30 sierpnia 2013

Makijaż w brązach i czerni.





Tym razem samo oczka, które powstały ostatnio jako próby makijażu. Chciałam stworzyć coś mocno cieniowanego i bazującego na połączeniu czerni z brązami, tak, aby wszystkie przejścia były dokładnie widoczne.

Makijaż pewnie powróci ze zdjęciami całej twarzy, kiedy będę miała więcej czasu, prosiłyście też o tutorial w wersji filmowej, więc może nakręcę go po powrocie:)

Nie jest to jednak makijaż na co dzień, bo dość mocno określa kształt oka i może zbliżać wewnętrzne kąciki:) Mam jednak nadzieję, że jakoś Was zainspiruje:)





Wykonałam go głównie przy użyciu paletki Mirage, z Coastal Scents, ale w ruch poszła też Darks ze Sleeka, Essence, oraz paletka z bazarku:)

 



Właśnie zaczęłam małe pakowanie, bo znów wyjeżdżam w rodzinne strony na wesele przyjaciółki:) Jeśli uda nam się utrwalić jej makijaż, w niedziele będziecie mogły zobaczyć przed i po. Przyjaciółka miała być ciemną blondynką, ale w skutek zabiegów fryzjerskich, została ciemną brunetką;) Zobaczymy co uda nam się wyczarować! Tymczasem czeka mnie 5 godzin w pociągu, może wreszcie przygotuje 50 faktów o mnie:)





Postaram się odpowiedzieć na wszystkie Wasze pytania w poprzednich postach, ale będzie mi łatwiej jeśli przykleicie je tutaj. Jeśli macie ważną sprawę piszcie śmiało:)

Buziaki

Alina


29 sierpnia 2013

Makijaż: smoky eyes z fioletem i zielenią.




 
Radko sięgam po zieleń w makijażu, ale jeśli już to robię, zawsze wybieram sosnowy odcień. Tym razem jest dodatkiem do fioletu, jedenego z moich ulubionych kolorów. Makijaż to fioletowo zielone smoky z kreską i ciemną linią wodną. Zmalowanie takiego makijażu, wcale nie jest trudne, a przecież czasem warto eksperymentować:)


Niej możecie zobaczyć kosmetyki, których użyłam.

  • Podkład: Lioele Super Gold Snail BB Cream. (KLIK).
  • Róż: Średnia morela Yves Rocher
  • Pisak do brwi Misslyn
  • Eyeliner Eveline
  • Kohl
  • Paletka Manhattan Rosy Wood 95C
  • Baza Lumene
  • Tusz Lumene Blueberry Curl Mascara
  • Paletka Sleek Darks, Matte
  • Usta: róż w kremie Inglot nr 90
  •  

 


Zaczęłam od  podkreślenia linii rzęs zwykłą czarną kredką i nałożenia bazy Lumene.
Użyłam głównie paletki Sleek, Darks z matowymi cieniami. Bliżej wewnętrznego kącika naniosłam fiolet i wyciągnęłam do środka powieki ruchomej, aby dalej sięgnąć już po zieleń.

Później, starałam się połączyć oba kolory tak, aby uzyskać przejście na środku:)



  



Dolną powiekę podkreśliłam tym samym fioletem, z dodatkiem śliwki, którą rozblenowałam również cienie w załamaniu. Kącik podkreśliłam jasnym perłowym cieniem Manhattan:) Później zostało i tylko namalowanie kreski i podkreślenie linii wodnej na czarno. Użyłam do tego eyelinera z Eveline i kholu.






Na koniec wytuszowałam rzęsy i to już wszystko:) Makijaż nie wymaga zbytniej precyzji, jedyne co może stwarzać problemy to kreska;) A o tym jak je malować pisałam tutaj (KLIK).



  


 Niżej możecie zobaczyć efekt na całej twarzy.






