykle wybieram super rozmytą wersję czerni na powiekach, ale tym razem chciałam zrobić coś ostrego w ramach eksperymentu:) Makijaż wyszedł bardziej egipsko- arabski:D



  



Jeśli wersja z ostrym kącikiem jest dla Was za mocna wystarczy zrezygnować ze szpiczastego zakończenia na rzecz zakończenia rozmytego lub ominąć to miejsce i nie dochodzić do niego linerem. Jeśli mamy szeroko rozstawione oczy, podkreślenie wew. kącika może pomóc optycznie je zbliżyć:)






Jestem ciekawa ile z Was na codzień wybiera mocną czerń! Czy zwykle stawiacie tylko na kreski ale wieczorem dodajecie kredkę i cień?:)

Buziaki!

Ala

27 kwietnia 2012

Paczuszka- olej z brokuł, podkład Alva, Josie Maran, olej z zarodków pszenicy i orzechów włoskich:)




Chyba każda z nas miewa pechowe dni- właśnie wczoraj miałam wątpliwą przyjemność taki dzień 'zaliczyć'. 
Drzwi od mieszkania zatrzasnęły sie z kluczem w środku, miód rozlał mi sie na całą torebkę w środku miasta, nabawiłam sie kataru... 
Generalnie można by stwierdzić że było śmiesznie- szczególnie z kluczem i miodem...

Ale był tez jeden szczęśliwy  moment dnia- listonosz przyniósł mi paczuszkę na którą bardzo czekałam. To przesyłka od Kini z bloga Wszystko co kobiety kochają, (www.ania-recenzuje.blogspot.com też lubi eko kosmetyki:) od której odkupiłam podkład Alvy... Kinia była tak miła że dołożyła mi parę rzeczy o których rozmawiałyśmy- dziękuję Kochana:))

W paczce obok podkładu znalazła sie odlewa podkładu Josie Maran, olej z brokuł, olej z orzechów włoskich i zarodków pszenicy..







Szczególnie interesuje mnie olej z brokuł który jest naturalną alternatywą dla silikonów na włosach:) Faktycznie przypomina w konsystencji troszkę wszelkie nabłyszczające i wygładzające sera i oleje do włosów, ostateczne testy czekają go dziś po kąpieli;) Zobaczymy co powiedzą na niego moje włosy!!








Nad podkładem Alvy zastanawiałam sie długo ale nie mogłam znaleźć w internecie rozsądnych swatchy i zdecydować który kolor był by lepszy. Do wyboru mamy dwa- light i medium a podkłady w sklepach internetowych kosztują około 70zł.







Dla Kini podkład okazał sie za ciemny a dla mnie taki żółty odcień okazał sie idealny. Długo szukałam bardziej żółtego podkładu w śród podkładów eko i zawsze trafiałam na róże... 

Tym razem żółta oliwka mnie zaskoczyła- super stapia sie z moją skórą i nie odcina sie od reszty ciała.

Tak wygląda kologr Light- jest ciut bardziej żółty od Bobbi Brown Sand ale po roztarciu efekt jest podobny.






 Podkład Alvy to podkład ekologiczny,  kosmetyki do makijażu Alvy:

  • zawierają tylko naturalne barwniki,
  • to pierwsze kosmetyki kolorowe zawierające polisacharyd – opatentowany aktywny składnik o działaniu przeciwzmarszczkowym,
  • nie zawierają talku,
  • pudry, róże i cienie są wypiekane a nie prasowane, co sprawia, że są spójne, mają jedwabistą, nie zawierając jednocześnie żadnych środków wiążących.

Kluczowe składniki:
  • Polisacharyd z drożdży
  • Naturalna witamina E
  • Wyciąg z czerwonych winogron
  • Olej z wiesiołka

Są to naturalne i organiczne kosmetyki posiadające certyfikat Ecocert.

Składniki:
Aqua, Glycerin*, Squalane, Decyl Olive Esters, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Tocopherol, Magnesium Aluminum Silicate, Calendula Officinalis Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Grape (Vitis Vinifera) Leaf Extract, Yeast Polysaccharide, Cetyl Palmitate, Sorbitan Palmitate, Squalene, Macadamia Ternifolia Seed Oil*, Camelina Sativa Seed Oil*, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil*, Parfum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Géraniol, Citronellol, d-Limonene.








