Gotowe paletki to często piękne zestawienia, piękne opakowania. Jednak sama zawsze mam do nich jakieś 'ale'. Nie wiem czy problem wygląda podobnie u Was, ale zawsze jest w nich przynajmniej jeden kolor, który mi nie pasuje, przynajmniej jeden cień, którego nie używam praktycznie w ogóle. Widać to szczególnie w paletkach dziennych. Zwykle coś jest zbyt chłodne, zbyt ciepłe, najczęściej rezygnuje z odcieni nie pasujących do mojej karnacji. Jeśli w paletce znajduje się tylko jeden taki kolor, i tak uznaje to za sukces. Najczęściej bowiem jest to więcej cieni, czegoś też brakuje i wtedy cały 'biznes' średnio się opłaca.
Z tego względu zawsze byłam fanką
własnoręcznego kompletowania paletek. Tym bardziej, że Inglot, Kobo a teraz również Vipera oferują pojedyncze cienie z pośród których każda kobieta może z powodzeniem wybrać swój zestaw idealny, zupełnie pozbawiony słabych punktów.
Składanie własnej paletki może wydawać się ciężkim zadaniem na początek. Jednak często już na starcie posiadamy o wiele więcej informacji i wiedzy, niż się spodziewamy.
Być może korzystałyśmy już z jakiś gotowych paletek?
Zastanówmy się co nam w nich nie pasowało a czego brakowało. Dokładnie zapamiętajmy kolory jakie nam nie pasowały i te, które zużyłyśmy niemal do dna:D
Jeśli mamy tendencję do dublowania kolorów, a nasze zbiory są już dość duże może to wina nie do końca idealnego cienia. Często myślimy- w tym kolorze mi do twarzy, lubię go, ale czy to tak naprawdę właśnie to skłania nas do sięgania po jego kopie? Być może jednak coś nie gra i należy zaryzykować oraz dać szansę czemuś trochę innemu.
ZACZYNAMY!
____________
Wybór idealnych odcieni do paletki zaczynamy od
określenia ilości. Moim zdaniem czwórka to minimum, które mieści wszystko czego nam potrzeba. Piątka lub szóstka daje możliwość dołożenia dodatkowych, wzbogacających cieni które ożywią makijaż.
Następnym ważnym krokiem jest zdanie sobie sprawy z tego,
jaki makijaż będziemy wykonywać najczęściej. Zestaw jaki Wam zaproponuje jest uniwersalny i świetnie się sprawdza, ale koniecznie zastanówcie się nad tym co konkretnie sprzyja budowie Waszego oka. Być może oczy są głęboko osadzone i potrzebujecie więcej rozjaśniających kolorów. Może powieki są wypukłe i warto dołożyć coś ciemnego.
W większości przypadków jednak idealnie sprawdza się zestawienie jakie sama stosuję.
Teraz zabieramy się za
określenie temperatury cieni, jaka nam pasuje. Oczywiście mamy do wyboru te bardziej ciepłe i chłodne. Bardzo łatwo sprawdzić, które będą lepsze; na jedno oko nakładamy odcień skrajnie chłodny np chłodny fiolet lub chłodny błękit, a na drugi ciepły, np brzoskwinię lub ciepły brąz.
Zobaczymy jak oba kolory działają na naszej skórze i w tej ocenie, pomijamy to czy pasują do naszej tęczówki czy nie. Chodzi o to, by tworzyły w miarę spójną całość z odcieniem naszej skóry.
Jeśli już wykonamy takie porównanie na kolorach różnych, przechodzimy do czegoś bardziej podobnego wybierając chłodny i ciepły brąz. Brąz w odcieniu przypominającym naszą skórę będzie potrzebny nam do blendowania, bardzo ważne jest więc aby wyglądał naturalnie.
Wreszcie czas na cienie jakich potrzebujemy! Zacznijmy od czwórki i dodajmy do nich jeszcze inne cienie. Ja uwielbiam jeden dodatkowy, czysty kolor i cień do brwi.
LISTA CIENI
___________
Czego potrzebujemy? Podaję też numerki cieni ale wszystko oczywiście musicie same sprawdzić na skórze;)
Jasnego satynowego lub perłowego cienia.
(chłodny to np Inglot 397, 120 neutralna biel. Podaję Ingloty bo to właśnie te cienie najlepiej rozświetlają a marka posiada wersje o różnych temperaturach. Póki co nie znalazłam nic lepszego:).