Dajcie znać czy decydujecie się na takie połączenia i w jakiej sytuacji chciałybyście użyć takiego makijażu. Zieleń to chyba jeden z rzadziej używanych kolorów, ciekawe czy tak samo jest i u Was:)

Buziaki

Alina

28 sierpnia 2013

Placen na wypadanie i żyworódka czyli dwie nowości.





Dziś post traktować miał zupełnie o czym innym, ale chciałam pokazać Wam dwie ciekawostki i nowości, które zaczynam testować. Może taka informacja bardziej Wam się przyda. Po pierwsze: żyworódka, która jest moim małym hitem i już wiele o niej pisałam. Dziś trafiłam na sok inny, niż ten który zwykle kupuje, bo dorwałam go stacjonarnie w Krakowie, na ul Zamenhofa 1.

Jeśli chodzi o soki dermesy, wypróbowałam już oba i działanie u mnie było takie samo. Nowy sok pochodzi z gospodarstwa rodzinnego o zabawnej nazwie Mlekoza:) Nie jest konserwowany alkoholem, ale pasteryzowany i zawiera osad na spodzie słoiczka.






Ponieważ żyworódka dawała u mnie świetne rezultaty w walce z niedoskonałościami, aby trochę ubezpieczyć się, po odstawieniu hormonów postanowiłam w większej ilości włączyć ją do diety, ale nowy sok mam zamiar stosować też jako tonik. Zapach jest identyczny jak ten dermesy, więc myślę że też sprawdzi się  całkiem fajnie. Moją roślinkę na razie oszczędzam, czasem podbierając listek jako materiał na maseczkę:)



  



 Z tego samego powodu z zapowiadanym zamieszaniem hormonalnym postanowiłam zabezpieczyć się przed wypadaniem włosów. Wiele znajomych po odstawieniu tabletek przeżyło prawdziwy pogrom na głowie, ale ostatnio jedna z nich, poleciła mi Placen Formula Hp, który po zastosowaniu 8 ampułek zatrzymał u niej wypadanie i później spowodował całkowite pokrycie zakoli, spowodowanych wcześniejszą utratą włosów.

Sprawdził się u wielu jej przyjaciółek, w tym jednej cierpiącej na Trichotillomanię, czyli zaburzeniu, polegającym na wyrywaniu włosów. Dzięki ampułkom udało jej się na nowo zagęścić wyrwane placki.

Obawiałam się, że sama kozieradka z łopianem, którą zwykle stosuje będzie za delikatna, bo ostatnio zauważyłam pierwsze oznaki wzmożonego wypadania. Czas więc na coś bardziej konkretnego.

Preparatów z placentą jest podobno sporo, ale najlepiej działa właśnie ten niemiecki od Wt Methode. Inne niestety nie mają placenty tak wysoko w składzie, a tutaj jest ona już na drugim miejscu, zaraz po wodzie.






Na allegro można kupić 12 ampułek za około 100zł, producent poleca stosowanie dwóch ampułek tygodniowo. Po 8 możemy już zobaczyć rezultaty.

Jestem bardzo ciekawa jak będzie u mnie. Zastosowałam pierwszą ampułkę i wykonałam polecany masaż skalpu, czując przyjemne uczucie ciepła, więc wygląda na to, że preparat działa.
Stacjonarnie w Krakowie możecie dorwać go w sklepie fryzjerskim na Szlaku.






Dajcie znać czy macie jakieś doświadczenia z tymi produktami. Zobaczymy czy pomogą i uda mi się uniknąć skórnych i 'włosowych' problemów:)


Buizaki

Alina


27 sierpnia 2013

Nowa pielęgnacja włosów. Podsumowanie lipca.


 





Czas zaktualizować nową pielęgnację włosów. Właściwie większość produktów, których używałam sięgnęła już denka, więc zdecydowałam się na wypróbowanie trzech nowości, i zakupiłam nowy szampon oraz dwie odżywki.


