Strobing, czyli my się już znamy;).

Jakiś czas temu jedna z Was pytała o strobing:). Sama, kiedy dowiedziałam się o tej technice byłam w zasadzie zaskoczona, że zabieg, który wszystkie dobrze kojarzmy, zyskał nazwę i dzięki niej przeżywa w internecie 'drugą młodość'.
Czym właściwie jest strobing, z czym się go je i jak go mądrze wykorzystać?






Oczywiście chodzi o rozswietlanie a dokładniej, modelowanie przez rozświetlanie. Jest to modelowanie trochę w jedną stronę, bo nie stosujemy bronzera i nie tworzymy cieni, tylko uwypuklamy punkty twarzy z pomocą rozswietlacza.

Nie jest tak, że stosowanie tylko rozświetlacza jest lepszym lub gorszym pomysłem niż łączenie go z bronzerem. Wszystko zależy od Waszej twarzy, rysów oraz skóry. Dla wielu dziewczyn użycie bronzera będzie dawało lepsze efekty, innym wystarczy sam rozświetlacz.

• Mamy tutaj ograniczone pole działania- rozświetlamy bowiem tylko miejsca już  wypukłe- nakładanie rozświetlacza w zagłębieniach oczywiście nie ma sensu. Używając rozświetlacza dodatkowo uwypuklamy i wzmacniamy niektóre punkty.

• Nie zmieniamy rysów, nie wypływamy na nie tak jak z pomocą bronzera i tworzenia czy pogłębiania cieni. Możemy zauważyć natomiast że taki zabieg potrafi lekko zmiękczyć rysy, jeśli więc obawiamy się wyostrzenia ich przy stosowaniu bronzera a chcemy trochę podkreślić niektóre rzeczy, to metoda dla nas.

• Metoda jest dobra dla dziewczyn o suchej, ziemistej cerze, którą chcą ożywić. Nie musi przypaść do gustu posiadaczkom skór tłustych. Skóra tłusta naturalnie charakteryzuje się błyskiem, choć może nie w tych miejscach w których byśmy chciały;). Jeśli stawiamy na rozświetlacz w kremie, podkład musi być bardziej trwały, by produkt nie migrował razem z sebum. Pewnie przydał by się ten bardziej matujący, ale ta metoda nie lubi dużych kontrastów w wykończeniu o czym zaraz napiszę.

• Niestety z nakładaniem rozświetlacza muszą uważać dziewczyny z rozszerzonymi porami- jeśli pojawiają się również na szczycie kości policzkowych (co nie jest częste ale się zdarza), lepiej ominąć te miejsca.

• Najlepszy efekt uzyskamy z pomocą rozświetlacza w płynie. To jest dobra opcja, ponieważ jeśli zależy nam na naturalnym i nie przesadzonym efekcie, najlepiej ten rozświetlacz zmieszać z podkładem. W ten sposób wygląda po prostu najlepiej. Ja do zdjęć musiałam nałożyć go troszkę więcej ale na co dzień bardzo często rozświetlacze płynne z podkładem mieszam. To jest dość sensowne wyjście jeśli posiadamy produkt, nie do końca pasujący odcieniem i stopniem jasności do naszej skóry. To największy i najbardziej powszechny błąd, wynikający z tego, że rozświetlaczy w płynie do wyboru mamy nadal mało. Mieszanie z podkładem jest w stanie jednak tą sytuację jakoś uratować.

Niżej widzicie przed i subtelny efekt po nałożeniu rozświetlacza. Niby nie jest mocny, ale aby był widoczny na zdjęciach musiałam nałożyć więcej niż nałożyłabym w makijażu dziennym.

• Jeśli rozświetlenie ma działać jak należy i wyglądać jak 'część skóry' unikajmy kontrastów w wykończeniu. Co przez to rozumiem? Czasem część twarzy jest zupełnie matowa, płaska, a część mocno rozświetlona- w naturze to oczywiście nigdy się nie zdarza i widzimy, że odpowiada za to makijaż. Dlatego aby wszystko było w miarę spójne unikajmy całkowitego i płaskiego matu. Czasem musimy sięgnąć po puder- wtedy lepiej wybierać coś o bardziej satynowym wykończeniu, bardziej miękkiego np Flawless Silk z Lily Lolo.

• Przy nakładaniu liczy się umiar- ilości jakie widzimy na zdjęciach czy filmach moim zdaniem bywają mocno przesadzone. Pamiętajmy że na ekranie wszystko wygląda zupełnie inaczej i bardziej naturalnie, niestety w naturze makijaż potrafi być widoczny.

• Strobing sprawdza się stosowany na płynnych podkładach (tutaj najlepiej wypadają też płynne rozswietlacze) ale jest możliwy też na minerałach.

Zaczynamy oczywiście od podkładu. Później najlepiej jest zmieszać trochę podkładu na dłoni razem z naszym rozświetlaczem (pokazywałam to tutaj (klik)). Taką mieszankę nakładamy w miejsca które chcemy rozświetlić.

Jeśli uznamy, że chcemy mocniejszego efektu nakładamy rozświetlacz solo. Ja używam do tego pędzelka do cieni, troszkę większego do rozświetlania. Często pędzle dedykowane rozświetlaczom często są za duże, zbyt twarde.

Gdzie nakładać rozświetlacz?

Tak naprawdę nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi, bo każda z nas chce podkreślać trochę co innego. W mojej pracy z różnymi dziewczynami spotkałam się z przypadkami, które nie chciały odkreślać nawet kości policzkowych, bo uważały je za zbyt wystające:).
Rozświetlacz nakładamy więc wszędzie tam, gdzie ma zagrać światło. Te miejsca będą wydawać się bardziej wypukłe.

Dla mnie to np szczyt kości policzkowych, broda, czubek nosa, szczyt górnej wargi, miejsce pod i nad brwiami oraz kąciki oczu.


Moim ulubionym rozświetlaczem jest obecnie rozświetlacz z paletki Sleek Iconic Blush Bronze & Brightener w kolorze Golden Hot.

O tym jak dobrze dobrać rozświetlacz pisałam tu (klik).

Jeśli chodzi o rozświetlacze w płynie czy kremie, świetne są oczywiście Benefit (nie koniecznie High Beam, który ma wiele tańszych odpowiedników ale Sun Beam, Watt's Up).
Warto zerknąć też na Me Me Me oraz na Revlon (całkiem sporo kolorów do wyboru!).



Podsumowując:). Nie mamy do czynienia z niczym nowym i strobing to po prostu nowa nazwa dla znanego nam rozświetlania:)

Jedna z Was prosiła o swatche Color Riche które pokazywałam na Insta więc wrzucam jeszcze takie zdjęcie;)

Jeśli macie pytania piszcie koniecznie!
Lubicie stosować rozświetlacze? A jeśli nie, to dlaczego ich unikacie?


Oczywiście zapraszam Was też na Instagram:)



Buziaki

Ala