Kosmetyczne S.O.S. : dekoloryzator, płukanka, krem kojący, odżywki do paznokci.

Każdej z nas zdarzają się urodowe problemy czy wpadki- nietrafiony kolor po farbowaniu, podrażnienia po zabiegach czy zniszczone, suche paznokcie. Dzisiaj kosmetyki, które pozwalają nam poradzić sobie w różnych sytuacjach i zdecydowanie dobrze jest je znać!

Zaczniemy od produktów ratunkowych do włosów- pomogą po wpadkach z koloryzacją.

Dekoloryzator Carin.

Typowy dekoloryzator usuwa pół tlenki i tlenki pigmentu i może być używany do częściowej korekty koloru który np okazał się zbyt ciemny albo nie trafiony.
Musimy pamiętać jednak, że dekoloryzatorem nie rozjaśnimy włosów farbowanych np na czarno bardzo długo. Będzie idealnym rozwiązaniem po nieudanym farbowaniu i tylko w takiej wersji radzę go używać a uda nam się uniknąć rozczarowań.

Jeśli np zaliczyłyśmy farbowanie na ciemny brąz, który okazał się dla nas o wiele za ciemny, możemy zastosować dekoloryzator zamiast kąpieli rozjaśniającej. Jest dla włosów łagodniejszy i dzięki niemu możemy nawet całkowicie usunąć ciemny odcień. Trzymamy go na głowie od 10 do 30 minut podgrzewając z pomocą suszarki. Niestety tego typu dekoloryzatory nieprzyjemnie pachną i pomimo trzykrotnego zmywania, zapach zostaje z nami na parę dni.

Po zmyciu wychodzi cieplejszy, bardziej rudawy i jaśniejszy. Po pierwszym dniu jednak zaczyna się stabilizować i schładzać oraz lekko ciemnieć- dopiero wtedy możemy go ocenić.

Dekoloryzatory kosztują około 30zł i na włosy dłuższe niż ramiona często dobrze jest wziąć dwa opakowania.

Płukanka srebrzyk/ kern.

Kolejny produkt ratujący kolor do włosów- o płukankach i różnicach w działaniu kobaltowych oraz fioletowych pisałam już w poście o schładzaniu blondu (klik klik) . Ale tak naprawdę nie tylko blondy możemy schładzać, bo płukanka nada się tak samo dobrze do włosów brązowych.
Niestety, stosowane z wodą płukanki mogą delikatnie przesuszać włosy. Dlatego o wiele lepiej jest mieszać je z odżywkami i maskami by po nałożeniu zostawić je na np 15 minut. Dawno temu zdarzało mi sie nawet łączyć płukankę z ampułką:).

Wiele dziewczyn dodaje płukanki do delikatnych szamponów przy ostatnim myciu, ale połączenie ich z odżywką jest trochę lepszym pomysłem, szczególnie jeśli włosy są zniszczone wielokrotnym rozjaśnianiem.


Jednak zdecydowanie najfajniejszym sposobem jest dodanie płukanki do...  płukanki z siemienia lub żelu, który jeszcze na koniec zmywamy! Tym sposobem tak samo jak przy patencie z odżywką unikamy przesuszenia. Często już po jednej aplikacji efekt jest naprawdę super-  rezultaty najszybciej widać na blondach ale również brązy w awaryjnej sytuacji da się szybko i łatwo schłodzić. Oczywiście, nie jest to rozwiązanie tak skuteczne jak schładzanie u fryzjera, ale jeśli nie chcemy lub nie możemy pozwolić sobie na regularne wizyty, poradzimy sobie same!

Krem kojący i wspomagający regenerację to kolejny must have, z którego korzystam dość często. Nie wyobrażam sobie braku takiego produktu w mojej kosmetyczce! Pomimo tego, że mam sprawdzone hity w tej kategorii -sprawdzam nowości i jakiś czas temu do ulubieńców dołączył Zinalfat firmy Valeant.




To jeden z typowo ratunkowych kremów- możemy sięgnąć po niego kiedy tylko nasza skóra została podrażniona, zraniona, kiedy ma problemy z gojeniem. Zinalfat może złagodzić dyskomfort po stosowaniu zabiegów złuszczających, kiedy nasza skóra jest mocno podrażniona, oraz przyśpieszyć jej regenerację. Dotyczy to właściwie większości zabiegów złuszczających czy tych z dziedziny medycyny estetycznej. Przyda się również po zabiegach laserowych a nawet po zwykłej depilacji czy goleniu w domu. Szczególnie jeśli mamy problem ze stanami zapalnymi.


Zminimalizuje zaczerwienienie, swędzenie czy pieczenie, pozwoli skórze łuszczącej się szybciej wrócić do normalnego stanu. Niewielkie niedoskonałości lekko podsusza- tutaj pomaga oczywiście cynk, krem zaś możemy nakładać punktowo na zadrapania, ugryzienia owadów, wypryski, otarcia lub odparzenia.