Tym razem padło na firmę TIGI. Wcześniej nie posiadałam żadnych kosmetyków tej firmy, ale dwie odżywki z eko serii Love, Peace, Planet, urzekły mnie składem.
Szampon zaś był chwalony, jako ładnie uwydatniający skręt i co najważniejsze, bardzo nawilżający.Jeśli jesteście ciekawe, i chcecie zobaczyć produkty w filmiku, zapraszam:)






 


Tigi Bed Head Styleshots Hi-Def Curls Shampoo, to bardzo dziwny szampon o zapachu panadolu dla dzieci w syropie:) Ma gęstą, żelową konsystencję i jest bardzo wydajny. Nie zawiera sls, bardzo dobrze się pieni i radzi sobie z olejem. Świetnie nawilża włosy i u mnie faktycznie, sprawia że włosy bardziej się kręcą, choć nie jest to ogromna różnica.

Jestem bardzo zadowolona z nawilżenia i oczyszczenia, pewnie przez jakiś czas przy nim zostanę. Kupiłam go na allegro za niecałe 30zł. Duże opakowanie starczy mi jeszcze na długo z czego bardzo się cieszę:) Jestem ciekawa jak sprawdził by się szampon z eko serii Tigi:)
Skład: water, cocamidopropyl betaine, disodium sulfosuccinate, sodium lauroyl sarcosinate, glycerin, cocamide MEA, PEG-120 methyl glucose dioleate, DMDM hydantoin, sodium chloride, fragrance, laureth-4, disodium cocoamphodicetate, VP/VA copolymer, phenoxyethanol, divinyldimethicone/dimethicone copolymer, glycol distearate, acrylates/vinyl neodecanoate crosspolymer, soduim sulfite, polyimide-1, polyquaternium-55, polyquaternium-7, polyquaternium-67, linoleamidopropyl PG-dimonium chloride phosphate, polyquaternium-87, quaternium-95, sodium laneth-40 maleate/styrene sulfonate copoymer, butylparaben, ethylparaben, isobutylparaben, methylparaben, propylparaben, tetrasodium EDTA, polysilicone-18 cetyl phosphate, benzoic acid, vinyl caprolactam/VP/dimethylaminoethyl methacrylate copolymer, C12-13 pareth-23, C12-13 pareth-3, propanediol, magnesium nitrate, benzophenone-4, disodium EDTA, sodium benzoate, caprylyl glycol, potassium sorbate, methylchloroisothiazolinone, magnesium chloride, methylisothiazolinone, iodopropynyl butylcarbamate, citral, geraniol, limonene, linalool


Tigi, Love Peace Planet, Walking On Sunshine, Ginger Mandarin Lime Conditioner, to odżywka nabłyszczająca o bardzo bogatym i fajnym składzie. Moim zdaniem wygładzenie i nawilżenie to jej największa zaleta, ale na blask też troszkę wpływa (choć wydaje mi się że więcej zdziałał tu olej lniany). Włosy są miękkie, przyjemne w dotyku, dobrze nawilżone, gładkie i błyszczące. O ile olej i szampon solo sprawdzają się całkiem ok, to dodanie odżywki daje dokładnie taki efekt o jaki mi chodzi.

Moje włosy lubią kosmetyki z sokiem z aloesu, a tutaj oprócz niego mamy też ekstrakt z imbiru, panthenol, oleje, ekstrakt z białej herbaty i lukrecji, proteiny, miód.

Pisałyście, że eko serię z Tigi, można było nabyć w TK Maxx, w bardzo dobrych cenach (16zł za odżywkę), ale nie wiem czy jeszcze są tam dostępne. Na allegro niestety ceny są wyższe, ale z odżywki nabłyszczającej i tak jestem na tyle zadowolona, że ponownie po nią sięgnę. Jedyną jej wadą jest słaba wydajność.