Póki co jestem z niego naprawdę zadowolona- używała  go wczoraj i dziś i mogę powiedzieć że nie roluje sie tak wściekle jak inne eko podkłady, i jest bardziej kryjący-co też mi sie podoba. Bardzo cieszę się z tego trafionego odcienia- zawsze miałam ogromne problemy ze znalezieniem takiego koloru, nawet wśród podkładów drogeryjnych a teraz widzę że wreszcie ktoś pomyślał o oliwkowych dziewczynach:)

Do tego zapach jest boski!








Kinia wysłała mi również próbkę podkładu Josie Maran:) Byłam bardzo ciekawa jak sie prezentuje i muszę powiedzieć że czuć w nim obecność olejku arganowego! Konsystencja jest bardzo ciekawa, podkład zachowuje sie raczej jak krem tonujący, krycie jest bardzo delikatne, ale skóra wygląda bardzo ładnie.

Niestety podkład nie zakryje niedoskonałości czy przebarwień. Niestety te podkłady są bardzo drogie bo na allegro widziałam je po 200zł- a za taką cenę chciałabym jednak ciut więcej krycia:)







W pojemniczku podkład jest biały ale po roztarciu zmienia kolor- idealnie stapia sie ze skórą.. niżej widać jak po roztarciu wygląda najjaśniejszy odcień.

Póki co zużywam oszczędnie:D






Olejki zostaną dziś wykorzystane do olejowania włosów- zrobię jakiś miks z brokułami i zarodkami pszenicy:)

Piszcie koniecznie jeśli miałyście kontakt z którymś z kosmetyków:) Ja dziś muszę zafundować sobie odpoczynek po wczorajszym dniu na wygnaniu poza domem i wrócić do posta o zaskórnikach:))

Kiniu jeszcze raz dziękuję za cudną paczuszkę!

Buziaki Kochane!

Ala


25 kwietnia 2012

Relacja z wycieczki na farmę...




Jakiś czas temu pisałam Wam że wybrałam sie do Warszawy na nietypową wycieczkę. Wszystko zaczęło sie od zaproszenia jakie dostałam od krówki Danki- oprócz pocztówki z zaproszeniem w ślicznym pudełeczku znalazłam również malutką  krówkę z Apartu doczepioną do bransoletki... 

Wybrałam się więc do Warszawy na zwiedzanie farmy z której mleko jest wykorzystywane przez Danone do produkcji jogurtów- gdzie przede wszytskim dowiedziałam sie mnóstwa ciekawych rzeczy na temat krów... Temat niby nie był mi obcy bo wychowywałam sie na wsi, ale to o czym opowiadał oprowadzającym nas Pan Zbigniew Buczkowski nie raz okazywało sie dla mnie zaskoczeniem:)






Z Warszawy busem udaliśmy sie do Goworkowa- długą podróż minęła bardzo szybko dzięki wspaniałemu towarzystwu- spotkałam starych znajomych ale też wiele nowych nieznanych osób- głównie blogerki kulinarne, które były tematem produkcji mleka zainteresowane najbardziej:)
Farma którą zwiedzaliśmy znajdowała sie najbliżej Warszawy i najłatwiej było do niej dojechać- mimo to podroż w jedną stronę trwała 2 godziny:)







Po dotarciu na farmę dostaliśmy specjalną odzież ochronną- każdy z nas po długiej podróży przyniósł wiele zarazków a ubranie miało na celu ochronę krów i mleka przed ewentualnymi infekcjami:) No i oczywiście dzięki specjalnym foliom na buty bez przeszkód przedarliśmy sie przez błotko bo pogoda nie była za ciekawa:)






Niżej wszyscy blogerzy uczestniczący w wyciecze:) Wygląda to trochę bardziej jak ekspedycja ze starego filmu science fiction:D






Gospodarstwo które odwiedziliśmy jest przykładem gospodarstwa w jakim zwierzęta mogą czuć sie naprawdę dobrze. Danone wspiera takie gospodarstwa które spełniają normy unijne-obejmuje je program  Program Zrównoważonego Rolnictwa którego głównym punktem jest nie tylko ochrona środowiska ale również dobrostan zwierząt. Pewnie wiele z nas wie że sprawa jakości życia zwierząt na farmach wygląda różnie, jednak prawda jest taka że zwierzęta żyjące w brudzie i ubóstwie nie dają mleka dobrej jakości w zadowalającej hodowców ilości- wszytskim więc opłaca się dbać o krowy  i myślę że pod tym względem będzie u nas coraz lepiej! 