Składniki, które pomogą naszej skórze to:


Zinc Oxide 4%
Sucralfate 1%
Copper Sulfate 0,2%
Zinc Sulfate 0,1%
Allantoin




Skład: Aqua, caprylic triglyceride, paraffinum liquidum, glycerin, zinc oxide, polyglyceryl -2,sesquiisostearate, propylene glycol, cera alba, peg22, magnesium stearate, alumunium sucrose octasulfate, cera microcristallina, aluminium stearate, magnesium sulfate, allatoin, copper sulfate, dimethicone, disoidum edta, zinc sulfate.

Sam produkt jest biały i dość gęsty. Nie wchłania się w skórę, zostawia raczej lekką tłustą warstwę. Dla podrażnionej czy łuszczącej się skóry to oczywiście świetna opcja. Jednak jeśli obecność parafiny czy gliceryny sprawia, że Wasza skóra szybko się zapycha trzeba uważać z częstą aplikacją.


Nie jest za to kremem do codziennego stosowania przez dłuższy czas na skórze mieszanej czy tłustej ze względu na parafinę i glicerynę. Najlepiej stosować krem jako łagodzącą i regenerującą kurację- tylko w przypadku kiedy skóra jest podrażniona i kiedy mamy ku temu powody. Nie jest to po prostu krem na dzień, ale krem do zadań specjalnych- stosowany z głową tylko nam posłuży.

Regenerujące serum do paznokci Max Repair z Evree.
To zdecydowanie najfajniej działające serum do paznokci, lub nawet bardziej do skórek, jakie znajdziemy w drogeriach i aptekach. Wybaczam mu nawet niesamowicie denerwującą wadę- przy wyciskaniu na pędzelku szybko pojawia się za dużo produktu i musimy radzić sobie z nadmiarem.
Poza tym produkt ma same zalety! Świetnie pielęgnuje paznokcie i skórki- szczególnie po tych drugich szybko widzimy, że olejek działa dobrze.
Naprawdę pomoże suchym i łamliwym paznokciom, trzeba tylko pamiętać o regularnej aplikacji. A to swoją drogą, jest naprawdę przyjemna- pędzelek świetnie sprawdza się w tej roli!
Niewielką tubkę możemy zabrać ze sobą wszędzie i stosować tak często jak tego potrzebujemy.

W składzie mamy olej z oliwek, pestek winogron, makadamia, awokado, olej abisyński znany z dobroczynnego pływu na paznokcie, olej arganowy, jojoba.


Skład: Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco Caprylate/Caprate, Macadamia oil, Silybum Marianum Seed Oil, Avocado (Persea Gratissima ) Oil, Crambe Abyssinica Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Terpinen-4-ol, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid.

Evree ogólnie miło zaskoczyło mnie całą gamą do pielęgnacji dłoni- szczególnie kremami do rąk (czerwony!!).
Ale innym pozytywnym zaskoczeniem była odżywka Bielendy. To opcja dla dziewczyn które wolą odżywki w formie lakieru i muszą malować czymś delikatne czy łamliwe paznokcie.

Chodzi o CC Magic Nails 10 w 1- to najlepsza odżywka z tej serii, zdobywająca też najlepsze opinie. Sama polubiłam ją za odcień- jest transparentna, ale lekko opalizuje na paznokciach i sprawia, że wyglądają wyjątkowo ładnie.
Mój ulubiony sposób to pokrycie jej jedną warstwą innego mlecznego lakieru- takie połączenie wygląda wręcz bosko, paznokcie są odrobinkę jaśniejsze, ale nadal super naturalne.

Odżywka nakładana solo tworzy na płytce delikatną warstwę, dość cienką więc jakieś utwardzenie wyczuwamy dopiero po trzech. Jeśli zależy Wam na takim mocnym efekcie, trzeba na nią nałożyć coś jeszcze. Ale o dziwo, pomimo tego że nie wydaje się zbyt mocna, paznokcie z każdym dniem robią się coraz dłuższe i nie łamią się tak jak zwykle.

Mam problem z określeniem największej zalety tej odżywki- niby jest taka jak wszystkie, w pewnych względach przypomina Eveline (choć skład jest lepszy i można stosować ją dłużej, nie schodzi też w trakcie kąpieli:), ale tak naprawdę coś w sobie ma! Uwielbiam jej używać, malować paznokcie i cieszy mnie że mimo braku hybrydy wyglądają dobrze.

W składzie znajdziemy Perłę, ekstrakt z alg morskich, wyciąg z kopru morskiego, ekstrakt z planktonu. Odżywkę zaś w każdym Rossmanie:)

Co najbardziej by Wam się przydało? Jakie jest Wasze kosmetyczne s.o.s? 

Jeśli macie pytania oczywiście dajcie znać i śmiało piszcie- może przeoczyłam coś ostatnio:)

Buziaki

Ala