Tigi, Love Peace Planet, Let It Be Cherry Almond, to odżywka bez spłukiwania, której używam w przerwach między myciem włosów, aby ponownie je ułożyć. Ładnie sprawdza się na lokach, choć w roli stylizatora nadal wolę żel lniany. Jest lekka, ma bardzo przyjemny zapach, który niestety nie utrzymuje się na włosach. Nie obciąża ich i jest niesamowicie wydajna. Tak jak poprzedniczka, ma fajny skład:


Skład: Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Aqua (Water/Eau), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Chamomilla Recutita (Matricaria ) Extract (Chamomile), Hibiscus Sabdariffa (Hibiscus) Flower Extract, Agaricus Bisporus (Button Mushroom) Cap/Stem Extract, Cochlearia Armoracia (Horseradish) roqt Extract, Wheat Amino Acids, Rice Amino Acids, Stearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetrimonium Chloride, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Hydroxyethyl Ethylcellulose, Brassicamidopropyl Dimethylamine, Polyquaternium-37, Quaternium-91, Cetearyl Alcohol, Panthenol, Peg-17 Dimethicone, Cetrimonium Methosulfate, Polyquaternium-55, Citric Acid, Tetrasodium Edta, Limonene, Methylisothiazolinone, Linalool, Benzaldehyde, Ethyl Acetate, Heliotropine, Vanillin


Opakowanie jest dość spore i wygodne. Lubię nakładać tą odżywkę, kiedy loczki wymagają reaktywacji, bo nie obciąża ich ale troszkę poprawia skręt.



Raz lub dwa razy w miesiącu używam odżywki z JMO, w roli maski, którą trzymam około 20 minut. O tej odżywce dużo już pisałam (KLIK), i nadal jestem nią zachwycona, ale Tigi, okazało się godnym, tańszym zastępcą. 






Praktycznie codziennie sięgam po jakąś wcierkę i ostatnio są to na zmianę: kozieradka i wywar z korzenia łopianu. Ale za wczorajszą namową pewnej nowej znajomej, zresztą mojej imienniczki, postanowiłam dać szansę wcierce Placen Formula Hp:)

Często przed myciem zdarza mi się też stosować maskę drożdżową Babci Agafii, o której więcej pisałam tutaj (KLIK).
Przed każdym myciem staram się nałożyć olej lniany (KLIK).
Raz lub dwa razy w miesiącu oczyszczam moje włosy szamponem z sls, najczęściej Radicalem lub innym prostym szamponem:)






Czy Wy też zmieniałyście coś w swojej pielęgnacji? Co możecie polecić?

Buziaki

Alina





26 sierpnia 2013

Proste upięcie do pracy czy szkoły + filmik o pielęgnacji skóry.

 
 

  


Dziś pokaże Wam łatwe do wykonania upięcie (zobaczcie efekt na końcu posta:), które polega na wywinięciu związanych włosów, ale zapraszam też do oglądania filmiku o pielęgnacji cery:) Ostatnio troszkę pisałam o tym, jak zmieniła się moja pielęgnacja, w filmiku pokazuję też parę innych rzeczy.








Teraz wracamy do naszego upięcia. Zaczynamy od związania włosów dość wysoko z tyłu głowy. Następnie nasz kucyk spinamy czymś do góry, tak aby odsłonić włosy pod nim i delikatnie rozdzielamy je na pół. Staramy się podzielić je też w miejscu pod gumką, bo właśnie pod nią będziemy przewijać cały kucyk.








Niżej widzicie jak będą wyglądać przepychane włosy:) Najprawdopodobniej będziemy musiały zrobić fryzurę dwa razy, zanim uda nam się idealnie podzielić włosy i uniknąć wystających z boku kosmków. Jak widać na zdjeciach, nie do końca mi się to udało, ale końcowe upięcie jest już w porządku:)

Kiedy przepchamy cały kucyk, możemy jeszcze lekko dociągnąć włosy lub rozczesać koniec.








Końcowy efekt wygląda mniej więcej w ten sposób. O wiele łatwiej wykonuje się go na włosach prostych, ale na kręconych też może dać ładne efekty:) Możemy oczywiście dodać do niego ciekawe wpinki czy jakiś akcent stylu kwiatowych ozdób, i nasze upięcie zmieni się w bardziej eleganckie.