Każda farma jest również zarejestrowana Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa i podlega odpowiednim kontrolom- kary za hodowlę zwierząt w złych warunkach są bardzo wysokie i na szczęście powoli bardziej opłaca sie inwestowanie w dobrostan krów niż płacenie kar i otrzymywanie mleka złej jakości.

Krowy to zwierzęta bardzo płochliwe, musieliśmy więc zachowywać się spokojnie i nie wykonywać gwałtownych ruchów-  po jakimś czasie krówki przyzwyczaiły sie do naszej obecności co owocowało częstym głaskaniem.


 


Niestety pogoda nie dopisała więc krówki przebywały pod dachem. Jednak drzwi obory pozostają cały czas otwarte i krowy mogą wychodzić na trawę kiedy chcą- pastwisko za farmą było bardzo duże. W deszcz 'wygodne' krowy wolały siedzieć w środku dzięki czemu mogliśmy swobodnie sie rozglądać i je poobserwować.








Dowiedziałam się że krowy są bardzo leniwe ale potrafią również bawić sie ze sobą w oborze, ważne jest dla nich podłoga na której nie będą sie ślizgać i miejsce do leżenia gdzie mogą spokojnie przeżuwać obiad. 

Uwielbiają również czochradło- niżej możecie zobaczyć krowę ocierającą sie o takie właśnie drapiące szczotki... 
Na drodze do udojni znajduje sie dołek w podłodze wypełniony płynem odkażającym racice- właśnie po racicach możemy np. poznać czy podłoga w oborze nie jest za śliska...






Gospodarz (z prawej) opowiadał nam bardzo dużo o swoich krowach- dało sie wyczuć że faktycznie kocha swoje zwierzęta więc zdecydowanie jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu:)





Krowy dojone są dwa razy dziennie w bardzo sterylnych warunkach. Przed dojeniem wymiona każdej krowy zostają umyte- ssące zakończenia dojarki zostały tak pomyślane aby przypominały ssącego cielaka- są jednak o wiele bardziej delikatne, dzięki czemu całe dojenie przebiega bezstresowo. Zestresowana, chora, nieszczęśliwa krowa produkuje mniej mleka- jeśli zwierze czuje sie dobrze produkuje więcej oksytocyny, która z kolei wpływa na zwiększenie produkcji mleka w krowim organizmie.
W razie potrzeby gospodarz używa również kremu nawilżającego i smaruje  wymiona krowom. Dojenie to również świetna okazja aby dobrze przyjrzeć się krowom i szybko sprawdzić czy wszystko z nimi ok.






Mleko od krowy trafia do specjalnego karnista gdzie zostaje schłodzone do temperatury 3 st. C. W takiej postaci jest przewożone i trafia do jogurtów.






Poz zwiedzaniu udaliśmy sie jeszcze do domu gospodarzy, gdzie zostaliśmy  poczęstowani pysznym obiadem i nalewką..  Niżej ja Zuch i Dorota z Pozytywnej Kuchni, która nagrała super filmik z wycieczki- zobaczcie go tu:)






Gospodarzom należą sie wielkie podziękowania i brawa za ugoszczenie nas w tak miły sposób- poczęstunek był naprawdę pyszny!

Towarzystwo również było doborowe- serdecznie pozdrawiam Dorotę,  Zucha,  Kuchareczkę, Olę, Dorotę, Ewelinę, Ślimaka.
Świetnie było poznać dziewczyny prowadzące świetne kulinarne blogi!

Jeśli miałybyście ochotę wziąć udział w konkursie skorzystajcie z aplikacji na fb:) Wystarczy zaznaczyć na mapie Polski miejsca w których dobrze sie czujecie:)
https://www.facebook.com/Natura.TuJestMiDobrze/app_416983731661888








Buzkiaki!!

Ala





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.