11 sierpnia 2012

Tańsza wersja Bobbi Brown Atomic Orange- oranżowa szminka Catrice.







Niedawno pokazywałam Wam oranżową szminkę z Bobbi Brown i obiecałam tańszy odpowiednik a Wy jak zawsze podpowiedziałyście gdzie szukać. Tym sposobem trafiłam na niemal identyczną szminkę Catrice, oraz podobny ale bardziej wyważony odcień dla dziewczyn które wolą delikatniejszą wersję.


Catrice Oh So Juicy i Princess Peach to dwie szminki które chcę Wam dziś pokazać. Pierwsza jest bardziej podobna do wspomnianego Atomic Orange z Bobbi.








Obie na ustach wyglądają bardzo ładnie- Princess Peach jest bardziej koralowa niż brzoskwiniowa, bardziej delikatna i transparentna. U mnie szybko znika z ust ale kosztowała 19zł więc jej wybaczam. 

Oh So Juicy daje bardziej błyszczący efekt niż Bobbi ale myślę że jest najlepszym odpowiednikiem. Jeśli macie ochotę na taki kolor i troszkę szaleństwa to Catrice będzie pewnie najlepszym wyborem.








Niżej wszystko lepiej widać. Bobbi jest bardziej matowa, intensywna i czerwona, Catrice troszkę jaśniejsza i bardziej błyszcząca. 
Uwielbiam kosmetyki Catrice... w szczególności szminki i cienie w czym chyba nie jestem odosobniona:)

Będąc w Naturze trafiłam na wyprzedaż i kupiłam również szary matowy cień za parę złotych. Ciągle szukam dla Was odpowiednika cienia ze Smashboxa i przetrząsnęłam szafeczkę Catrice oraz pojemniki z przecenionymi cieniami ale nie znalazłam ideału- ten którego szukałam już nie jest dostępny:(








Wczoraj czekała na mnie miła niespodzianka w postaci paczuszki od Rexony... Choć zamiast dezodorantów używam  głównie kryształów to na trening przyda sie coś bardziej konkretnego. Zobaczymy czy Rexona da radę na moim boksie tajskim:>




  



W pudełku znalazłam też bransoletki Tous z małymi misiami:) Pamiętam że pierwszy raz widziałam Tous w Hiszpanii i strasznie mi się te niedźwiadki spodobały... Tym milsza oczywiście była niespodzianka, kiedy wyciągnęłam je spod dezodorantu:D 









Kochane widzę że wszystkie laminujemy włosy dzięki Anwen i ja również dziś w końcu zaliczę mój mały eksperyment więc trzymajcie kciuki a ja dam znać wieczorem:)


Dziś również zabieram sie za nagrywanie filmu dla dziewczyn z opadającą powieką i kącikami. Będzie troszkę rysowanych przykładów i więcej o kreskach- mam nadzieję że filmik pomoże!

Buziaki

Ala

10 sierpnia 2012

Makijaż: klasyk i smoky eyes,ulubione cienie i kosmetyki:)









Na początku chciałam pokazać Wam kosmetyki jakich ostatnio najczęściej używam ale pomysł zmienił się w dwa makijaże tymi kosmetykami wykonywane:) Nie wiem jak Wy ale ja ostatnio często stawiam na dwie zupełnie różne wersje w makijażu czyli klasyczny z akcentem na usta i bardziej wakacyjny brązowy smoky eyes.

Niżej możecie zobaczyć zestaw po który sięgam praktycznie w obu przypadkach i który sprawdza się zawsze bez zarzutu:)





  




Podkład to sztyft Bobbi Brown, paletka Softbox z Smashboxa już niestety sie rozsypuje ale nadal dzielnie służy:) Cienie Miyo nr 06 i 05 zmieszane z Golden Rose Terracota Glitter Eyeshadown nr 229 posłużyły do wykonania smoky eyes. 

W makijażu z akcentem na usta użyłam tintu Lioele oraz różu w kremie Inglota nr 90 a na powieki nałożyłam pyłek Vipery nr 105 i złoto oraz brąz z paletki.

Czarna kredka to super miękka Golden Rose a tusz to mój ulubiony Flormar Rotating. Róż jak zwykle Lioele 01:)







Jak zwykle obie wersje z makijażem i bez jako ciekawostka:) Pogoda wariuje i czasem wychodzi słońce a czasem jest ciemno więc oba makijaże fotografowane są w różnych warunkach- stąd klasyczny wyszedł bardziej blado niż smoky na górze:) A podkład ten sam:D Mam nadzieję że zanim na dobre zacznie się u nas robić ponuro złapiemy jeszcze troszkę słońca:)







Ostatnio moim ulubieńcem do makijażu oczu jest cień Golden Rose Terracota Glitter Eyeshadown nr 22, czyli bardziej udany odpowiednik cienie sypkiego z APC który swoje złote drobinki gubił na lewo i prawo... co kończyło się tym że były wszędzie na twarzy z wyjątkiem tego gdzie być powinny...