Dajcie znać jak same najczęściej upinacie włosy. A może najczęściej decydujecie się na rozpuszczone?

Buziaki

Alina

25 sierpnia 2013

Nowe lakiery: piaskowy Misslyn i Fuzzy Coat Sally Hansen.





Pod długich poszukiwaniach Baltic Sand z Lovely w kolorze innym, niż wszechobecny morski, uległam nowej serii Misslyn. W ich ofercie pojawił się właśnie nowy lakier piaskowy z drobinkami, w tym idealnym kolorze, jakiego szukałam:)
Misslyn bardzo lubię za niezawodne pisaki do brwi (KLIK), ale z lakieru również jestem wyjątkowo zadowolona.  

Choć na początku nie byłam fanką lakierów piaskowych i przyglądałam im się raczej z niechęcią, obecnie trochę zachorowałam na ich punkcie. Zawsze lubiłam wszelkie dziwne przedmioty, które miały ciekawą fakturę, i chyba nie mogłam sie oprzeć posiadaniu takiej na własnych pazurkach. Jestem jedną z tych osób, które ciągle ich teraz dotykają:D






Skusiłam się na Velvet Diamond Nail Polish w kolorze nr  24. To zgaszony, chłodny fiolet wpadający w szarość. Mamy tu więcej perłowej struktury niż brokatowych drobinek, ale lakier daje i tak dość mocno lśniący efekt. Idealny na imprezy, lub minimalistycznego outfitu.
Na szczęście, okazał się być bardziej kryjący niż Baltic Sand, i wystarczy właściwie jedna warstwa. Inna sprawa, że malowanie paznokci tym lakierem jest tak przyjemne, że z pewnością pomalujecie je dwukrotnie:)







Pierwsze wrażanie to ulga, kiedy bez przeszkód mogę położyć się spać niedługo po pomalowaniu paznokci. Zasycha ekspresowo i oczywiście nie będzie na nim widać odbitej pościeli.

Równie dobrze się nosi i nie widać na nim maleńkich otarć tak dobrze jak przy innych lakierach. Ze względu na swoją strukturę, możemy nosić go parę dni bez poprawek, i tak będzie wyglądał dobrze.
Można więc powiedzieć, że to lakier dla leniuchów;)






Do kolekcji dołączył wreszcie Fuzzy Coat z Sally Hansen, któremu długo się przyglądałam. W końcu skusiłam się na czarno biały 'Tweedy", który będzie idealnie leżał na kryjącym nude z Paese:) Efkety pokaże Wam jeszcze innym razem, na razie na moich paznokciach rządzi Misslyn.







Dajcie znać czy w swojej kolekcji posiadacie takie nietypowe lakiery, czy może są zupełnie nie w Waszym stylu:)

Buziaki

Alina


24 sierpnia 2013

Olejowanie włosów wysokoporowatych, suchych zniszczonych. Ulubiony olej.









Dzisiaj troszkę o olejowaniu i ulubionym oleju, z perspektywy posiadaczki włosów wysokoporowatych:) Być może okaże się pomocny dla tych z Was, które mają podobne do moich włosy i ciągle szukają. Co najlepiej się u mnie sprawdziło?

Olej lniany, to olej wielonienasycony, z przewagą omega 3 (zawiera go aż 58%). Od dawna regularnie gości w mojej lodówce, bo jest genialnym suplementem, z którego zawsze korzystam. Poprzednio pisałam o nim tutaj.








