Dziś nie o makijażu ale o pielęgnacji... i to o pielęgnacji od środka czyli głównie o tym co pysznego możemy zjeść dbając o naszą skórę i z czego przyrządzić smakowitą sałatkę:)
Jak pewnie wiecie od momentu rozpoczęcia planu pięknej skóry owocowe i warzywne sałatki codziennie goszczą na moim stole. Teraz, kiedy owoców jest mnóstwo sytuacja o wiele bardziej sprzyja miłośnikom takich deserów- właściwie codziennie kupuję coś na bazarku i dziś chcę pokazać Wam owoce na które najczęściej sie decyduje.
Jestem też ciekawa czy znajdują sie wśród nich i Wasi ulubieńcy:) Czas nakarmić naszą skórę!
Pierwszym owocem który zjadam codziennie jest arbuz. Uwielbiam arbuzy, dodaje je do każdej sałatki lub zjadam solo. Są świetne na gorące dni i zawierają mnóstwo ustrukturyzowanej wody więc czasem zjadanie ich może być lepszym pomysłem niż wypijanie wody mineralnej:) Posiada również dużo likopenu a jego pestki to świetne źródło potasu, więc warto nauczyć sie je zjadać:)
Najlepsze arbuzy to te ciemno czerwone- teraz można je kupic w bardzo niskich cenach i zdecydowanie warto poszukać ich w sklepach. Ja codziennie zjadam taką część jaką widzicie wyżej.
Truskawki pomału znikają z bazarków... trudno też dostać takie które nie były by potraktowane sporą ilością chemii ale jeśli Wam sie uda to naprawdę warto sie najeść:) Truskawki to prawdziwa bomba witaminowa a jeśli męczycie sie z anemią również mogą Wam pomóc bo zawierają dużo żelaza. Jeśli trafimy na odpowiednie- są pyszne. Ja trafiłam na takie pare razy, dostałam też woreczek domowych truskawek i smak był niezapomniany:)
Już zaczął sie sezon na śliwki... Wszelkich odmian o wielu kolorach:) Wcześniej trochę o nich zapomniałam, teraz wracam szczególnie do mirabelek- to chyba mój ulubiony rodzaj.
Śliwki to zdecydowanie owoce dla dziewczyn z cerą naczynkową- zawierają C i K, które wspomagają przepływ krwi i uszczelniają naczynia krwionośne. Zawierają wiele potrzebnych organizmowi składników, takich jak potas,
wapń, żelazo, magnez i błonnik. Mają także dużo witamin: A, C, K, E, B6,
zawierają polifenole. Działają też antyoksydacyjnie:)
Ostatnio totalnie zachorowałam na punkcie agrestu:) Wygrał nawet z ukochanymi czereśniami- agrest to mój smak z dzieciństwa... dodaje go teraz do każdej owocowej sałatki i często podjadam czytając:)
Agrest zawiera sporo cennych minerałów, w tym żelazo, magnez, fosfor i
wapń, skutecznie wspiera też układ kostny i mięśniowy, zapobiega anemii. Świetnie wpływa na układ pokarmowy, obfituje również w antyoksydanty dzięki czemu troszczy sie o naszą skórę opóźniając procesy starzenia.
Uznanym przeciwutleniaczem, którego również sporo w agreście,
jest witamina A. Ta nie tylko zadba o cerę, ale i nada jej ładniejszy kolor.
Czereśnie to również jeden z moich ulubionych owoców zawierających mnóstwo antyoksydantów. Nadają sie również na składnik maseczek- takie właśnie czereśniowe maseczki miała stosować kochanka króla Francji Ludwika XV, hrabina du Barry:) Ja jeszcze nie próbowałam ale coś czuję że jutro wybiorę sie po nie na bazar i dam znać jak ma sie sprawa z maseczką.
Dziś udało mi sie kupić jeszcze papierówki, podpisane przez sprzedającą babcię jako 'papierówki ze starego sadu':)) Faktycznie wyglądały na bardziej naturalne więc wzięłam ich więcej...Kiedyś wchodziło sie na drzewa po takie papierówki, zbierało z trawy i były tak przepyszne:) Zobaczymy czy te dzisiejsze dorównają 'wspominkowym' jabłkom.
Kochane jedzcie owoce- u mnie żaden krem nie dał tak dobrych rezultatów jak odpowiednia dieta:)
Jestem ciekawa czy Wy też podjadacie sałatki owocowe i jakie są Wasze ulubione owoce lub smaki z dzieciństwa. W tym roku przetestowałam wiele dziwnych owoców ale jednak nie ma to jak nasz agrest i czereśnie:)
Buziaki
Ala