 



Cień Golden Rose nakładam zawsze na mokro i wszystko trzyma się o wiele lepiej. Bardzo ładnie miesza się z brązami ( np Miyo 06) i złote lekko opalizujące drobinki wyglądają ślicznie. Nie miałam okazji próbować innych cieni ale ten polecam bo daje ładny i trwały efekt.






Niżej możecie zobaczyć jak na skórze prezentuje się trio użyte do makijażu oczu w wersji mocniejszej.






Osobiście lubię mocniejsze makijaże oczu właśnie kiedy świeci słońce... jakoś bardziej pasują mi do wakacyjnej niż zimowej aury, za to zima to dla mnie czas mocniejszych ust i makijażu bardziej w stylu... królewny śnieżki?:) 

Jestem ciekawa czy Wy podświadomie też sięgacie po inny makijaż zależnie od pogody i nastroju:)






Dziś jeszcze postaram się wrzucić jeden post aby troszkę nadrobić zaległości:) 
Zabieram sie za odpowiedzi na Wasze pytania pod poprzednim tekstem:)

Buziaki

Ala


8 sierpnia 2012

Zdrowsze farby do włosów- Color & Soin, Biokap, Nature & Care.






  
Dziś po dwóch godzinach przepychania kabla na strychu udało się podłączyć internet:) Wracamy więc z postami i na pierwszy ogień mam dla Was coś co pewnie zainteresuje dziewczyny farbujące włosy. ..Albo takie które chciały by zmienić kolor ale z jakiś przyczyn nie chcą decydować się na farbowanie henną.


Od jakiegoś czasu w naszych aptekach goszczą również farby do włosów- właśnie o takich farbach chciałam Wam dziś opowiedzieć. Może jakaś część z Was pamięta że kiedyś pisałam o Puraverze- farbie z apteki, która niestety nie jest już u nas dostępna. Tak zaczęła się moja przygoda z 'aptecznym' farbowaniem i choć nie farbuje włosów często to w ciągu ostatnich dwóch lat udało mi się przetestować działanie trzech produktów które można u nas w tym momencie kupić. Porównywałam Color & Soin, Biokap oraz Color & Care- dowiecie która sprawdziła się najlepiej a której nie polecam.










Czym różnią się farby z apteki od tych drogeryjnych?

Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić że przede wszystkim wpływem na włosy. Farby są o wiele delikatniejsze i włosy wyglądają fantastycznie długo po farbowaniu. Wcześniej zaliczyłam parę farbowań zwykłymi farbami i muszę powiedzieć że różnica jest ogromna... Nie wiem czy da się to odczuć jeśli farbujemy włosy od dłuższego czasu zwykłą farbą ale jeśli ktoś korzysta z farby rzadziej na pewno będzie miło zaskoczony.

To farby chemiczne z małym dodatkiem ziołowym ale o wiele delikatniejsze i mniej 'niszczycielskie' dla włosów.

  • Włosy nie są zniszczone
  • Pięknie błyszczą
  • Są miłe w dotyku i gładkie
  • Ten efekt nie znika po pierwszych myciach

Również zapach jest zupełnie inny. Nie ma w sobie nic z nieprzyjemnego i żrącego zapachu zwykłej farby. Tutaj mamy do czynienia z czymś bardziej ziołowym, bez drażniącej nutki, bardzo delikatnym i absolutnie nie ostrym.

Zapach oczywiście świadczy o składzie. W przypadku Biokapu, obiecany olejek arganowy i proteiny roślinne faktycznie są obecne w składzie i to wcale nie na ostatnim miejscu.


Farby nie zawierają:

  • Amoniaku
  • Parabenów
  • Rezorycyny
  • p-Fenylodiaminy
  • odżywki nie zawierają silikonów, szampony sls-ów, zależnie od farby.


 
Jakie są wady?

Farby oczywiście jak każde, mogą uczulać więc warto zrobić próbę uczuleniową. Wypłukują się szybciej i mogą troszkę gorzej chwytać siwe włosy. Wszystko jest jednak kwestią indywidualną, farby trzymamy też dłużej niż zwykłe. Ja zawsze byłam zadowolona ale używałam najczęściej troszkę ciemniejszych odcieni brązów, zbliżonych do moich własnych więc nie mogę powiedzieć jak wygląda sprawa w przypadku innych kolorów. U niektórych dziewczyn wypłukują się szybciej u innych rzadziej, u mnie trzymały się długo ale trzeba liczyć się z tym że są mniej trwałe i nie skracać czasu farbowania:)


Czy warto?