Po długich poszukiwaniach idealnego oleju, okazało się, że lniany olej Budwigowy nie ma sobie równych na moich włosach. Fantastycznie nawilża je, wygładza, sprawia że ładnie błyszczą i nie puszą się tak jak przy innych olejach. 
Zorientowałam się, że choć olej lniany gościł już na blogu, to nigdy nie pisałam o jego zdolnościach do upiększania włosów. Choć i tak nie uważam tego, za jego największą zaletę;)

Oczywiście, pielęgnacja włosów jest ważna i fajna, jeśli jednak możemy połączyć ją z dbaniem o cały organizm, nie ma się co zastanawiać;) Olej lniany daje nam właśnie taką możliwość. Przyda się nie tylko w łazience, ale jeśli włączymy go do swojej diety, genialnie wpłynie na stan naszego organizmu, odporność a nawet skórę. Dlatego moim zdaniem to wielozadaniowy must have.

Oczywiście, możemy stosować go na skórę twarzy czy ciała. Najlepiej jednak jest go po prostu wypić.

Stosuje go na włosy przed każdym myciem (jeśli tylko mam czas), nalewając trochę na dłoń i roznosząc na całej długości kosmyków. Najczęściej pozostawiam go na godzinę, u mnie długie trzymanie oleju akurat się nie sprawdziło. Zostawianie czegokolwiek na noc (z wyjątkiem kokosa, który moje włosy ekspresowo wypijają) nie daje dobrych rezultatów.

Olej zmywam dwukrotnie szamponem z TIGI bez sls. Raz na miesiąc używam szamponu z mocniejszym detergentem, aby lepiej oczyścić włosy.






Po takich zabiegach moje włosy są miękkie, gładkie, przyjemne w dotyku, lśniące. Nie puszą się i są odpowiednio dociążone, dzięki czemu stają się bardziej lejące. Musze przyznać że olej lniany służy włosom po encanto, na moich jeszcze troszkę zostało i fajnie to wszytko współgra.


Sprawdził się również znacznie lepiej niż olej kukurydziany, który jednak też warto wypróbować;) Olej lniany stał się również świetną bazą, do której dodaję inne oleje, eksperymentując i tworząc mieszanki. Często dodaję ten olejek (KLIK), lub olej z korzenia łopianu, Sesę czy Khadi.

Posiadaczki włosów wysokoporowatycyh mogą wypróbować jeszcze :

  • olej konopny
  • olej z pestek malin
  • olej kukurydziany
  • olej z pestek śliwki
  • olej z orzechów włoskich
  • oliwę 
  • olej z kiełków pszenicy
  • olej z pestek winogron

Warunki, w jakich przechowywany był Wasz olej są bardzo ważne.Nie lubi wysokich temperatur i bardzo szybko się psuje, więc radzę kupować go stacjonarnie;)


Dajcie znać czym Wy olejujecie swoje włosy i czy jesteście zadowolone:)


Buziaki

Alina


23 sierpnia 2013

Ulubiony zdrowy koktajl i nowy film.





Ostatnio poruszałyśmy bardziej poważne tematy, dziś więc czas na coś przyjemniejszego i... pyszniejszego:) Będziemy odżywiać nasze ciało i skórę od wewnątrz, z pomocą koktajlu, jaki wypijam bardzo często do śniadania...
To mój 'szary koktajl', który niezbyt zachęcający kolor zawdzięcza mnogości genialnych składników. Świetne połączenie zdrowych kwasów tłuszczowych, witamin, białka i węgli, idealne na początek dnia. Za każdym razem dodaje mi mnóstwo energii, czasem lubię go również wypijać po treningu.



U mnie bazą jest jogurt, ale czasem używam też mleczka orkiszowego. Co do niego dodaje?

  • banan
  • kwaśne kiwi
  • łyżkę jagód goji
  • trochę borówek 
  • dwie łyżki stołowe soku z Acai
  • łyżkę stołową korzenia Macy w proszku
  • łyżkę stołową nasion Chia
  • mała łyżkę miodu
  • pół łyżki kurkumy

To moja podstawowa wersja. Czasem dodaje też spirulinę czy trawę pszeniczną, ale niestety, psują smak mieszanki:(

 




W czym pomagają nam podstawowe składniki koktajlu?


