Dziś będzie trochę o włosach a
właściwie o zdrowym farbowaniu henną. Moje doświadczenia z
farbowaniem henną były średnio satysfakcjonujące ze względu na
dużo paprania i zabawy oraz zielony poblask pojawiający się po
farbowaniu i utrzymujący się przez dzień lub dwa. Używałam wiele
rożnych rodzajów henny i kiedy kupując kosmetyki Lusha zobaczyłam
że Lush produkuje również hennę postanowiłam spróbować i dać
hennie ostatnią szansę na moich włosach:)
Jestem bardzo zadowolona bo z jakiś
zupełnie nieznanych mi powodów zielony poblask w ogóle sie pojawił
:) Nie wiem do końca z czego to wynika ale jestem bardzo zadowolona,
bo było to coś, co mnie do henny najbardziej zniechęcało, nawet
jeśli po dwóch dniach zieleń znikała.
Zależało mi na pielęgnujących
właściwościach i otrzymaniu specyficznego koloru przez zmieszanie
dwóch odcieni.
Henna zupełnie nie szkodzi naszym
włosom i jeśli chcemy zmienić odcień ale boimy się o swoje włosy
to świetne rozwiązanie. Kolor nie jest trwały i możemy nie obawiać sie o nasze włosy.
Henna przyszła do mnie w takich papierowych woreczkach.
Moją hennę z Lusha kupiłam na
allegro- jedna kostka kosztuje 14 złotych- ja kupiłam dwie w
kolorze brun i marron aby je zmieszać i wystarczyły aby pokryć
moje włosy, choć jeśli Wasze są super długie 3 kostki będą
najlepszym rozwiązaniem.
Henna Lusha sprzedawana jest w kostkach
przypominających wielką czekoladę:)
Przed farbowaniem należy umyć włosy-
najlepiej wybrać szampon dla dzieci o prostym składzie lub szampon
eko. Ważne jest aby dobrze oczyścić włosy ponieważ wszelkie
tłuszcze mogą wpływać na to jak chwyci nasz kolor.
Hennę należy pokroić w kawałeczki-
im drobniej, tym lepiej tak aby łatwiej się rozpuściła.
Podgrzewamy ją w kąpieli wodnej zalewając wywarem z czarnej
herbaty tak aby powstała gęsta papka. Możemy również dodać parę
kropel cytryny.
Ja nie pocięłam mojej henny tak dokładnie jak trzeba i rozpuszczała sie trochę dłużej- ale jeśli podgrzewamy ją w kąpieli wodnej wszystko rozpuszcza sie bardzo ładnie:)
Czarna herbata wzmocni intensywność koloru i trochę go pogłębi.
Powstać ma właśnie taka super papka:) Będziemy nakładać ją na włosy więc dobrze zabezpieczyć łazienkę gazetkami. Ja nakładałam moją hennę w weekend- rano i taka opcja chyba jest najlepsza:)
Nakładanie papki na włosy jest chyba
najbardziej problematyczne- kiedy już pokryjemy całe włosy
powinnyśmy zawinąć je w czepek lub przeźroczystą folię i nakryć
ręcznikiem. Możemy podgrzewać ręcznik aby uzyskać lepszy efekt
ale ja tego nie robiłam- bardziej kluczowy jest czas jaki henna
zostaje na naszych włosach.
Przed farbowaniem poczytałam trochę i
znalazłam informację że sprzedawczyni Lusha w ich salonie zalecała
trzymać henne na włosach 8 godzin lub się w niej przespać. Spanie
w hennie to coś zdecydowanie nie dla mnie ale udało mi się
trzymać hennę 5 godzin zanim musiałam ją zmyć. Im dłużej
będziemy ją trzymać tym lepiej- kolor będzie bardziej trwały i
głębszy. Warto wytrzymać trochę dłużej szczególnie jeśli
często myjemy włosy.
Kiedyś trzymałam henny na włosach półtorej godziny ale teraz myślę że to trochę za krótko. Wszystko jest oczywiście indywidualną kwestią ale generalnie im więcej tym lepiej.
Czas na spłukanie henny-najlepiej
robić to letnią wodą. Całkowite wypłukanie henny zajmuje trochę
czasu i jest dość uciążliwe- ważne jest to abyśmy nie myły
włosów szamponem, ponieważ kolor rozwija się na naszych włosach
przez następne 24 godziny. Później możemy umyć włosy i cieszyć
się nowym kolorem:)
U mnie nie było żadnego zielonego
poblasku-i myślę że jeśli użyjecie tych samych kolorów i
zalejecie je czarna herbatą u Was również nie powinien się
pojawić- choć nie mogę nic zagwarantować:)
Kolor jaku uzyskałam dzięki
zmieszaniu marron i brun wygląda następująco:
Dokładnie o to mi chodziło, cieszę
się że udało mi się odtworzyć kolor jaki uzyskałam na wakacjach
rok temu zwykłą farbą. Zależało mi na ciepłym odcieniu wpadającym w bardziej wiśniowy czy czerwonawy brąz.
Włosy wyglądają ładnie, są
błyszczące- teraz mija drugi tydzień od farbowania i kolor bardzo
ładnie się trzyma- choć wiadomo że jeśli myjemy je codziennie
będzie spłukiwał się szybciej.
Kolor nie jest tak trwały jak zwykłe
farby- choć wiem że np. czerń jest bardzo silna i trwalsza.
Zapach również nie jest nieprzyjemny-
choć to kwestia gustu- u mnie na włosach utrzymywał się przez 4
dni i czułam go tylko w trakcie mycia.
Jeśli jesteście fankami farbowania
włosów henną zdecydowanie mogę polecić henną Lush. Niewątpliwym
plusem jest to że możemy kupić kostki w dwóch różnych kolorach
i nie płacić tyle co za dwa normalne opakowania henny.
Podsumowując- fankom henny bardzo gorąco polecam! Jeśli używacie np Khadi i chciałybyście poeksperymentować a np lubicie kosmetyki Lush to możecie brać ją w ciemno.
Następnym razem pewnie znów sie na nią zdecyduje:) Niżej macie więcej linków które mogą Was zainteresować:
Jeśli miałyście jakieś doświadczenia z tą henną piszcie koniecznie, jestem też ciekawa czy farbowanie włosów henną to jest coś zdecydowanie dla Was czy może przez lekką uciążliwość raczej sie na nie nie zdecydujecie:)
Mam nadzieję że post sie przydał- dziś zabieram sie jeszcze za czytanie Waszych komentarzy pod konkursem z Danonem:)
Jeśli macie pytania piszcie koniecznie!
Buziaki,
Ala