Ceny oczywiście są wyższe- farba to wydatek rzędu 30-40zł. Efekt jest o wiele fajniejszy ale mniej trwały. Jeśli zależy Wam na mniejszych zniszczeniach  bardziej niż na trwałości to taka farba może Wam sie spodobać. Ja zawsze byłam zadowolona. Jeśli jednak nad wszystko cenicie trwałość farby to pewnie lepiej zdecydować sie na coś mocniejszego.







Najgorzej w zestawieniu wypada Nature & Care. W największym stopniu przypomina zwykłą farbę, zapachem oraz efektem na włosach. Kupiłam moją za 35zł i w sumie nie ma się co nad nią rozpisywać bo szału nie było... Może sie jednak lepiej sprawdzić na siwych włosach i być bardziej trwała.


 Niżej możecie zobaczyć jak wygląda cały zestaw.



   


Niżej skład, jak widać cudów nie ma:)



 

 

Color & Soin to chyba najlepiej kojarzona farba z apteki, którą wspominam bardzo miło. Używałam jej spory czas temu ale byłam bardzo zadowolona, odniosłam wrażenie że jest dość delikatna, włosy były w dobrej formie. Kolor na moich włosach w każdym przypadku zostawał na długo i wymywał się ładnie- myślę że gorzej może być z włosami siwymi ale o tym później:)

Kolor pokazany na opakowaniu nijak ma się do tego jaki uzyskamy ale w przypadku zeszytów z próbkami jakie możemy zobaczyć w aptece jest już o wiele lepiej.








  




Biokap jest moim zdecydowanym faworytem. Pod względem efektu jaki uzyskujemy i tego co znajdziemy w farbie bije resztę na głowę. Występuje również w paru wersjach, mocniejszych i delikatniejszych ( ja miałam akurat Nutricolor, czyli delikatesik:) i choć jest najdroższa (około 40zł) to cena zdecydowanie przekłada się na jakość. Włosy wyglądają pięknie, kolorów jest dużo w ramach każdej serii. Z wszystkich testowanych Biokap najbardziej przypomina mi Puraverę a kosztuje jednak mniej. Polecam wszystkim farbującym dziewczynom które chciały by przerzucić się na coś delikatniejszego.







 


Co z siwymi włosami? 

Myślę że najlepiej poradził by sobie z nimi Nature & Vare, który jest najsilniejszy co w innym przypadku potraktowałam jako wadę. Boikap Nuticolor może być za delikatny i polecam spróbowania raczej czegoś mocniejszego z tej serii. 

Mam nadzieję że te z Was które mają jakieś doświadczenia z farbowaniem takimi farbami siwych włosów dadzą znać i może coś doradzą koleżankom:)


Jeśli miałyście okazję używać takich farb dajcie znać co o nich myślicie. Jak sie trzymały, jakich kolorów używałyście, gdzie można je u Was kupić:)



Chętnie odpowiem na Wasze pytania- myślę że w osobnym poście dziś postaram sie zamieścić odpowiedzi na te z poprzednich postów których sie troszkę nazbierało:)


Buziaki

Ala






1 sierpnia 2012

Makijaż: fiolet, turkus, kreska











Moje blogowanie jest chwilowo utrudnione z powodu braku internetu w nowym mieszaniu... Dlatego teraz muszę  'pielgrzymować' do starego, całkiem pustego i pisać do Was w trybie 'podłogowym':)

To ten śmieszny moment kiedy ani stare mieszanie ani nowe nie nadają sie do tego by w nich mieszkać.  W pierwszym pustka, w drugim królestwo pudeł i worków...;) Dziś chcę wszystko uporządkować i w końcu złożyć filmik a potem pewnie będę poszukiwać jakiejś kawiarenki z wi fi koło domu. Aster postraszył mnie starym okablowaniem budynku w którym mieszkam i skończyło sie na tym że aby internet sie pojawił potrzeba większego rozpoznania.








Trzymajcie kciuki za kable bo coś czuje że będzie zabawnie:)








Parę dni temu zrobiłam fotki makijażu na czarną godzinę... I ponieważ nadeszła, chciałam Wam go pokazać aby przerwać parę dni milczenia:) Przepraszam że nie chwilowo nie odpowiadam na Wasze pytania ale postaram się szybko wrócić:)


 Tym razem chłodne fiolety, brązy i troszkę koloru na linii wodnej czyli klasyczny turkus.








 






Zmykam Kochane, mam nadzieję że szybko wszystko się unormuje:)

Buziaki,

Ala



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Obsługiwane przez usługę Blogger.