  • "Maca jest uprawianą od przeszło 2000 lat rośliną z rodziny kapustowatych. Jej niezwykle wytrzymała struktura pozwala przetrwać trudne warunki klimatyczne takie jak: silne wiatry, wysoka temperatura czy też silne działanie promieni UV.
W rodzimym Peru gdzie jest hodowana już dawno wykryto jej niezwykłe działanie.

Do najważniejszych z nich należą:
- Poprawa energii fizycznej i psychicznej,
- Większa tolerancja na stres,
- Wzrost libido,
- Poprawa napięcia zwiotczałych mięśni,
- Regulacja problemów trawiennych,
- Pozytywny wpływ w dolegliwościach związanych z menopauzą, andropauzą i zespołem napięcia przedmiesiączkowego,
- Wzmocnienie włosów oraz paznokci."

  • Olej z nasion Chia to najbogatsze roślinne źródło kwasów Omega-3/ ma 8 razy więcej kwasów omega 3 niż dziki łosoś Alaskan, ma 13 razy więcej magnezu niż brokuły oraz 5 razy więcej białka niż mleko. Nasiona tej rośliny stanowią najbogatsze źródło kwasów OMEGA 3 i OMEGA 6. Posiadają najwyższą zawartość tych kwasów więcej niż ryba, czy inne ziarna i nasiona. Zawierają również spore ilości błonnika pokarmowego, antyoksydantów, witamin B3, B2, B1 oraz A, szeroką gamę witalnych minerałów takich jak wapń, żelazo, potas, cynk i wiele innych.


  • Acai to brazylijska jagoda prosto z dorzecza Amazonki. Jest uważana za jeden z najbardziej zdrowych pokarmów. Zawiera dużo istotnych witamin A, C, B1, B2 oraz żelaza, magnezu, wapnia, potasu oraz innych pierwiastków śladowych. Sok Acai znacząco wzmacnia układ odpornościowy, równocześnie poprawia metabolizm i blokuje infekcje. Jagoda Acai poprawia amopoczucie, witalność oraz sprawność fizyczną. 


  • Jagody Goji Zawierają 18 rodzajów aminokwasów, w tym 8 aminokwasów egzogennych (nie produkowanych przez organizm, występujących tylko w jedzeniu) oraz aż 21 pierwiastków śladowych, takich jak: miedź, żelazo, wapno, german, selen, fosfor. Zawartość żelaza jest aż 3 razy większa niż w szpinaku!




  


  • Kurkuma znana jest ze swoich leczniczych właściwości. "Według innych badań odpowiedzialna za żółtą barwę kurkumina zawarta w przyprawie może spowodować spowolnienie rozwoju chorób nowotworowych. Kurkumina odpowiada za leczniczą działalność rośliny. Działa przeciwutleniająco, dzięki czemu zapobiega chorobom cywilizacyjnym. Przeciwdziała też zlepianiu się płytek krwi, co ma zbawienny wpływ na układ krwionośny. Badania wykazały, że kurkumina zapobiega alkoholowym chorobom wątroby."


Jeśli chcecie zobaczyć więcej przepisów na koktajle, zapraszam tutaj:








Ten koktajl pobił wszystkie inne, zauważyłam bowiem, że składniki działają na mnie naprawdę dobrze. Niestety, aby wszystko dobrze smakowało, potrzebują dodatków, więc śmiało możecie eksperymentować i dodawać coś od siebie. Korzystajcie z owoców które jeszcze kupić można na targach i twórzcie własne mieszanki.


Do miksowania moich używam nadal blendera z Rossmanna, który wciąż dzielnie mi służy:)

Dajcie znać jakie są Wasze ulubione koktajle i czy korzystacie z ciekawych dodatków. A może macie ochotę zacząć?


Buziaki

Alina



P.S. Jeśli jeszcze nie widziałyście posta o Pityrposporum zapraszam do oglądania dzisiejszego filmu:)





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.