Jeśli dobrze trafimy, ten cień będzie mógł być też naszym rozświetlaczem, będziemy nakładać go pod łuk brwiowy. Jeśli mamy bardziej oliwkową cerę, możemy wybrać coś bardziej złotego.
Cielistego jasnego matu.
To jest kolor, którym będziemy pokrywać powiekę ruchomą przy lekkich dziennych makijażach. Może być jaśniejszy od naszej skóry, ale koniecznie o tej samej temperaturze. Dla chłodnych dziewczyn to może być Inglot 319, 356, 881, 352. Dla cieplejszych 390, 463 ds, Kobo 105, 102, 107 (koral), 144, 143.
Nie muszą to być kolory cieliste, beże czy jasne brązy. Może to być jasna brzoskwinia, koral, łosoś- szczególnie jeśli chcemy dodać troszkę koloru i ożywić całość przy nadal lekkim makijażu.
Ciemniejszego niż skóra matowego brązu.
Będzie służył nam do blendowania innych cieni, tworzenia przejść, dolnej powieki, podkreślania załamania.
Dla chłodnych to: Kobo 116, Inglot 363, 360, 358, 344, 337. Dla ciepłych: 456ds, 390, 457ds.
Czasem zależnie od koloru skóry i włosków, możemy użyć tego lub drugiego ciemniejszego) cienia do podkreślania brwi. Jeśli możemy tak zrobić to dobrze, ale jeśli nie nie powinnyśmy się tym przejmować. Wtedy o wiele lepiej będzie wybrać szóstkę, bo z doświadczenia wiem, że obecność cienia do brwi w paletce niesamowicie ułatwia sprawę.
Jeśli wolimy perły w tym momencie możemy zrobić odstępstwo i wybrać perłę. Nie będzie tak dobra do podkreślania załamania, nie polecam jej też dziewczynom o opadających powiekach, bo nie będą mogły wykorzystać jej na 'poduszce' powieki. Dla ciepłych to pn inglot 409p, 423p, 402p, 121 shine.
Dla chłodnych 462, 402.
Ciemnego cienia.
Może to być mat, coś z drobinkami lub perła. Maty znów są bardziej uniwersalne, bo z ich pomocą będziemy mogły zagęścić linię rzęs, dodatkowo wycieniować załamanie czy zew, kącik. Matów możemy użyć też do smoky, choć tutaj perły też mają zastosowanie. Wybór należy do Was, tutaj troszkę bardziej kluczowy będzie kolor. Ponieważ cień często będzie wykorzystywany na linii rzęs, dobrze było by, aby odcień podkreślał kolor tęczówki. O tym pisałam w poście z eyelinerami
(klik), część z tych informacji możecie wykorzystać. Nawet jeśli będzie to bardzo ciemny, niemal czarny kolor powinien wpadać w chłodny lub ciepły brąz (zależnie od karnacji), chłodny lub ciepły fiolet. Możecie jeszcze zastanowić się nad granatem ale jest mniej uniwersalny.
Dla ciepłej: Inglot 458, 40, 52, Kobo 139 (jaśniejszy), 128,
Dla chłodnej: 423, 53, 63, 64, 446, 434, 459, 32,
Jeśli chcemy jeszcze wzbogacić naszą czwórkę to na pewno warto wybrać cień do brwi i jeden lub dwa cienie bardziej kolorowe, które będą intensywne i czyste. Posłużą nam jako dodatki ożywiające makijaż i tym razem powinny być pięknie lśniącymi perłami. Dlaczego? W wielu przypadkach będziemy stosować je punktowo na dolnej powiece, będziemy malować nimi kreskę lub tworzyć z ich pomocą smoky. W takich warunkach perły sprawdzają się lepiej, szczególnie jeśli chodzi o stosowanie w kąciku dolnej powieki. Mat potrafi to miejsce spłaszczyć, przyciemnić jeśli tylko nie jest sporo jaśniejszy od naszej skóry.
Bardzo polecam wszelkie czyste i mocne turkusy, fiolety, złote róże, kobalty, lub po prostu złoto.
Niżej przykłady. Po prawej swatche dla czwórki z ciepłym łososiem w roli cienia bazowego (od góry Mac Showstopper, Inglot 361, 375, 120) oraz trochę bardziej urozmaiconej piątki (Inglot 351, do brwi 568, mac brown script, inglot 396, 413).
Jak sprawa z paletkami wygląda u Was?
Wolicie gotowe zestawy ( a jeśli tak, ile odcieni zwykle zostaje niewykorzystane?) czy może same zbieracie cienie i jak wygląda Wasza kolekcja?
Jeśli macie pytania piszcie!
Buziaki
Ala